Home Dunlop Barbara GorÄ cy Romans 959 Gra pozorĂłw Jordan Penny GorÄ cy temat Garbera Katherine GorÄ cy ukĹad Emily Ryan Davis All the Women in Pearl (pdf) Alan Dean Foster Alien Nation Vikingo espacial Brian Daley Coramonde 01 The Doomfarers of Coramonde (v4.2) Graham Masterton Krew Manitou Cartland Barbara MiśÂośÂć jest grć Krentz Jayne Ann Oczekiwanie |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] bieta, pewnie matka, uśmiechnięta, ale chyba smutna. W jej oczach tkwił jakby zadaw- niony żal. Im dłużej Laney przypatrywała się tej postaci, tym bardziej była przekona, że już ją gdzieś widziała. W pewnym momencie dotarło do niej, że babcia coś mówi, niezadowolona. Sko- czyła na równe nogi i zapytała: - Co się stało? - Nie podoba mi się ten film. Lucy zawsze popada w te same kłopoty, niczego się nie uczy - oznajmiała nadąsana, ale kanału nie zmieniła i dalej wpatrywała się w ekran. - Czy mogę wziąć jedno zdjęcie z albumu, babciu? Matilda machnęła ręką, co miało znaczyć bierz, co chcesz". Odkleiła i wyjęła wo- bec tego to, któremu się tak długo przyglądała, ale postanowiła jeszcze zerknąć na inne. I L R T dobrze zrobiła. W pewnym momencie natknęła się na fotografię przedstawiającą dwie kobiety w ciąży. Jedną była tajemnicza znajoma znad morza, a drugą, co zaskoczyło La- ney, jej własna matka. Kobiety się obejmowały. Zdjęcie zrobiono w ogrodzie Cainów. Kobiety stały pod rozłożystym dębem, na który Laney wspinała się w dzieciństwie. Obie uśmiechały się. Matka jak zwykle beztro- sko, promiennie, najwyrazniej macierzyństwo jej służyło, druga kobieta zaś miała smut- ny uśmiech znany Laney z poprzedniej fotografii. Miała podkrążone oczy i wyglądała na zmęczoną. Laney wyjęła szybko i to zdjęcie, a album odłożyła na półkę. Poczekała, aż w tele- wizorze zaczną się reklamy, potem wyłączyła dzwięk i usiadła obok babci. - Możesz mi powiedzieć, kim jest ta kobieta? - Wskazała na intrygującą postać z fotografii. - Oczywiście, przecież to Suzy - oparła Matilda z ironicznym uśmiechem. - Niezłe z niej było ziółko. Mówiłam Michaelowi, że nie będzie mu z nią dobrze. Złamała mu serce, kiedy odeszła po urodzeniu dziecka. Pojechała się włóczyć, a bachora zostawiła mu na wychowanie. - Nie o Suzy mi chodzi, ale o tę drugą kobietę. Blondynkę. Matilda dość długo przypatrywała się fotografii. - Nie wiem, jak ma na imię. Dlaczego nie mogę sobie przypomnieć? - Spojrzała pytająco na Laney. - Była koleżanką Suzy? Albo kimś, kogo znałaś? - Pracowała u nas przez jakiś czas, niezbyt długo. - Matilda chwyciła wnuczkę za rękę. - Powinnam ją znać, prawda? - Niekoniecznie. Nie przejmuj się - rzekła Laney spokojnym głosem mimo bólu, jaki sprawiał jej uścisk babci. - To pewnie nikt ważny. Nieprawda. Odpowiedz na pytanie, jak nazywała się kobieta ze zdjęcia, miała ogromne znacznie. Matilda zajęła się znowu krytykowaniem serialu Kocham Lucy", więc Laney po- szukała jej w telewizji innego programu. Trafiła na jakąś operę mydlaną. Potem wzięła zdjęcia, komórkę i przeszła do sypialni. L R T Zadzwoniła do matki na jej numer w Chile. Niestety okazał się już nieaktualny, ale osoba, która odebrała telefon, podała jej numer do Nikaragui, stamtąd Laney musiała za- dzwonić jeszcze do Hondurasu, i ostatecznie znalazła matkę dopiero w Belize, gdzie na- grała się na automatyczną sekretarkę. W ciągu ostatnich dwóch lat matka pracowała w wielu krajach, na ogół w ośrodkach wypoczynkowych. W tym ostatnim była masażystką. Potem udała się z babcią do kawiarni i patrzyła, jak babcia zjada nieciekawą papkę, narzekając dalej na Lucy Ricardo. Po lunchu wróciły do pokoju i wtedy zadzwonił tele- fon. - Cześć, kochanie - zaćwierkała w telefonie Suzy. - Cudownie cię słyszeć! Dostałaś mydła, które wysłałam w zeszłym miesiącu? - Jasne, były świetne. - Matka wysłała jej paczkę ziołowych mydełek nie miesiąc, lecz rok temu. - Znalazłam fantastyczną pracę. Nie uwierzysz, ale... - Mamo, dzwoniłam, bo chciałam cię zapytać o coś związanego z dzieciństwem. Na linii zaległa cisza, po czym matka oznajmiła: - Kotku, pomiędzy twoim tatą a mną po prostu nie wyszło. Chciałam, żeby... - Mamo, dzwonię w innej sprawie. - Już dawno temu porzuciła nadzieję, że Suzy się zmieni i stanie się odpowiedzialną matką. - Znalazłam starą fotografię w papierach babci i chciałabym, abyś pomogła mi rozszyfrować, kto na niej jest. - Nie wiem, jak miałabym to zrobić... - Zdjęcie zrobiono w ogrodzie Cainów. Byłaś wtedy w ciąży. Obok ciebie jest ko- bieta, również w ciąży. Kim ona jest? Susanna zaśmiała się. - Jak miałabym pamiętać zdjęcie sprzed blisko trzydziestu lat? - Może zeskanuję je i wyślę mejlem. Masz jakiś adres? - Co ty, tutaj nie ma telewizora, komputerów. Jest bosko, mogłabyś... - Daj mi się skupić, mamo. Tamto lato spędziłaś razem z tatą w Houston. Przypo- mnij sobie, kto w tym samym czasie co ty był wtedy w ciąży. - Wiesz co, przypomina mi się pewna dziewczyna, powinna ją też znać babcia, bo pracowała u Cainów. Pomagała w domu, mogła być nianią Daltona. Tak sądzę. L R T - Pamiętasz, jak miała na imię? Może Victoria? - Chyba nie, ale jakoś podobnie. - Veronica? Violet? Velma? Vivian? - Laney desperacko wyrzucała z siebie imio- na. - Vivian. Chyba miała na imię Vivian. - Jesteś pewna? - Laney poczuła, że koniecznie musi rozwikłać tę tajemnicę. Dla Daltona, by zatrzeć wspomnienie o tym, z czego nie była specjalnie dumna. - Kochanie, jak mogę być pewna, pytasz mnie o sprawy sprzed wielu lat Spotyka- łam mnóstwo ludzi. Sfrustrowana Laney skończyła rozmowę niedługo po tym, gdy obiecały sobie z matką dzwonić do siebie częściej. O czym mama niebawem zapomni... Laney przerwała swe rozmyślania, zobaczyła bowiem babcię, która w międzycza- sie przestała oglądać telewizję i teraz przyglądała się zdjęciu, wodząc po nim palcem. - Nie sądzę, żebyś wiedziała, kto to jest - zmęczonym głosem odezwała się Laney. - Oczywiście, że wiem. To moja wnuczka, Laney. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||