Home Krzysztonâ_Barbara_ _Kapitan_Derko_ _Czlowiek_w_czarnym_kapeluszu Baxter Mary Lynn NajwaĹźniejsza noc 02 Carolyn Zane Noc Juliet Jerzy KrzysztoĹ ''ObĹÄd''(1) Pilcher Rosamunde Dziki tymianek William Shatner Tek War 4 Tek Vengeance Banks Iain M. UwikśÂanie Jack London Tales of the Klondike Heroes And Fools dowcipy |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] jak tylko mogli głosili wszem i wobec peany na temat swojej wiary. On zdecydował się na tajemnicę, dyskrecję i elitarność. Jego stowarzyszenie było zawsze tajne, surowe w obyczajach, skuteczne, ale i bezwzględne. Marcellin był bardzo bogaty. Jego majątek przejęli następcy i wielokrotnie go pomnożyli. Przy całym krytycyzmie dotyczącym aurelitów, trzeba przyznać, że to akurat jest wyjątkowo imponujące. Nie rozkradano, nie nadużywano, a kiedy ktoś próbował imać się oszustwa, bardzo surowo za to karano. Chętnie pracowano też dla nich na dworach całej Europy. Wszędzie można było znalezć niezadowolonych, zazdrosnych, zawiedzionych, ale ambitnych dworaków. Swoich szpiegów mistrzowie rzadko wprowadzali w zasady ich wiary, ale zawsze świetnie takim pracownikom płacono. Dlatego jeśli gdziekolwiek działo się cokolwiek, co mogłoby zainteresować aurelitów, dowiadywali się o tym niemal natychmiast. Prawda, młody wikingu z Jelling? Profesor przeniósł wzrok na Krzysztofa. A więc jaki jest plan? spytał spokojnie Lorent. Wyglądało na to, że śniadanie dobiegło końca. Link uniósł się wolno, podszedł do kredensu stojącego pod ścianą i wyjął z jednej z małych szufladek fajkę. Nie będzie wam przeszkadzało? spytał na wszelki wypadek. Cała trójka pokręciła przecząco głowami. Pani doktor, a nawet pan profesor Wilecki są tutaj przypadkowo. Link zapełnił fajkę tytoniem, a następnie zapalił ją. Byłem pewien, że Kapłan dotrze do mnie samotnie. Ale przemyślałem sytuację i sądzę, że dla każdego znajdzie się rola w tym, co zamierzam wam zaproponować. Ola poruszyła się niepewnie na krześle, a Wilecki nerwowo zlustrował otoczenie, jakby szukał czegoś, czego nie spodziewał się znalezć. Profesorze podjął lekko zmieszany. My nie znamy się na takich sprawach. Ja jestem naukowcem, a pani doktor zajmuje się leczeniem nerwowo i umysłowo chorych. Nie sądzę, abyśmy się mogli tu na coś przydać. Też tak uważam dołączyła się bardzo tym razem zgodna z Bogusiem Ola. Widział pan, jak wyglądał nasz skok na katedrę! Myślę, że oboje państwo się mylicie zaprzeczył Link. Ale to będzie wasz wybór. Po prostu mnie wysłuchajcie. Zaproponuję wam rozwiązanie, dzięki któremu będziecie mieli szansę wrócić do pracy, do normalnego życia. Sambierska i Wilecki spojrzeli po sobie. Jeśli to się uda mruknęła cicho lekarka po polsku do wciąż zakłopotanego sąsiada z fotela obok pójdę z tobą do łóżka. Wilecki wstał i podniósł palec do góry, jakby zgłaszał się do odpowiedzi. Po przemyśleniu stwierdzam, że pański plan z pewnością jest godny uwagi. Stawiam się do pana dyspozycji! rzekł głośno. Luigi Balea wyjął z szafy neseser, a następnie włożył do niego wszystkie uprzednio przygotowane rzeczy. Nie śpieszył się, ale nie zamierzał też tracić niepotrzebnie czasu. Zerknął na zegarek, dyskretnie wyjrzał przez okno i usiadł na chwilę na krześle. Zamknął oczy i postanowił kilka chwil poświęcić medytacji. Do pokoju wszedł Iosif Punin. Jestem gotowy rzucił z progu. Wyjeżdżamy za pięć minut. Balea otworzył oczy i ponownie popatrzył w stronę okna. Tomasz nie odpowiada pod żadnym z telefonów mruknął Punin niedbale, jakby nigdy nic. Słucham?! Luigi sprytnie udał zdziwienie. Jego zachowanie jest dziwne, mój bracie. Może powinniśmy go odszukać. I to jak najszybciej. Aurelita zacisnął mocno wargi. Balea przyjrzał się uważnie twarzy Iosifa. Wiesz przecież, że musimy natychmiast wyjechać. Mam sygnał, że Kapłan pojawił się w Wiedniu. Tomasz nie odbiera telefonu, którego nigdy nie powinien wyłączać. To bardzo niepokojące. Sprawdzę go przytaknął Luigi. W razie czego wydam odpowiednie rozkazy. My nie możemy teraz się tym zajmować. Posłuchaj... Punin nie dokończył, bo drzwi ponownie się otworzyły i stanął w nich Emil. Bracia... zaczął, ale szybko za nim pojawiła się smukła postać Adera Rode, i Polak zamilkł. Zarówno Luigi, jak i Iosif pamiętali go jeszcze z dzieciństwa. Był ich pierwszym nauczycielem filozofii, walki wręcz, medytacji i sztuki przetrwania w naturze. Starszy od nich przynajmniej o trzydzieści lat, ale czas okazał się dla niego łaskawy. Włosy nawet w części mu nie posiwiały, w oczach nie odbijało się zmęczenie, a ciało jak dawniej było szczupłe, idealnie niemal wyprostowane, dostojne. Obaj pamiętali jego surowe metody, ale z czasem docenili też wielkość mistrza z Bonn. Chłopcom jeszcze długo po jego wyjezdzie śnił się głód w nieprzyjaznym, wielkim lesie, nieludzkie zmęczenie, trudne do opanowania pragnienie. Rode uczył umiejętności przetrwania w takich warunkach. Pokazywał, jak zespalać się z naturą, czerpać z niej siłę, pożywienie, energię. Jak być niewidzialnym, szybkim, przebiegłym. Gdy na rozkaz ojca powrócił pózniej do Niemiec, dalsza nauka zdawała się już łatwiejsza, bardziej przejrzysta, a nawet bardziej odarta z wzbudzających lęk tajemnic. Widać nie byłem na tyle dobrym preceptorem, aby nauczyć was sztuki zachowywania uczuć dla umysłu, a nie malowania nimi całej twarzy rzekł chłodno, wchodząc do środka. Rzeczywiście, zdziwienie obu aurelitów było ogromne. Mistrzu zaczął Balea. Twoja obecność tutaj jest dla nas niespodzianką. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||