Home
Krzyszton„_Barbara_ _Kapitan_Derko_ _Czlowiek_w_czarnym_kapeluszu
08 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Kapitan Nemo
Pratchett_Terry_ _Dywan
Karol Marks – Kapitał stały i kapitał zmienny (1867 rok)
Morgan Sarah Ucieczka do Aten
Denis Dutton On Cold Reading
Cykl Pan Samochodzik (37) Wilhelm Gustloff Sebastian Miernicki
Frankowski, Leo Stargard 7 Conrad's Time Machine
James Axler Deathlands 044 Crucible of Time
Courtney Ryan W stronć™ domu
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • commandos.opx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    swoje nogi i cień robił to samo. Wszystko jest w porządku.
    Pomacał się po głowie tam, gdzie uderzyła go piłka i zrobił jeden krok. Tym
    razem cień nie poszedł za nim, ale wyprzedził go i machał na niego ręką ponagla-
    jąc go:  Zmiało, Piotrusiu, chodz! Poszedł posłusznie, nie zastanawiając się już,
    czy to, co go spotyka, jest możliwe. Cień pokazywał w dół na jakiś otwór. Piotr
    odsunął pnącza i trawę przykrywające drzewo i pochylił się. Zobaczył w promie-
    niu słońca zarys twarzy wyryty w korze, oczy, nos i usta rozciągnięte jakby ktoś. . .
    piał.
    129
    I było jeszcze coś. Na pniu wyryto też imiona, imiona z zamierzchłej prze-
    szłości, którą utracił, jak sądził, na zawsze: PISZCZAAKA, KDZIOREK, DRO-
    BINKA, STALÓWKA, JANEK, MICHAA.
     Zapomniani na tak długo  uświadomił sobie Piotr, posuwając palcem po
    wyżłobieniach w korze i czując w dotyku coś znajomego. Zapomniani wraz z utra-
    tą dzieciństwa. Zapomniani wraz z dorosłością. Piszczałka  szepnął.  Wen-
    dy. . . 
    I nagle odsłoniło się wejście prowadzące gdzieś w głąb drzewa. Piotr zawahał
    się przez chwilę, ale zaraz zaczął wciskać się do środka. Panowała tam ciemność
    i przejście było bardzo wąskie, ale wsuwał się dalej, czując, że właśnie tam czeka
    na niego to, co utracił.
    W połowie drogi utknął jak korek w butelce. Naparł rękami na ścianki i pchnął.
    Nagle runął w dół i wylądował na czworakach.
    Wejście zamknęło się za nim. Piotr zaczął szukać po omacku czegoś, o co
    mógłby się oprzeć i wstać.
    W mroku błysnęło światełko, które przybliżało się do niego, świecąc coraz
    jaśniej, i nagle pojawiła się przed nim wróżka Dzwoneczek w powłóczystej sukni
    z koronki i atłasu, błyszczącej kolorami tęczy i wschodów i zachodów słońca.
     Czekałam na ciebie, Piotrusiu  powiedziała.
    Piotr wpatrywał się w nią bez słowa.
     Czemu nic nie mówisz?
     Aadnie wyglÄ…dasz, Dzwoneczku.
     Aadnie?
     Pięknie.
    Zarumieniła się i złożyła mu ukłon wróżek, wygładzając fałdy sukni.
     Podoba ci się?  zapytała i zakręciła się w koło.
    Uśmiechnął się jak nieśmiały chłopiec i potaknął.
     Bardzo  podszedł do niej i nachylił się.  Co to za okazja, Dzwoneczku?
     Ty. Wróciłeś do domu, ty głupi ośle.
    Piotr zmieszał się i pomacał ostrożnie swój guz na głowie.
     Do domu?  powtórzył z powątpiewaniem.
    Wróżka zaczęła jaśnieć, rozświetlając powoli wszystko wokół i rozpraszając
    panującą ciemność.
    Piotr rozejrzał się ze zdumieniem. Stał w podziemnej sali wykopanej pod
    pniem Nibydrzewa. W jednym końcu był ogromny kominek, poczerniały i wy-
    gasły, a w drugim leżały szczątki bujanego fotela i dużej kołyski. W środku po-
    koju wystawał z ziemi pień, który mógł niegdyś służyć jako stół. Wszystko było
    osmalone ogniem, a czystą niegdyś podłogę porastały teraz grzyby.
     Znam to miejsce!  pomyślał niespokojnie.
     Co tu się stało?  zapytał wróżkę, przyglądając się śladom zniszczeń.
     Hak  odpowiedziała.
    130
     Hak?
     Owszem, Piotrusiu. Hak spalił to wszystko, kiedy nie wracałeś.
    Piotr zaczął oglądać szczątki zgarnięte w kąt. Delikatnie, niemal z czcią, pod-
    nosił kawałki czegoś, co było niegdyś małym drewnianym domkiem krytym strze-
    chÄ….
    Drżały mu ręce.
     Wendy  westchnął.  To jest. . . to jest domek Wendy. Piszczałka i Sta-
    lówka zbudowali go dla niej. Były tam sztuczne róże i kapelusz Janka zamiast
    komina.  Dzwoneczku, ja to pamiętam!  jęknął.
    Obrócił się.
     To jest podziemny dom!  podszedł do szczątków bujanego fotela. 
    Wendy siadywała w nim i opowiadała nam bajki  ale nie stał tu, tylko tam!
    Kiedy wracaliśmy z naszych wypraw, Wendy cerowała nam skarpetki. Ona tu
    spała. Dzwoneczku, Dzwoneczku, ty też tu mieszkałaś, o tutaj! A łóżko małego
    Michała było tutaj! A Janek spał tutaj!
    Wskazywał kolejne miejsca, a słowa same cisnęły mu się na usta. Wróżka
    przyglądała mu się z zapartym tchem, a na jej twarzy malował się zachwyt.
    Nagle przystanął. Ukląkł, rozgarnął popiół i podniósł starego, wytartego
    niedzwiadka z jednym okiem.
     Misio. Mój Misio  szepnął.
    Podniósł wzrok i spojrzał gdzieś przed siebie.
     Był ze mną zawsze w wózku. Moja mama. . .  wzruszył się.  Pamiętam
    jak moja mama. . .
     Co mama, Piotrusiu? Czy pamiętasz ją? Opowiedz mi!
     Pamiętam ją. . . moją mamę. . . i mojego tatę. . . jak patrzą na mnie, mówią,
    że jak będę duży, pójdę do najlepszych szkół. . .
    Stare, utracone wspomnienia ożyły na nowo z wielką mocą.
    Był malutki, leżał w swoim wózeczku, zawinięty w niebieską kołderkę, i patrzył
    w niebo na przepływające obłoki i szybujące ptaki. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.