Home
Saga rodu Michorowskich 02 CĂłrka Michorowskich RohĂłczanka Anna
Longin Jan Okoń Trylogia Indiańska. Tom III Śladami Tecumseha
Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 6 PowrĂłt Imperatora
Dołęga Mostowicz Tadeusz Bracia Dalcz i S ka tom II
Clancy Thomas Leo (Tom) 5 Zwiadowcy 3 Walka Kołowa
COBIT wytyczne zarzć…dzania
Ross Kathryn Kolacja w Weronie(1)
Jennifer R. 01 Alt. (tśÂ‚um. nieoficjalne)
K. S. Rutkowski W niewoli seksu
Bond Stephanie Być‡ gwiazda
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katafel.pev.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    przebrać po pracy w obejściu.
     SÅ‚ucham.
    Tiril uśmiechnęła się do niego.
     Grüss Gott  pozdrowiÅ‚a go uprzejmie.  Prosimy wybaczyć, że prze-
    szkadzamy, ale moja matka pochodzi z Habsburgów, jest siostrą cesarza, i gdyby
    było można, to bardzo byśmy chcieli zobaczyć Zachodni Habichtsburg.
    119
    Człowiek w bramie pochylił się tak, że czołem prawie dotykał progu.
     Ale, wasza wysokość. . . nie spodziewaliśmy się, przyjęlibyśmy panią z ca-
    łą wspaniałością, przygotowalibyśmy odpowiedni posiłek, gdyby wasza miłość
    zechciała nas uprzedzić, to my byśmy. . .
    Tiril starała się go uspokoić, władczym gestem uniosła rękę.
     Nie trzeba, nie! Zboczyliśmy z drogi pod wpływem impulsu. Przejeżdżali-
    śmy tędy i przyszła nam ochota, żeby obejrzeć okolice, z których pochodzą Habs-
    burgowie. A poza tym my jesteśmy zwyczajnymi ludzmi, ponieważ mój ojciec
    wywodzi się ze szlachty niższego stanu, mąż zaś w ogóle nie jest szlachcicem.
    Dlatego rzadko posługuję się moim książęcym nazwiskiem, a jeśli już, to robię to
    bardzo dyskretnie. Chciałam po prostu obejrzeć to, co zostało ze starego zamku,
    a myślałam, że nie będzie to możliwe, jeśli nie powiem, kim jestem.
     Oczywiście, wasza wysokość. Proszę wejść, z radością oprowadzę państwa
    po zamku, a tymczasem moja żona zajmie się wieczerzą. Jesteśmy tutaj zarządca-
    mi i przez cały rok mieszkamy w zamku.
    Troje podróżnych z zadowoleniem przyjęło wiadomość, że w zamku nie ma
    nikogo z rodu Habsburgów. Nikt z książęcego domu nic przecież o Tiril nie wie-
    dział.
     Skąd miałaś pewność, że nie ma tu nikogo z rodziny?  zapytał Móri po
    norwesku, gdy znalezli się już za furtą.
     A czyż nie wywiesza się flagi na wieży, kiedy pan zamku znajduje się
    w domu?  odpowiedziała szeptem.
     Racja!
     Niezła robota, Tiril  pochwalił Erling.
    A Tiril była jeszcze na tyle młoda, że zarumieniła się pod wpływem tej po-
    chwały.
    Zaproponowano im nocleg, co przyjęli z radością. To rozwiązywało proble-
    my bytowe, a ponadto będą mieli czas rozejrzeć się po zamku. Syn gospodarzy
    zaopiekował się końmi, był to bardzo sympatyczny chłopiec, którego polubili od
    pierwszego wejrzenia.
    Przyjemnie było znalezć się pod dachem po całym dniu w siodle. Nie robili
    popasów dokładnie tak samo jak w latach młodości. Musieli jednak stwierdzić, że
    chyba nie są już tacy młodzi. Wygodne życie smakowało bardziej niż dawnymi
    czasy.
    Kiedy siedzieli w hallu o potężnym sklepieniu, czekając na zarządcę, Erling
    powiedział:
     Mój Boże, jak wspaniale być znowu z wami! Tamte lata. . . Nie chciałbym
    mówić o Catherine. Móri, jesteś pewien, że znajdujemy się na właściwym tropie?
     Absolutnie! Powietrze wokół nas jest tak nabrzmiałe grozą, że aż cuchnie.
     Wokół nas, powiadasz?
     Tak. Chociaż teraz jest jakby spokojniej.
    120
     Czy to dobrze?
     Dla nas dobrze akurat w tej chwili. Ale dla naszej sprawy nie.
    Przyszedł zarządca ze swoją bardzo tęgą żoną.
     O, wiele lat minęło od czasu, kiedy mieliśmy ostatnią wizytę kogoś z Habs-
    burgów  powiedziała przejęta i z zakłopotaniem ukłoniła się głęboko.  Aaska-
    wa pani. . . Witajcie! Witajcie wszyscy! To dla nas wielki zaszczyt. Robimy w tym
    zamku, co tylko możemy.
     I nikt was nie odwiedza? To musi być smutne. Zamek znajduje się w znako-
    mitym stanie. Muszę powiedzieć o tym mojej matce, a ona przekaże wiadomość
    cesarzowi.
     Dziękujemy waszej miłości za życzliwość.
    Erling i Móri wymienili spojrzenia. Zdumiewało ich, z jaką łatwością Tiril
    wczuwa się w książęcą rolę, z jakim przekonaniem wypowiada słowa. Jakby się
    do tego urodziła.
    No i przecież mimo wszystko tak było.
    Cieszyli się, że w jej osobowości nie ma najmniejszych śladów ojcowskiego
    dziedzictwa  po biskupie Engelbercie.
    Zarządca zabrał gości na oglądanie zamku, a jego syn towarzyszył im z wielką
    ochotą. Wspinali się po kamiennych schodach, wyglądali przez niezliczone okna [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.