Home Krzysztonâ_Barbara_ _Kapitan_Derko_ _Czlowiek_w_czarnym_kapeluszu 01. Bretton Barbara Blaski i cienie Hollywood Tylko ty Cartland Barbara NajpiÄkniejsze miĹoĹci 61 Zakochany hrabia Barbara RybaĹtowska Bez poĹźegnania 02 SzkoĹa pod baobabem Kres_Feliks_W._ _Polnocna_granica Asimov, Isaac Magical Worlds of Fantasy Faeries Hohlbein, Wolfgang Enwor 03 Das Tote Land God's Demon Wayne Douglas Barlowe KuczyśÂski Maciej Babcia robot przy kominku 89c51rcx |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] ło dobrze widać, ale nie miał wątpliwości, że go obserwuje. Serce zabiło mu z radości. - 51 - S R ROZDZIAA PITY W piątkowe popołudnie Liza była bardzo zdenerwowana. Zapakowała swoje najlepsze ubrania, które oczywiście nie były odpowiednie na elegancką wizytę. Matka Tuarega chyba nie będzie zaskoczona. Nie napisała, że jej mąż wyjechał i chciałaby spędzić w towarzystwie Lizy cały weekend. Może po prostu chciała porozmawiać o Seattle oraz pracy przy wykopaliskach i posiedzieć z nią na patio. Czy w luksusowych wieżowcach w Soluddai są tarasy? W oddali usłyszała warkot helikoptera. Jeszcze raz sprawdziła zawartość torby: ubranie, kosmetyki i dzienniczek. Po powrocie z ruin uzupełniła wpisy, a teraz na pewno będzie miała mnóstwo nowych wrażeń do zapisania. Obok torby podróżnej stała torba z aparatem. Może Yasmin sama zaproponuje jej, żeby zrobiła zdjęcia domu? Nawet jeżeli nie, to aparat na pewno się przyda, jeśli wy- biorą się gdzieś na przejażdżkę. Wzięła również jeden egzemplarz albumu z wyprawy archeologów, żeby pokazać Yasmin całą ekipę. Profesor Sanders stał przy niej, gdy biały helikopter schodził do lądowania. Złote litery połyskiwały w blasku słońca. - Wrócisz w niedzielę, prawda? - zapytał. - Tak, profesorze. Czy mam panu przywiezć coś z miasta? - spytała. Profesor uwielbiał lody i często narzekał, że brakuje mu tego przysmaku. - Może trochę lodów - odparł z uśmiechem. Na pustyni niestety nie mieli zamrażarki. Z helikoptera wyszedł nieznajomy mężczyzna. Liza poczuła rozczarowanie, że to nie Tuareg. Na pewno był zbyt zajęty, żeby wozić gościa matki. Wzięła torby i ruszyła w jego stronę. - Nie zapomnij o nas - zawołał profesor. Pokręciła głową. Coraz bardziej podobała jej się ta praca i podobnie jak reszta zespołu fascynowała się każdym nowym odkryciem. Może uda jej się - 52 - S R jeszcze kiedyś zatrudnić się na taką wyprawę. Kto wie, czy za rok nie znajdzie się w dzikim zakątku Meksyku lub w głębokiej dżungli w Ameryce Południowej. Lubiła spokój pustyni, bliski kontakt z przyrodą i poszukiwanie śladów życia sprzed wieków. Jednak dla odmiany chciała teraz oderwać się na chwilę od przeszłości. Pilot przywitał się i sięgnął po jej torby. - Jego Ekscelencja polecił mi zawiezć panią do domu matki. Najpierw mam lecieć kawałek na południe, żeby mogła pani obejrzeć widoki i porobić zdjęcia. - Wspaniale - odparła Liza, siadając przy oknie. - Profesor Sanders bardzo zainteresował się zdjęciami, które zrobiłam podczas pierwszego lotu. Szukam śladów szlaków którymi ciągnęły kiedyś karawany. Patrzyła na oddalającą się ziemię, wypatrując szlaku. Za nic w świecie nie przyznałaby się, że jest rozczarowana tym, że to nie Tuareg steruje helikopterem. Chwilę pózniej dostrzegła delikatną ścieżkę. Zajęta robieniem zdjęć, już wkrótce zapomniała o swoim rozczarowaniu. Pół godziny pózniej pilot skręcił na północny zachód i leciał prosto. Smuga na horyzoncie wskazywała, że miasto jest coraz bliżej. Helikopter doleciał do końca Soluddai, a potem zakręcił. Pilot bez przerwy rozmawiał z kontrolą naziemną po arabsku. Wreszcie skręcił w lewo, zaczął krążyć nad wysokim domem i powoli wylądował na dachu. Dwóch strażników w mundurach stało przy drzwiach prowadzących na schody. Pilot zgasił silnik. - Strażnik zaprowadzi panią do apartamentu pani al Shaldor - powiedział, wysuwając schodki. - Dziękuję za wspaniały lot - powiedziała, wstając. Była zadowolona, że obejrzała fragment rzeki, na którym będzie zbudowana zapora. Pilot wziął jej torby i podał strażnikowi, który zbliżył się do helikoptera. - 53 - S R Winda bezszelestnie zjechała kilka pięter w dół i zatrzymała się. Na piętrze były tylko jedne drzwi. Yasmin i jej mąż musieli zajmować całe piętro. Strażnik zapukał i pokojówka wpuściła ich do środka. - Proszę iść za mną - powiedziała, kiedy strażnik się pożegnał. - Pani jest w salonie. Apartament był ogromny. Idąc szybkim krokiem za pokojówką, Liza zdążyła tylko dostrzec ściany wyłożone ślicznymi kafelkami i piękne parkiety. Po chwili stała już w jasnym salonie o ścianach obitych żółtym jedwabiem i wielkich oknach, z których roztaczał się widok na miasto. Yasmin podniosła się z sofy. - Bardzo się cieszę, że zgodziła się pani przyjąć moje zaproszenie - [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||