Home
Courths_Mahler Jadwiga Diana
Roberts Nora Pewnego lata
Diana Palmer Long Tall Texans 38 Fearless
Diana Palmer Long Tall Texans 35 Lawman
Diana Palmer [Long Tall Texans] The Maverick (pdf)(1)
Bloodlines Laurence James(1)
2. Klć…twa z przeszśÂ‚ośÂ›ci
W. Lenin – Rewolucja Proletariacka a renegat Kautsky
Sandemo Margit Saga o Królestwie śÂšwiatśÂ‚a 01 Wielkie Wrota
Jules Verne 800 Leagues on the Amazon
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anusiekx91.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Cholera - powtórzył za nią i zmrużył oczy, które zbyt wyraznie lśniły z pożądania. -
    Ja też cię pragnę, Brianno. Bardzo, do szaleństwa...
    Po raz pierwszy przyznał się do tego tak otwarcie, lecz ona nie dociekała, z jakiego
    powodu i dlaczego akurat teraz. Po chwili Pierce westchnął ciężko i odwrócił wzrok w
    kierunku horyzontu.
    - Jesteś młoda, Brianno - pokręcił głową - bardzo młoda. Nasz pierwszy raz był
    cudowny, przyznaję. Doświadczyłaś czegoś nowego i chcesz to powtórzyć. Ale teraz... nie
    mamy warunków.
    Przymknęła powieki, upajając się delikatną wonią jego ciała połączoną z zapachem
    wody kolońskiej i zapachem wielbłądziej sierści, którym przesiąknęli, jadąc przez pustynię.
    - Brianno - powtórzył. - Czy ty mnie słuchasz? Otworzyła zielone oczy i odparła z
    nostalgią:
    - Szkoda, że nie jesteśmy teraz w Paryżu. Pierce zaśmiał się mimo woli.
    - Byłem wtedy zbyt pijany, żebyś miała ze mnie pożytek.
    - Byłeś bezbronny, potrzebowałeś pomocy - powiedziała. - To się już nigdy potem nie
    powtórzyło. Od tamtej pory jestem dla ciebie tylko kłopotliwym obowiązkiem.
    - Nie!
    - Tak. Może tylko raz okazałam się przydatna. Ale i tak nie pozwalasz mi się do siebie
    zbliżyć.
    - Rozmawialiśmy już na ten temat...
    - Wiem. Ale to nic nie zmienia. Ja cię pragnę, a ty nie chcesz się ze mną wiązać.
    - Nie mogę.
    - Wiem - powtórzyła - znam twoje argumenty i twój plan: kiedy stąd uciekniemy, ja
    pójdę na studia, a ty zajmiesz się interesami. - Spojrzała w jego czarne oczy, westchnęła
    tęsknie. - Zanim mnie jednak odprawisz, chcę spędzić z tobą całą noc.
    Pierce poczuł, że jest napięty jak struna. Wyobraził ją sobie w dużym, miękkim łóżku,
    w powodzi światła.
    - To tylko pogorszyłoby sprawę - rzekł krótko.
    - Nie, gorzej już być nie może - odparła. Spuściła wzrok, odsunęła się od niego. - Chcę
    choć przez moment poczuć się żoną, zanim zostanę rozwódką.
    Pierce znów poczuł się winny. Potraktował Briannę w nikczemny sposób. Pozbawił ją
    przyzwoitego ślubu i nocy poślubnej, nie mówiąc już o tym, że dopuścił do jej porwania.
    Lecz przecież nie mógł teraz jej usłuchać, nie mógł dać się skusić jej namowom.
    Gdyby uległ, jeszcze bardziej by ją skrzywdził.
    - Wróćmy lepiej do pracy - powiedział. - Musimy z Tate'em dokończyć budowę muru,
    którą mieszkańcy wioski zaczęli w tym tygodniu.
    - Pańska specjalność, panie Hutton - odparła z wymuszonym uśmiechem. - Roboty
    budowlane.
    - Tak. Choć wolałbym wykonywać je gdzie indziej - mruknął, odwracając się czym
    prędzej, by nie dostrzegła jego wzroku.
    Skończywszy wreszcie pracę, zjedli skromny, lecz zaskakująco smaczny posiłek,
    złożony z chleba i koziego sera. Potem usiedli przy ognisku i rozmawiali o tym, jak minął
    dzień. Brianna nie rozumiała języka mieszkańców wioski, słuchała jednak jego egzotycznej,
    dzwięcznej melodii, która działała na nią kojąco. Wyczerpana i senna, złożyła głowę na
    ramieniu Pierce'a i słuchając mowy tubylców, szybko usnęła.
    - Jest zmęczona - stwierdził Tate, uśmiechając się na widok skulonej dziewczyny. -
    Pan też ma już dość, szefie. Może zaniesie ją pan do łóżka? Chcę zadać naszym gospodarzom
    parę pytań na temat tego rzekomego zamachu stanu. Nie bardzo radzę sobie z ich dialektem,
    więc będę potrzebował Muftiego jako tłumacza. Dołączymy do was pózniej, zgoda?
    - Zgoda. Tylko uważaj na siebie - ostrzegł go Pierce. - Ufam Muftiemu, ale możemy
    mieć wrogów, o których nawet nie wiemy.
    Tate uśmiechnął się szeroko.
    - Jeśli tu są, znajdę ich na pewno.
    - Nie wątpię - odparł Pierce, po czym pochylił się i wziął Briannę na ręce.
    Towarzyszyły temu żartobliwe uwagi zebranych, odpowiedział jednak na nie z życzliwym
    uśmiechem, a potem zaniósł dziewczynę do wypełnionej sianem pobliskiej stodoły, gdzie w
    ostatnim boksie leżały rozłożone na świeżej słomie dwa duże koce, mające im służyć za
    posłanie.
    Ułożywszy Briannę ostrożnie na jednym z nich, zauważył, że ramiona nie opadają jej
    bezwładnie. Przemknęło mu przez głowę, że może tylko udawała sen, a kiedy Brianna
    otworzyła oczy, potwierdzając jego domysły, serce zabiło mu żywiej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.