Home MiloĹĄ JesenskĂ˝ & Robert LeĹniakiewicz Tajemnica ksiÄĹźycowej jaskini 4 Robert A. Haasler Ĺťycie seksualne ksiÄĹźy Howard Robert E. Conan i Skarb Tranicosa Armageddon_ The Musical Robert Rankin Heinlein, Robert A Between Planets Egholm Elsebeth Ukryte wady James Patterson Pocztówkowi zabójcy Alta J. LaDage Occult Psychology Jack L. Chalker Downtiming the Night S 1025. McKay Emily Gorć ce popośÂudnie |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] densu, gdzie na półce stał słoik z ulubionymi gumisia- mi Jurija. - Ani się waż, Gideon - ostrzegł Zack. - Tylko jednego, tatusiu - prosił chłopiec z miną niewiniątka. - Dziadek pozwolił. - Nie wątpię. - Zack wstał, chwycił syna w pasie i podrzucił do góry. - Ej, mamusiu, łap. Wprawa i refleks sprawiły, że Rachel chwyciła sy na w locie. Podeszła do Freddie. - A gdzież to się podziewa nasz Nick? - spytała. To samo pytanie zadawała sobie właśnie Freddie. - Jestem pewna, że zaraz przyjdzie. Nigdy nie opuściłby obiadu. Wczoraj z nim rozmawiałam. Ale nie mógł, a może nie chciał przekazać jej opinii producentów na temat ich wspólnego dzieła. Czekanie było dla niej jak siedzenie na rozżarzonych węglach. Przecież do czekania powinnam się już była przy zwyczaić, pomyślała wzdychając. Czekam na Nicka od dziesięciu lat. Nie zwracała uwagi na gwar toczących się wokół rozmów. Słowa przepływały jej mimo uszu. Wstała i torując sobie drogę między dziećmi i porozrzucany- 88 CZEKAJC NA NICKA j mi zabawkami, udała się do kuchni. Przy stole zastała Bess przyprawiającą sałatę i Nadię stojącą przy kuchni. Obrzuciła wzrokiem pomieszczenie. Podobało jej się to miejsce z zawsze zastawionymi blatami, z lo dówką całą pokrytą kolorowymi rysunkami dzieci. Na kuchence zawsze coś się gotowało, a słoik z her batnikami nigdy nie był pusty. Właśnie takie pozorne drobiazgi stanowią o domo wej atmosferze. Pewnego dnia, przyrzekła sobie, i ja będę mieć taką kuchnię. - Babciu. - Freddie pocałowała Nadię w rozgrza ny policzek. Poczuła delikatny zapach lawendy, zmie szany z aromatem pieczonego mięsa. - Pomóc ci w czymś? - spytała. - Nie, dziecko. Usiądz, nalej sobie wina. Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. - Mnie pozwoliła tylko dlatego - powiedziała Bess - żebym się czegoś nauczyła. Nadia uważa, że powinnam wreszcie przestać przygotowywać posiłki za pomocą telefonu, jedynego sprzętu kuchennego, jakiego używam. - Wszystkie moje dzieci umieją gotować - oświadczyła Nadia z odcieniem dumy w głosie. - Nick nie - mruknęła Freddie i skubnęła rzod kiewkę. - Nie mówiłam, że wszyscy gotują dobrze. - Na dia wyrabiała ciasto na kluski. Była niedużą, ale silną kobietą, z siwymi już włosami i pogodną, zawsze uśmiechniętą twarzą. Jej spokój, uświadomiła sobie nagle Freddie, wynikał z tego, że była szczęśliwa. CZEKAJC NA NICKA 89 Wiek wyżłobił parę zmarszczek na jej twarzy, ale żadna nie była zmarszczką smutku i niezadowolenia z życia. - Kiedy się nauczysz - Nadia wskazała drewnianą łopatką w kierunku Bess - będziesz mogła uczyć swoje dzieci. - Przerażająca wizja. - Bess udała, że skóra jej cierpnie na samą myśl o tym. - Właśnie w zeszłym tygodniu Carmen wysypała sobie na głowę całą toreb kę mąki, a potem dodała jeszcze jajka. - Nauczysz ją gotować - uśmiechnęła się Nadia. - Synów też. Dam ci przepisy, które dostałam od mojej mamy. Freddie, przyrządzasz kurczaka tak, jak cię nauczyłam? - Oczywiście, babciu. - Freddie posłała Bess poro zumiewawczy uśmiech. - Kiedy już się zadomowię w nowym mieszkaniu, zaproszę was z dziadkiem na pra wdziwą ucztę. - Akurat - mruknęła Bess. Z pokoju zaczęły dobiegać głośne okrzyki powita nia i radości. Kiedy hałas wzmógł się do granic wy trzymałości, Nadia otworzyła piekarnik, żeby spraw dzić pieczeń. - Przyszedł Nick - oznajmiła. - Zaraz siadamy do obiadu. Freddie wstała i jak gdyby nigdy nic, sięgnęła po dzbanek z winem stojący na szafce. - Napijesz się czegoś zimnego, ciociu Bess? - spytała. - Może soku. - Bess z namaszczeniem kroiła ogó rek