Home
Frederik Pohl Heechee 2 Beyond the blue event horizon
Frederik Pohl & C. M. Kornbluth Search the Sky
Frederik Pohl The Best of Frederik Pohl
Forsyth Frederick Falszerz
Dianne Drake Lekarstwo dla zakochanych
Dean Cameron Candace Steele 01 PćąĂ˘Â€Âšomienne Pragnienie (nieof.)
Kim Dare Pack Discipline 01 The Mark of an Alpha
herrmann horst Jan Pawel II zlapany za slowo
Anonimo Il Novellino
Sandemo_Margit_ _Saga_o_Czarnoksiazniku_Tom_5
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    Był tam facet nazwiskiem Raleigh chyba go tak nazwali na cześć stolicy Karoliny
    Północnej.
    W ka\dym razie, ów Raleigh zdjął płaszcz i zakrył nim kału\ę pod nogami an
    gielskiej królowej El\biety.
    Nigdy nie po\ałował tego czynu.
    Myślę sobie: skoro Raleigh mógł to zrobić, mo\e
    110
    te\ i dzielny syn pani Bloom.
    Skoczyłem więc przez barierę ogradzającą boks dla prasy i rozpostarłem pelerynę
    na błocie przed wicehrabiną.
    Była w siód mym niebie.
    Poszła dalej i wsiadła do powozu.
    Strona 42
    forsyth Upiur Manhattanu.txt
    Pod niosłem ubłocony łach i patrzę, a ona uśmiecha się wprost do mnie przez
    otwarte okienko.
    Myślę: a co mi tam...
    i podchodzę do niej.
    "Milady mówię, bo tak trzeba do nich przema wiać.
    Milady, wszyscy twierdzą, \e nie udziela pani prywatnych wywiadów.
    To prawda?
    ".
    Tego właśnie trzeba w naszym skromnym zawo dzie.
    Konieczny spryt, zręczność...
    i odpowiedni wygląd.
    O co chodzi, przecie\ jak na śyda to całkiem ładny ze mnie chłopak.
    Nie mo\na mi się oprzeć.
    Tak czy siak, ta piękna pani spogląda na mnie z półuśmieszkiem, a z tyłu słyszę
    gniewne pomruki Hammersteina.
    "Dzisiaj, w moim apartamencie, o siód mej wieczorem" szepnęła.
    Proszę bardzo.
    Tylko ja w całym Nowym Jorku zyskałem szansę na in tymny wywiad.
    Poszedłem tam?
    Oczywiście!
    Zaczekajcie, bo to jeszcze nie koniec.
    Burmistrz mi powiedział, \e sam zapłaci za pranie peleryny i \ebym z tym się
    zwrócił do ich najlepszej pralni.
    Wesół jak skowronek wró ciłem do redakcji.
    Tam spotykam Berniego Smitha, naszego reportera, i co słyszę?
    Kiedy Francuzeczka dziękowała McClellanowi za przyjęcie, Smith pod niósł wzrok i
    co zobaczył?
    Naprzeciwko, na dachu hali, stoi samotna postać, niczym anioł zemsty.
    Za nim dodał coś więcej, przerwałem mu i mówię: "Za111 .
    raz, Bernie.
    A\ po szyję był okutany w pelerynę, nosił czarny kapelusz i maskę na twarzy".
    Berniemu opadła szczęka.
    "Skąd wiesz, do diaska?
    " pyta.
    Wtedy nabrałem przekonania, \e nie miałem zwidów.
    Po naszym mieście krą\y jakiś upiór, który nikomu nie pozwala zobaczyć swojej
    twarzy.
    Chciałbym wiedzieć, kto to, co robi i dlacze go go tak ciekawi francuska
    śpiewaczka?
    Przyjdzie dzień, \e mój artykuł ujrzy światło dzienne.
    Dzięki, Harry, to miło z twojej strony, na zdrowie, chłopaki.
    Na czym to ja skończyłem?
    Prawda, na wywiadzie z diwą Opery paryskiej.
    Za dziesięć siódma, wystrojony w najlepszy gar nitur, zjawiłem się jak
    lord w hotelu Waldorf-Astoria.
    Wszedłem wprost z Peacock Alley, gdzie wszystkie modne damy chodzą, aby
    podziwiać i być podziwiane.
    Pełen luksus.
    Facet w recepcji zmierzył mnie takim wzrokiem, jakby od razu chciał mnie posłać
    pod drzwi dla dostawców.
    "Taaak?
    " pyta.
    "Do pani wicehrabiny de Chagny, jeśli łaska" odpowiadam.
    "Jaśnie pani dziś nie przyjmuje" on na to.
