Home
Miloš Jesenský & Robert Leśniakiewicz Tajemnica księżycowej jaskini
4 Robert A. Haasler Życie seksualne księży
Roberts Nora Klucze Klucz Światła
Roberts Nora Komu zaufać
Armageddon_ The Musical Robert Rankin
FROB
Chmielewska, Joanna Skradziona kolekcja
Dorothy Cannell The Family Jewels and Other Stories (retail) (pdf)
Trylogia sycylijska 03 Nikomu ani sśÂ‚owa Agnello Hornby Simonetta
3. Cud w Milagro
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katafel.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    przez stopy walczących.
    Umazani krwią rozbójnicy wpadli do chat. Wokół rozległy się jęki i szlochy,
    gdy kobiety i dzieci zaczęły ginąć od czerwonych toporów. Na dzwięk tych żałosnych
    odgłosów, żołnierze opuścili bramę i w tej samej chwili Piktowie roztrzaskali ją i jęli
    również z tej strony wypełniać warownię. Chaty zajęły się ogniem.
     Do pałacu!  ryknął Conan, a chyba z tuzin ludzi ruszyło za nim, gdy
    bezlitośnie wyrąbywał sobie drogę pośród stada czarnych ludzi.
    Strombanni stał u jego boku, młócąc swą szablą jak cepem.
     Nie utrzymamy pałacu.  mruknął pirat.
     Dlaczego nie?  Conan był zbyt zajęty krwawą robotą, by choć zerknąć.
     Bo & ugh!  nóż w ciemnej dłoni zatopił się głęboko w plecy Barachańczyka.
    84
    Conan i Skarb Tranicosa
     Niech cię Diabli, psie!  Strombanni odwrócił się chwiejnie i rozpłatał głowę
    dzikusa aż po żuchwę, po czym zatoczył się i padł na kolana, a z jego warg pociekła
    krew.
     Pałac płonie!  wychrypiał i poległ w kurzu.
    Conan rzucił na niego szybkie spojrzenie. Ludzie, którzy za nim szli, leżeli
    teraz w kałużach własnej krwi. Pikt dokonujący żywota u stóp Cymmerianina był
    ostatnim, który zagradzał mu drogę do pałacu. Wszędzie dookoła bitwa wirowała i
    falowała, ale on stał przez moment zupełnie sam.
    Znajdował się niedaleko południowej ściany. Kilka skoków i mógłby przesadzić
    palisadę. Upadłby miękko po drugiej stronie i zniknął w ciemnościach. Ale
    przypomniał sobie bezradne dziewczyny w pałacu, z którego unosiły się teraz kłęby
    czarnego dymu. Popędził do posiadłości.
    Z wrót wytoczył się zdobny w pióra wódz i uniósł topór do ciosu, zaś z tyłu za
    biegnącym Cymmerianinem podążały grupki szybkonogich śmiałków. Nie zwalniając
    nawet na chwilę, Conan ciął szeroko z góry do dołu, a jego świszcząca szabla przeszła
    gładko przez dzierżące topór ramię i odrąbała je razem z głową zajadłego Pikta. W
    następnej chwili przekroczył próg i zatrzasnął drzwi, zasłaniając się przed spadającymi
    ciosami, które łupnęły głucho w drewno.
    Wielki hall zapełniały chmury dymu, przez które przedzierał się po omacku.
    Gdzieś w tym kłębowisku, łkała kobieta cichym, histerycznym szlochem pełnym
    przerażenia. Wyszedł z oparów dymu i zatrzymał się zdezorientowany, patrząc na
    pomieszczenie.
    Hall był słabo oświetlony i dodatkowo zacieniony unoszącymi się oparami.
    Wielki, srebrny kandelabr leżał na ziemi, a świece pogasły. Jedyne, blade światło
    stanowił blask kominka i ściany, na której się znajdował, gdyż płomienie lizały ją od
    podłogi, aż po dymiące belki stropu. Na tle sinej poświaty Conan dostrzegł sylwetkę
    człowieka kołyszącą się powoli na końcu liny. Martwa twarz, wykrzywiona w
    nierozpoznawalnym grymasie, odwróciła się ku niemu, ale Conan wiedział już, że to
    hrabia Valenso, powieszony na swej własnej krokwi.
    Jednakże w hallu było coś jeszcze. Conan ujrzał to przez kłęby dymu:
    potworna, czarna postać, otoczona aureolą piekielnego ognia. Jej kształt sprawiał
    85
    Conan i Skarb Tranicosa
    wrażenie niemalże ludzkie, ale cień padający na płonącą ścianę, z pewnością nie
    pochodził z tego świata.
     Na Croma!  wymamrotał Conan, sparaliżowany myślą, że oto stanął twarzą
    w twarz z istotą, przeciwko której jego miecz był bezużyteczny. Zobaczył Belesę i
    Tinę, wtulone w siebie i skulone na schodach.
    Czarne monstrum uniosło się z szeroko rozrzuconymi, potężnymi ramionami,
    rzucając gigantyczny cień na tle ognia. Z kłębów dymu wyjrzała ponura pół ludzka
    twarz, demoniczna i złowroga. Conan zauważył osadzone blisko siebie rogi,
    wyszczerzone zębiska, szpiczaste uszy. Istota kroczyła ciężko ku niemu, a
    Cymmerianin przypomniał sobie w desperacji to co wiedziały już o demonach.
    Obok niego leżał przewrócony, wielki kandelabr. Dawniej była to chluba zamku
    Korzettów, pięćdziesiąt funtów czystego srebra, misternie rzezbionego w figury bogów [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.