w cieniutkie plasterki. - Jak tam mecz? 90 CZEKAJC NA NICKA - Też się nad tym zastanawiałam - mruknęła Fred die, gdy nagle drzwi do kuchni otworzyły się z trza skiem. W progu stanął Nick, z ogromnym bukietem kwia tów w jednej ręce, z dziewczynką na drugiej i z mal cem uczepionym nogi. - Przepraszam za spóznienie. - Wręczył bukiet Nadii i ucałował ją siarczyście w oba policzki. - Czy chcesz mnie przekupić kwiatami? - roze śmiała się. - Udało się? - zażartował. - Zawsze ten sam. - Popatrzyła na niego z rozczu leniem. - Włóż je do wody. Wez tamten wazon. - Wskazała na szafkę przy drzwiach. Nie zwracając uwagi na czepiające się go dzieci, Nick podszedł do szafki. - Same smakołyki - powiedział. - Coś, co lubią małe dziewczynki. - Uśmiechnął się do Laurel i skub- nął ją w policzek. Zapiszczała z radości i przytuliła się do niego. - Na ręce, Nick. Ja też chcę na ręce. Nick popatrzył w dół na chłopca uczepionego jego dżinsów. - Zaczekaj, aż będę miał wolną rękę, Kyle. - Kyle, zostaw Nicka w spokoju - włączyła się Bess, biorąc od Freddie szklankę soku. - Ale mamo, on wziął Laurel - skarżył się chło piec. - Poczekaj na swoją kolej. - Nick włożył kwiaty do wazonu, schylił się i podniósł chłopca. Z Laurel na CZEKAJC NA NICKA 91 jednym, z Kyle'em na drugim ramieniu, odwrócił się i popatrzył na Freddie. - Cześć, mała. Jak leci? - Ty mi powiedz. - Spoglądała na niego znad kie liszka i przeklinała go w duchu, że wygląda tak pięk nie, z dziećmi na rękach, ze wzrokiem obserwującym ją z serdeczną życzliwością. - Miałeś wiadomość od Reeda? - Jest niedziela - przypomniał jej. - Wyjechał z rodziną do Hamptons albo do Bar Harbor albo gdzieś tam jeszcze. Za parę dni się odezwie. Za parę dni to ona eksploduje. - Musiał jakoś zareagować. - Niezupełnie. - Przesłuchał taśmę? - Oczywiście, że tak. Kyle szarpał Nicka za włosy, domagając się, by zwrócił na niego uwagę. W końcu rozpłakał się i wy ciągnął ręce do Freddie. Wzięła go od Nicka. - A więc co powiedział po przesłuchaniu taśmy? - Niewiele. - Musiał coś powiedzieć - nalegała. - Zwrócić na coś uwagę. Niemożliwe, żeby nie powiedział ani słowa. Nick tylko wzruszył ramionami. Sięgnął po plasterek marchewki z sałatki Bess, ale ta uderzyła go w rękę. - No wiesz! - obruszył się. - Przecież nikt nie widzi. - Ja widzę. I to ja się staram, żeby sałatka pięknie wyglądała. Obieram jarzyny, układam je, a ty chcesz mi zepsuć kompozycję. Możesz wziąć to. - Wręczyła mu marchew, którą dopiero zamierzała pokroić. 92 CZEKAJC NA NICKA - Dzięki. A swoją drogą, Freddie, dlaczego nie zajmiesz się przez parę dni domem? - Ugryzł kawałek marchewki i zaczął ją przeżuwać. Obserwował Freddie. Lubił, gdy jej wzrok zmie niał się ze spokojnego w gniewny, gdy wydymała wargi, dając upust złości. - Kup parę drobiazgów do nowego mieszkania. Kiedy tylko będę coś wiedział, skontaktuję się z tobą. - Chcesz, żebym tak po prostu czekała? Jakby na znak solidarności z Freddie, Kyle położył główkę na jej ramieniu i spojrzał spode łba na Nicka. - Chcesz, żebym tak po prostu czekała? - powtó rzył, naśladując ton jej głosu. Nick roześmiał się ubawiony. - To jest myśl. I niech ci czasem nie przyjdzie do głowy samej dzwonić do Valentine'a. Stary przyjaciel rodziny czy nie, ale ja nie uznaję takich praktyk. Mogła na to tylko odpowiedzieć milczeniem, po nieważ rozważała już taką ewentualność. - Nie wiem, dlaczego to miałoby... - zaczęła. - Nie - uciął krótko i wręczywszy jej resztę mar chewki, wyszedł z kuchni. - Uparty i zawzięty, na dodatek przemądrzały, wszystko wie najlepiej - burczała Freddie. - Wie najlepiej - powtórzył Kyle niczym echo. - Ciociu - Freddie zwróciła się do Bess. - Czy ty wykorzystujesz czasem swoje znajomości? Bess ze zdwojoną uwagą zajęła się krojeniem pie czarek. - Wiesz, czasami mi się to zdarza. CZEKAJC NA NICKA 93 - Co za wiercipicta - burknęła Freddie, z trudem utrzymując Kyle' a na rękach. - Wielcipięta - powtórzył chłopiec, gdy wycho [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||