Home Frederik Pohl & C. M. Kornbluth Search the Sky Rachel Morgan 4 A Fistfull of Charms Mandy M. Roth simmering seductions Dziesieciu murzynkow Agatha Christie Joel Rosenberg [Jihad 04] The Copper Scroll Morey Trish SpeśÂnione marzenie Hammerhead SMT Pulse Induction Metal Detector opt2 Scott Lewis Dr Joe Vitale Marketing Impulsowy Piers Anthony Pamiec absolutna 02. Burnes_Carolin_Detektyw_o_kocim_spojrzeniu |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] dałem jej tę zapalniczkę. Wydawało mi się, że jest z niej naprawdę zadowolona. Ale zastana- wiałem się, czy jej przypadkiem nie uraziłem pytając ją tak wprost. Jak już panu mówiłem, u nas w Covington, w Kentucky, nie ma takich miejsc. A może i są, tylko ja nic o nich nie wiem. Ale co pan sądzi, jak powinienem był postąpić z Miss Rorty? Tak jak zrobiłeś odpowiedziałem. Gdyby chciała pieniędzy, powiedziałaby ci o tym wprost. Gdzie mieszkasz? W YMCA powiedział prawie zasypiając. W Covington, Kentucky, byłem członkiem YMCA i zachowałem swoje członkostwo. Zakwaterowali mnie, bo jestem czło- nkiem. Astronauci zawsze mają wszelkie możliwe kłopoty, Doc. Kłopoty z kobietami, kłopo- ty z hotelami, kłopoty z rodzinami, kłopoty z religią. Wychowałem się jako baptysta, ale gdzie jest niebo, co? Kiedy byłem ostatni raz w domu, zanim czerwone linie zrobiły się takie gęste, zapytałem wielebnego Chitwooda... Doc, pan nie jest duchownym, prawda? Mam nadzieję, że nie powiedziałem nic takiego, czym bym pana uraził. Nie powiedziałeś, synu zapewniłem go. Nie powiedziałeś. Doprowadziłem go do ulicy i poczekałem na miejską taksówkę. Trwało to prawie pięć minut. Prywatni taksówkarze jeżdżą jak wariaci i wgniatają błotniki miejskim taksówkom, które pojawią się w dzielnicy; kierowcy, oczywiście, muszą meldować uszkodzenia w bazie i tracić czas. Dlatego trzymają się z dala od tego terenu. Wreszcie doczekałem się i władowa- łem chłopaka do samochodu. Hotel YMCA powiedziałem szoferowi. Masz pan piątkę i pomóż mu pan, jak dojedziecie na miejsce. Kiedy znów szedłem przez Skwerek Pieprzniętych, paru chłopaczków z college'u krzy- czało gdzie są twoje czerwone linie? do starego Charliego. Do diabła z waszymi liniami! darł się stary Charlie. Mówię o bombach atomowych! O, właśnie tam! I wskazał Księżyc. To była sympatyczna noc, ale zaczynałem już trzezwieć. Za rogiem była knajpa, więc zaszedłem do niej, żeby wypić jednego, tyle żeby dotrwać do klubu; miałem tam butelkę. Złapałem pierwszą taksówkę, która mi się nawinęła. Klub Sportowy powiedziałem. Jesteśmy w niełasce, co? spytał szofer i zafundował mi szeroki, pełen zrozumie- nia uśmiech. Nic nie odpowiedziałem i zapuścił silnik. Oczywiście, miał rację. Wszystkim już się naraziłem. Któregoś dnia nastraszyłem jak wszyscy diabli Toma i Lisę wracając do domu i pokazując im, jak ich tatuś wygląda. W Instytucie też byłem w niełasce. Och, drogi kolego mówili do siebie w Instytucie. Doprawdy nie wiem, o co temu człowiekowi chodzi. Taka miła żona i dwoje takich miłych, dorosłych dzieci. A musiała mu powiedzieć: albo ty sobie pójdziesz, albo ja . I pije! Dość delikatna sprawa, ale przecież dobrze wiadomo, że neurotycy często poszukują towarzystwa mętów społecznych, by w ten sposób zrekompensować swoje poczucie winy. A te miejsca, w których on przebywa! I to doktor Francis Bowman, człowiek, dzięki któremu możliwe stały się podróże kosmiczne. Człowiek, który założył Bazę Pocisków Atomowych na Księżycu! Doprawdy, nie wiem, o co temu człowiekowi chodzi. A niech ich wszystkich diabli wezmą! Statek rekin Trwała wiosenna rójka planktonu i wszyscy mężczyzni, kobiety i dzieci w konwoju Grenville'a mieli pełne ręce roboty. W czasie gdy siedemdziesiąt pięć gigantycznych żaglo- wców orało swoje dwa stopnie południowego Atlantyku, płyn, który pienił się pod ich dzioba- mi, kipiał życiem. W ciągu paru tygodni, w kilkumetrowej warstwie wody, do której światło słoneczne przenikało w ilości wystarczającej, by umożliwić procesy fotosyntezy, mikrosko- pijne zarodniki rozwijały się w mikroskopijne rośliny pożerane przez maleńkie zwierzątka. Te zaś z kolei wpadały w rozwarte paszcze potworów morskich o długości prawie jednej dziesią- tej cala; następnie całe ławice tych potworów były prześladowane i pożerane przez zajadłą, maleńką drobnicę, śledziki i krewetki, które potrafiły w mgnieniu oka przekształcić setki mil zielonej, morskiej wody w roztopione srebro. Konwój sunął, halsując wielkimi, precyzyjnymi zygzakami przez połyskujący srebrem ocean i zgarniał to srebro mórz w przesuwające się bez przerwy sieci z brązu ciągnione za rufą. Komodor na pokładzie Grenville'a nie spał przez cały czas rójki. Wraz ze swoim szta- bem rozsyłał kutry, by śledziły ławice, wsłuchiwał się bacznie w komunikaty meteorologów, analizował raporty napływające bez przerwy z jednostek zwiadowczych i przygotowywał poranne rozkazy. Flagi na grotmaszcie mogły oznajmić kapitanom: Cały konwój pięć stopni w prawo albo Dwa stopnie w lewo , albo tylko Kurs konwoju bez zmian . Od tych poran- nych sygnałów zależało, czy milion dwieście pięćdziesiąt dusz zdoła przeżyć następne sześć miesięcy. Niezbyt często, ale jednak czasem zdarzało się, że kilka kolejnych błędów zmniej- szało zbiory do tego stopnia, że zapasy nie zapewniały niezbędnego minimum do przetrwania. Niekiedy dostrzegano statki widma z takiego konwoju. Wtedy trzeba było wybierać męż- czyzn i kobiety o silnych nerwach do ekip, które pierwsze wchodziły na pokład i oczyszczały [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||