Home McMahon Barbara Romans z szejkiem 07 Spotkanie na pustyni Krzysztonâ_Barbara_ _Kapitan_Derko_ _Czlowiek_w_czarnym_kapeluszu 01. Bretton Barbara Blaski i cienie Hollywood Tylko ty Dunlop Barbara GorÄ cy Romans 959 Gra pozorĂłw Cartland Barbara NajpiÄkniejsze miĹoĹci 61 Zakochany hrabia Donald Keyhoe Flying Saucers are Real Drummond June Brzemić winy Joel Dorman Steele A Brief History of the United States, Fourth Edition (1885) Jennifer Armintrout Blood Ties 2 Blood Ties The Possession Ian Morson [William Falconer Mystery 05] Falconer and the Great Beast (pdf) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Neil objął ją ramieniem i pomógł wstać. - Jakoś przedtem ci nie przeszkadzały. Nic ci się nie stało? - Wszystko w porządku - warknęła, rozcierając biodro. - No, to masz szczęście. Do licha, Deirdre, czy próbujesz się zabić? Następnym razem patrz pod nogi! - Właśnie że patrzyłam! 157 RS - Wobec tego szłaś za szybko! - Nie szybciej niż zwykle! - Czyli za szybko! Deirdre umieściła kule pod pachą i odwróciła się od niego obrażona. - Nie potrzebuję twoich rad! Radzę sobie sama od lat i mam zamiar dalej to robić! To, że mi pomagałeś przez tydzień, nie daje ci prawa, by mi rozkazywać. Jeśli chcesz naprawdę mi pomóc, zdejmij z moich barków tę cholerną korporację! - Jeśli naprawdę chcesz mi pomóc, daj mi tę cholerną korporację! Przez długą chwilę stali naprzeciwko siebie z płonącymi oczyma i rozszerzonymi nozdrzami. Stopniowo ich oddech uspokajał się; gniew się ulatniał. - Jest twoja - powiedziała cicho Deirdre, patrząc mu badawczo w oczy. - Biorę ją - odrzekł równie cichym głosem. - To zwariowany pomysł. - Idiotyczny. - Ale jest jakimś wyjściem dla nas obojga. - To prawda. Stali tak jeszcze przez następną długą chwilę, wreszcie Neil położył dłoń na karku Deirdre i poprowadził ją w kierunku kanapy. - Dużo myślałem od czasu naszej ostatniej rozmowy - zaczął mówić najpierw z wahaniem, potem nabierając rozpędu. - Wałkowałem i wałkowałem mój problem, próbując znalezć jakieś 158 RS rozwiązanie. Czasami jestem tak wściekły, że myślę wyłącznie o zemście, ale gdy się uspokajam, zdaję sobie sprawę, że to bzdura. Naprawdę pragnę pracować w swoim zawodzie. - Spojrzał na nią. - Ty masz korporację, której nie chcesz. Myślę, że potrafiłbym zrobić z niej dobry użytek. - Dla zemsty? - Nie. Może byłoby to coś w rodzaju odwetu, ale przede wszystkim - trudno mi to powiedzieć zwłaszcza tobie, Deirdre mężczyznie niełatwo pogodzić się z brakiem wyboru. Muszę jednak stawić czoło rzeczywistości, a wygląda na to, że w Hartfordzie nie znajdę pracy. - Mówiłeś przecież, że nie chcesz się przeprowadzać. - Mówiłem, że nie chcę tego robić z powodu Wittnauer- Douglass. Może to pokrętne rozumowanie, ale zaczynam myśleć, że praca dla Joyce Enterprises jest dla mnie atrakcyjna niezależnie od moich problemów w Hartfordzie. Bez względu na trudności, które ty widzisz, Joyce ma opinię solidnej firmy i nie bałbym się zainwestować w nią mojego kapitału. Być może jestem bardzo zarozumiały, ale uważam, że mam wiele do zaoferowania. Jestem dobrym prawnikiem i znam od podszewki funkcjonowanie wielkich korporacji. Może nie jestem przedsiębiorcą, ale znam ich wielu. I jestem w stanie skaptować ich do współpracy. Niestety, oznacza to wprowadzenie kogoś z zewnątrz, a z tego, co mówiłaś, twoja rodzina jest temu absolutnie przeciwna. Nie wiadomo więc, czy zechcą mnie zaakceptować. Deirdre uniosła wyzywająco brodę. 159 RS - Mam taką samą ilość udziałów, co moja matka i siostra. Jeśli wejdziesz ze mną do korporacji, nie ośmielą się sprzeciwić. - Ale przecież ty nie chcesz tej korporacji. Na tym polegał twój problem. - Tak, ale gdybyśmy byli... - zająknęła się, szukając odpowiedniego słowa. - Gdybyśmy byli razem... to znaczy, gdybym postawiła jasno sprawę, że... jesteśmy parą... Pokręcił przecząco głową. - To za mało. Powinniśmy się pobrać. - Pobrać? - Chciała bardziej trwałego związku, ale nie myślała o małżeństwie. - Czy to nie za bardzo radykalne rozwiązanie? Neil wzruszył ramionami, ale jego nonszalancja była tylko pozorna. Szukał sposobu, by przywiązać do siebie Deirdre. Zdał sobie sprawę, że ją kocha, ale nie potrafił jej tego na razie wyznać. Pragnął ją poślubić. - Jeśli jest radykalne, to wyłącznie dlatego, że znamy się tak krótko. Przecież jest nam dobrze razem, prawda? - Wciąż się kłócimy! - powiedziała, wchodząc w rolę adwokata diabła. Gdyby wiedziała, że Neil ją kocha, nie wyciągnęłaby tego argumentu. On jednak tego nie powiedział, a ona nie miała odwagi odkryć kart. - Wcale nie tak często. Tylko wtedy, gdy nie potrafimy zapanować nad dręczącymi nas problemami. Mamy okresy, gdy wszystko idzie gładko, prawda? - Prawda - przyznała niechętnie. 160 RS - A skoro ten plan rozwiązuje nasze problemy, nie będziemy [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||