    "Powiedz jej pan, \e Charles Bloom przyszedł w nowej pelerynie" odpowiadam.
    Dziesięć sekund pózniej odło\ył słu chawkę, zgiął się w pas i powiedział, \e sam
    mnie odprowadzi.
    Tak się zło\yło, \e dalej czekał goniec z du\ą paczką przewiązaną wstą\ką.
    Zdą\ał w tę samą stronę, na dziesiąte piętro, więc wsiedliśmy do windy razem.
    112
    Byliście kiedyś chłopcy w hotelu Waldorf-Astoria?
    To coś całkiem innego.
    Drzwi otwiera mi inna Francuzeczka, prywatna pokojówka.
    Aadna, miła, cho cia\ trochę utyka.
    Prosi mnie do środka, odbiera paczkę od posłańca i przechodzimy do salonu.
    Mó wię wam, wielki jak stadion baseballowy.
    Ogromny.
    Strona 43
    forsyth Upiur Manhattanu.txt
    Boazerie, plusz, kilimy, draperie...
    Jednym słowem:
    pałac.
    "Pani przebiera się do kolacji.
    Proszę na chwilę spocząć, zaraz przyjdzie" powiada poko jówka.
    Siadam więc w fotelu stojącym pod ścianą.
    Prócz mnie nikogo nie ma, tylko jakiś chłopak, który z uśmiechem mówi do
    mnie: "Bonsoir".
    Szcze rzę do niego zęby i odpowiadam: "Cześć".
    Zajął się jakąś ksią\ką.
    Pokojówka, która chyba ma na imię Meg, czyta kartkę na paczce.
    "To dla ciebie, Pierre!
    " woła i wtedy rozpoznaję chłopaka.
    To syn Francuzeczki, widziałem go ju\ w porcie, w towa rzystwie księdza.
    Wziął prezent i zaczął go rozwijać.
    Meg przez otwarte drzwi przeszła do sypialni.
    Słyszę chichot dwóch kobiet; mówią coś po francusku.
    Czekam więc i rozglądam się po salonie.
    Wszędzie kwiaty: bukiety od burmistrza, od Hammersteina, od dyrekcji
    opery i zwykłych wiel bicieli.
    Chłopiec przeciął wstą\kę i odwinął papier.
    Nie mam co robić, więc patrzę.
    Dziwny prezent dla trzynastolatka.
    Lepsza chybaby była rękawica ba seballowa.
    Dostał małpkę-zabawkę.
    Przedziwną, dodajmy od razu.
    Siedziała na krzesełku, wyciągając łapy i trzy113 .
    mała przed sobą coś na kształt czyneli.
    Była na kręcana, z kluczykiem w plecach.
    Po chwili zro zumiałem, \e to pozytywka.
    Chłopiec nakręcił ją i wprawił w ruch.
    Machała łapkami, jakby waliła w czynele, a z jej brzucha płynęła piskliwa
    melodia.
    Rozpoznałem ją bez trudu: Yankee Doodle Dandy.
    Chłopak się zaciekawił, wziął małpkę do ręki i oglądał na wszystkie
    strony, \eby sprawdzić, jak działa.
    Kiedy przestała grać, nakręcił ją od nowa.
    Po chwili pogmerałjej na plecach i podwinął kubraczek, w który była ubrana.
    Potem podchodzi do mnie i grzecznie pyta po angielsku: "Ma pan mo\e scyzo ryk,
    mesje?
    ". Pewnie, \e miałem.
    W moim zawodzie często muszę ostrzyć ołówek.
    Podałem mu otwarty nó\.
    On jednak, zamiast rozciąć zabawkę, u\ył ostrza jako śrubokrętu i poluzował
    cztery małe śrubki.
    Zdjął blaszkę, zerknął do środka korpusu.
    ,,Koniec z małpką" myślę sobie, ale to nieprawda.
    Dzieciak był bardzo bystry i po prostu chciał poznać ruchy mechanizmu.
    Ja dotąd nie rozgryzłem, jak działa otwieracz do kapsli.
    ,,Ciekawe" mówi i podchodzi do mnie.
    Patrzę na gąszcz kółek, drutów, sprę\yn, dzwonków i nitów.
    "Widzi pan?
    Ka\dy obrót kluczyka napina tę sprę \ynę.
    Zupełnie jak w zegarku, tyle \e du\o większą i twardszą".
    ,,Rzeczywiście" powiadam, modląc się w głębi duszy, \eby skończył z tym
    wszystkim i zagrał Yankee Doodle, zanim mama wróci.
    Nic z tego.
    114 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.