Home
Carey Mary Virginia Tajemnica Śmiertelnej Pułapki
Sandemo_Margiti_40_ZśÂ‚oty_ptak
Edward Stachura Siekierezada
Antonow Sztuka Bycia Szczesliwym
kominiarz
Dragonlance Bohaterowie 02 Ostrze Burzy Berberick Nancy Varian
351. Anderson Natalie Pierwszy pocaśÂ‚unek
Zarys dziejów piwowarstwa gliwickiego
Metoda Dr Dukana Dieta przepisy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • blogostan.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    co będzie naprawdę myślał i czuł pod maską swojego
    nieodpartego uroku?
    Wiedziała, że jej pragnie i że chce z nią być tak długo, ile
    będzie trwało pożądanie. Ale wszystkie jego pozostałe uczucia
    były dla niej tajemnicą, którą będzie musiała poznać, zanim się
    pobiorą. Chciała być z Jakiem, ale małżeństwo to zbyt poważna
    sprawa, żeby pójść na żywioł. To kontrakt na całe życie, który
    obejmował też dzieci.
    Będzie mieć na niego oko. Nie mogą jej zaślepić jej własne
    uczucia wobec niego. Uczucia, które z każdą chwilą stawały się
    silniejsze.
    W czasie lotu Jake wypytał Merlinę o imiona wszystkich
    członków rodziny, którzy będą na przyjęciu. Przypominało mu to
    przygotowania dc spotkania służbowego, tyle że imion do
    zapamiętania było więcej. Kiedy powtórzył kilka razy w myślach
    wszystkie powiązania rodzinne, stwierdził, że opanował je już na
    tyle dobrze, by ułatwić przedstawianie się i rozmowy.
    Nie był za to przygotowany na wylewne powitanie Danny'ego
    i Joego. Dwaj krzepcy mężczyzni przytulali i całowali Merlinę
    z prawdziwą czułością, klepali Jake'a po plecach, ściskali jego dłoń
    obiema rękami i komentowali wesoło:
    - Hej, Merlina! W końcu znalazłaś sobie faceta!
    - Gratuluję, Jake! Myśleliśmy, że nasza niezależna
    siostrzyczka zawsze będzie sama!
    - Mama jest w siódmym niebie. Nie dość, że narodziny, to
    jeszcze ślub!
    - Szykuje się niezłe przyjęcie!
    Ich ciepło i nieskrępowana radość sprawiły, że Jake poczuł się
    niepewnie. Nie był przyzwyczajony do prawdziwej życzliwości.
    To nie była wyuczona grzeczność - pochodziła z serca. Jego
    własny uśmiech wydał mu się fałszywy.
    Bracia zaprowadzili ich do stojącego na parkingu land-rovera.
    Kiedy już wsiedli do samochodu i wyruszyli w stronę winnicy
    Rossich, cała uwaga skupiła się na Jake'u.
    - Więc byłeś szefem Merliny - zaczął Danny. Opowiedz coś
    o swojej firmie.
    Wyjaśnił, czym zajmuje się Signature Sounds. Zdawał sobie
    sprawę, że niektóre z europejskich firm sprzedających dzwonki do
    telefonów nie cieszyły się najlepszą reputacją, bo naciągały dzieci
    i podpisywały z nimi niekorzystne umowy. Dlatego pospieszył
    poinformować braci Merliny, że jego firma jest uczciwa.
    Klienci dostają tylko to, czego chcą i za co są gotowi zapłacić,
    a każdy, kto nie skończył osiemnastu lat, musi mieć zgodę
    rodziców.
    Choć Danny i Joe mieli komórki i znali się na komputerach,
    nie kryli zdziwienia, gdy usłyszeli, co sprzedaje Jake.
    - Chcesz powiedzieć, że ludzie naprawdę płacą za to, żeby
    ktoś zamienił im zwykły dzwonek na jakieś tra-la-la?
    - Nadaje to komunikacji bardziej osobisty charakter.
    - Nie można po prostu się przedstawić?
    - Można. Ale to nowość. Ludzi to bawi.
    - I pewnie doprowadza do szału.
    - Ile to musi robić hałasu!
    - Niekoniecznie - powiedział Jake. Po raz pierwszy czuł, że
    jest w defensywie. - Mamy ogromny wybór melodii. Są bardziej
    przyjazne dla ucha niż zwykły dzwonek.
    - I zajmujecie się tylko tym?
    Jake miał poczucie, że bracia uważają jego firmę za
    głupstwo. Sam nigdy dotąd nie zastanawiał się nad znaczeniem
    tego, co robił. Po prostu wpadł na dochodowy pomysł. Odniósł
    sukces finansowy, ale to, co sprzedawał, nie miało wartości samo
    w sobie. Było ulotne.
    - Najpopularniejsze dzwonki sprzedają się w milionach na
    całym świecie - powiedziała Merlina.
    - %7łartujesz!
    - Nie. Wielu ludziom dają poczucie, że wyrażają przez to
    siebie. Nie umniejszaj wagi jakiegoś przedsięwzięcia tylko dlatego,
    że sam byś go nie wymyślił.
    Broniła go. Albo ganiła braci za zaściankowość. Czy to przez
    nią przeprowadziła się do miasta?
    - Nie chciałem, żeby to tak wyglądało, Jake - przeprosił
    Danny. - Jeśli lubisz swoją pracę, to dobrze.
    - Chyba nie rozumiemy za dobrze tego świata - dodał smutno
    Joe.
    - To bardzo różnorodny świat - stwierdził z uśmiechem Jake.
    Zcisnął rękę Merliny w podziękowaniu za jej wsparcie.
    Coraz bardziej oddalali się od Griffith. Bracia pokazali
    Jake'owi winnice należące do rodziny. Opowiadali o różnych
    gatunkach winogron, które uprawiali.
    Ich duma z posiadanej ziemi i tego, czym się zajmowali,
    wywołała u Jake'a kolejną falę niepewności. Merlina miała rację.
    Wkroczył do innego świata - bardziej materialnego, namacalnego.
    Zazdrościł jej braciom silnego poczucia przynależności do tego
    miejsca.
    Tu się urodzili i wychowali, tu pracowali i prawdopodobnie
    tutaj umrą. A przy tym emanowali taką radością, jakiej nigdy
    w życiu nie doświadczył. Nigdy nie czuł się nigdzie przywiązany.
    Jego matka często zmieniała domy. Miejscem, w którym mieszkał
    najdłużej, był internat - znośny, ale nie zastąpił domu. Rezydencja
    dziadka w Vaucluse była jedynym stałym elementem w jego życiu,
    ale wizyty to nie to samo. Nie czuł się emocjonalnie związany
    nawet z własnym mieszkaniem.
    - Jesteśmy! - zawołał Joe, skręcając w kierunku bramy, którą
    obsiadła chmara dzieci. Dwa psy - labrador i bokser - skakały
    wśród nich, szczekając wesoło. Joe wychylił się z okna i krzyknął:
    - Otwórzcie nam, dzieciaki!
    Jeden z chłopców zeskoczył, by otworzyć bramę. Reszta
    wciąż na niej siedziała, machając energicznie i krzycząc.
    - Hej, Merlina, mamy nowego braciszka!
    - Merlina, pokaż nam swojego chłopaka! [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.