Home MiloĹĄ JesenskĂ˝ & Robert LeĹniakiewicz Tajemnica ksiÄĹźycowej jaskini 4 Robert A. Haasler Ĺťycie seksualne ksiÄĹźy Howard Robert E. Conan i Skarb Tranicosa Armageddon_ The Musical Robert Rankin Heinlein, Robert A Between Planets Hack_Proofing_Your_Network_Edycja_polska_hacpro Coughlin William Kara śÂmierci M315. (Duo) Anderson Caroline Romantyczny sć siad Antonow Sztuka Bycia Szczesliwym Modean Moon Aleksandra |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] relacji, otrzymanej od Malory. - Boję się o nią, Flynn, a teraz zaczynam bać się także o siebie, ponieważ niemal udało jej się mnie przekonać, że ma rację. - Nie mów nic przez chwilę. - Flynn dwukrotnie przeczytał zapiski Malory, po czym odchylił się w krześle i popatrzył w sufit. - A jeśli ma, to co? W głosie Dany zabrzmiało prawdziwe rozdrażnienie. - Mam zacząć odgrywać Scully przy tobie jako Mulderze? Mówimy o bogach, o czarodziejach, o uwięzionych duszach. - Mówimy o magii, o możliwościach. A możliwości zawsze powinny zostać zbadane. Gdzie ona teraz jest? - Mówiła, że idzie do galerii robić jakieś badania związane z obrazem. - Dobrze, to znaczy, że trzyma się planu. - Nie widziałeś jej. - Ale zobaczę. A ty odkryłaś już coś? - Jest kilka wątków, nad którymi pracuję. - Dobra, dziś wieczorem spotykamy się u mnie. Zawiadom Zoe, a ja porozmawiam z Mal. - Kiedy popatrzyła na niego, marszcząc brwi, uśmiechnął się tylko. 170 - Sama przyszłaś z tym do mnie. Od tej chwili jestem członkiem zespołu. - Naprawdę jestem ci wdzięczna... - Skarbie, każdy dzień, w którym uda mi się coś zmajstrować za plecami naszej nazistowskiej cizi, to dla mnie święto. Mimo to Tod, zanim otworzył drzwi pomieszczenia dawniej stanowiącego gabinet Malory, a w którym teraz królowała Pamela, najpierw rozejrzał się ostrożnie. - O Boże, co ona tu nawyprawiała? - Obrzydlistwo, prawda? - wzdrygnął się Tod. - Zupełnie jakby ściany rzygnęły Ludwikiem XIV . Jedyną satysfakcję stanowi dla mnie fakt, że ona też musi na to spoglądać, ilekroć tu wchodzi. Pokój był niesamowicie zagracony. Biurko o wygiętych liniach, stoły, krzesła, dwie wykończone chwostami otomany, wszystko walczyło o odrobinę przestrzeni na tle gobelinu krzyczącego czerwienią i złotem. Na ścianach gęsto rozwieszone były obrazy, w przytłaczających, masywnych, złotych, rzezbionych ramach, każdy skrawek miejsca okupowały statuetki, ornamentalne miseczki, rzezbione puzdra, wyroby szklane i Bóg wie co jeszcze. Poszczególne przedmioty stanowiły małe arcydzieła. Zebrane razem na tej niewielkiej przestrzeni sprawiały wrażenie ekskluzywnej garażowej wyprzedaży. - Jak ona sobie radzi? - Ma swoich pieszczochów i niewolników - mnie, Ernestine, Julię i Franca. A Simone Legree tylko siedzi na tronie i wydaje rozkazy. Tak, Malory, szczęśliwie udało ci się zwiać. 171 - Może faktycznie. - A jednak to nadal bolało; ponownie przekroczyła drzwi galerii, wiedząc, że dla niej nie ma tu już miejsca. Nie wiedziała zresztą, gdzie jest jej miejsce. - Gdzie polazła teraz? - Lunch w klubie. - Tod popatrzył na zegarek. - Masz dwie godziny. - Wystarczy aż nadto. Potrzebna mi lista klientów - powiedziała, kierując się w stronę komputera na biurku. - Chcesz sprzątnąć paru sprzed jej nosa po operacji plastycznej? - Nie. Niezły pomysł, ale nie. Usiłuję zidentyfikować autora pewnego obrazu, więc muszę sprawdzić, kto kupuje rzeczy w podobnym stylu. Spis obrazów o tematyce mitologicznej też będzie mi potrzebny. Cholera jasna, zmieniła hasło. - Moje. - Używa twojego hasła? - Nie, hasło brzmi: MOJE. - Tod uśmiechnął się szelmowsko. - Po tym, jak zapomniała dwa poprzednie, zapisała je sobie na karteczce. No i przypadkiem zdarzyło mi się... niechcący... 172 natrafić na tę notkę. - Kocham cię, Tod - mruknęła Malory, wprowadzając hasło. - Czy na tyle, żeby mi powiedzieć, o co chodzi? - Więcej nawet, ale w tym wypadku mam pewne zobowiązania. Musiałabym najpierw porozmawiać z dwiema osobami. - Pracowała szybko, wyszukując pełną listę klientów, którą kopiowała na przyniesioną ze sobą dyskietkę. - Przysięgam, że nie użyję tego w żadnym nielegalnym czy nieetycznym celu. - A to cholerna szkoda. Roześmiała się, otwierając torebkę. Podała Todowi zdjęcie. - Rozpoznajesz ten obraz? - Hm, nie. Chociaż z czymś mi się on kojarzy. - No właśnie, mnie też. Nie potrafię go nigdzie przypasować, a jednocześnie cały czas coś mi się błąka po głowie. Musiałam gdzieś widzieć inne prace tego malarza. - Skończyła kopiować plik, otworzyła następny i włożyła kolejną dyskietkę. - Jeśli sobie przypomnisz, zadzwoń do mnie. Nieważne, w dzień czy w nocy. - Brzmi jak coś pilnego. - Jeśli ta sprawa nie jest po prostu psychotycznym epizodem w moim życiu, może się okazać wyjątkowo pilna. - Czy to ma coś wspólnego z M. F. Hennessym? 173 Pracujesz nad artykułem do gazety? Malory wytrzeszczyła oczy. - Skąd ci to przyszło do głowy? - Widziano cię jedzącą z nim kolację wczoraj wieczorem. Do mnie wszystko dociera - wyjaśnił Tod. - Nie, to nie ma nic wspólnego z nim, przynajmniej nie bezpośrednio. I nie piszę niczego do gazety. Znasz Flynna? - Tylko z moich snów. Gorący typek. - No dobrze. Może zacznę się z nim spotykać. Początkowo nie miałam takiego zamiaru, ale chyba jednak się zdecyduję. - Całowaliście się? - Parę razy. - I jak wypadł? - Sam szczyt skali. - Seks? - Niewiele brakowało, ale rozsądek zwyciężył. - Cholera. - Poza tym jest zabawny, interesujący i miły. Apodyktyczny, ale w taki przemyślny sposób, że człowiek niemal nie zauważa, że jest manipulowany. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||