Home MiloĹĄ JesenskĂ˝ & Robert LeĹniakiewicz Tajemnica ksiÄĹźycowej jaskini 4 Robert A. Haasler Ĺťycie seksualne ksiÄĹźy Roberts Nora Klucze Klucz ĹwiatĹa Howard Robert E. Conan i Skarb Tranicosa Roberts Nora Komu zaufaÄ Cartland Barbara Ognista krew Drummond June Brzemić winy Bray Libba Magiczny Krć g 01 Mroczny Sekret Kraszewski Józef Ignacy Boleszczyce FM Busby Long View 1 Star Rebel |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] dookoła wyspy? - Jason pokazał na sam cypel i samotną sylwetkę transportera odizolowaną i bezpieczną na małym wybiegu przed jaskiniami - tam jest ...wiesz co... - Wiem - pilot potaknął i zniżył maszynę - ale to będzie tylko jeden raz. Drugi raz będą czekać na nas z działkami do góry. - Niech czekają. Drugi raz pukniemy ich z ziemi - Jason pokazał palcem miejsce na mapografie - sam szczyt Jaskiń. Oni tam mają lądowisko dla Hooverów i nic do ochrony. - To miejsce, z dołu, widać jak na wystawie i to jest patelnia - sprzeciwił się drugi pilot - ukropią nas w dziesięć sekund. - Tylko Hoover. My zdążymy schować się w korytarzu prowadzącym do jaskiń. I my uderzymy na nich od tyłu i od góry. Nawet jak ich nie zniszczymy, to zawsze zwiążemy ogniem i damy czas na ewakuację cywili. - Tutaj lecą cybergliny - burknął nawigator nasłuchujący wieści z szerokiego eteru - będą za godzinę, może mniej. Idą co dała fabryka. Też mają nasłuch. Wiedzą o nas... z wysokiej orbity wali się też jakiś ciężki kaliber. Oni mają korwety... - Gwarancja, że ktoś nas pomści - Jason zgniótł puszkę i jak by nigdy nic beknął głęboko i zdrowo - cholerna Coke daje mi gazy. Okay. Panie i panowie, zapraszam do tańca. Joe? Jak pakuneczki? - Się robią. Mam już trzydzieści. - To naszykuj dziesięć i mierz w ten transporter. Allan? Ustal liderów grup i kolejność w linii desantu. Jak tylko skończymy z atomówami, grzejemy resztę i wio na sam szczyt a tam skaczemy do jaskiń i to szybko, bardzo szybko, zrozumiano? - Tak jest - głos Allana utonął w nagłym ryku dopalaczy, bowiem panowie piloci woleli polegać nie tylko na wirnikach i płatach nośnych, ale też na odrzutowych turbinach zamieniających Hoovera w bardzo szybki i zwinny odrzutowiec. - Na kursie. W celu. Gotowi! Atak! Maszyna poszła skosem, nisko, tuż nad wodą i prawie przy samym brzegu strzeliła do góry, łagodnym łukiem pokonując szeroką balustradę i zaczajony za nią transporter. - Teraz, Joe! Teraz! Joe nie potrzebował zachęty. Wisząc na pasach w odsuniętych na bok drzwiach sypał ciężkimi paczkami jak święty Mikołaj prezentami. I to były nieliche podarki, bowiem Hoover aż podskoczył, gdy pierwsze zawiniątko uderzyło w kamienną płytę tuż przed celem. - O kurrr... - obaj piloci walczyli o utrzymanie maszyny w ciasnym zakręcie, który wyniósł by ich nad pancerne łby Transgrabów, lecz to nie było możliwe, gdyż za ich ogonem wyrosła ogromna fontanna ognia i twarda pięść wybuchu wyrzuciła ich wysoko i daleko poza obszar, tak półwyspu jak widzialności. Eksplozja, nienaturalnie wielka w porównaniu z ilością granatów zdała się produkować jakieś ogromne chmury czarnego dymu, który tryskał z każdego wejścia, wyjścia i okna. - No i co teraz? - piloci opanowali lot i oceniali straty - urwało nam jedną turbinę, płaty ledwo wiszą, wirnik sygnalizuje przegrzanie. - To była atomówa? - spytał ktoś z tyłu. - Skąd. Nas by odparowało w ułamku sekundy - Jason sam był ciekaw jakie to diabelskie ognie obudzili atakując transporter. - Paliwo i chemikalia - ocenił nawigator - widocznie jedna z paczek wpadła do szybu wywiewnika i detonowała wewnątrz magazynów. Ja to znam. Tak pali się tylko nafta i parafiny. - Może nie tylko? - Jason widząc szereg ostrzegawczych sygnałów zapalonych na konsoli pilotażu, zdecydował się wrócić i dokończyć co zaczęli - ...sprawdzimy, ale nie od góry. Tam jest wulkan pełen ognia. Wylądujemy na plaży, na samym końcu cypla po tej stronie gdzie jest transporter. Przy obecnym zadymieniu plus mrok nocy, mamy szansę podejść do Jaskiń bez rozpoznania i obrzucić granatami resztę maszyn. Pamiętajcie jednak o maskach gazowych oraz noktowizorach, gdyż te dymy coś za tłuste i gęste. Mogą być z nafty a mogą być z trujących chemikalii. - Bojowe gazy - podpowiedział nawigator - Jowiszanie są specami w chemii organicznej, prawda? - Oraz klonach i klonowaniu. To mogą być ich klony lub elementy montażowe - wtrąciła Hanna Platt - wiecie, nóżki, oczki, włoski, tłuszcz, kości... o te to się palą dobrze... - Lleeeghhh!! - ktoś w tylnych rzędach puścił głośnego pawia i ich przetłoczony Hoover zaczął cuchnąć jak prawdziwie wojskowa maszyna. Mdląco i gówniano. - Co to jest! - Jason kamiennym wzrokiem usztywnił wszystkich chętnych do naśladownictwa - zebrać swoje pakunki i broń. Lądujemy i to ma być jak na manewrach. Biegiem i pod sznurek... - Sir, my jeszcze, nigdy, nawet nie na symulatorze - słabo zaooponowała jakaś drobna dziewczyna nosząca hełm wpadający jej na nos. - To dobrze - ucieszył się kapitan - nie zdążyliście zgłupieć do reszty. A ty, poprowadzisz pierwszą grupę. Macie mi zabezpieczyć transporter i zbadać czy nie jest gorący . Głowice zawsze ciekną. Joe? Wez pyskatą na szpicę. - No problemo - Joe wyszczerzył się do zmartwiałej dziewczyny - no co? Będę za tobą. Jak masz na imię, modelko? - ...ja? Ja nie pamiętam ...sir... - wystękała tamta, szczękając zębami. - Nie ma znaczenia - Joe odsunął drzwi i pokazując na brudne fale bijące o czarny piasek, dodał - skacz Modelko. - Ja nie jestem - zaoponowała dziewczyna, lecz popchnięta w ramię wypadła z kabiny i upadła. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||