Home Antologia 'Dawka Milosci' Dreissig, Georg Der Sohn des Spielmanns Ortega, Annmarie The Diary of Annalise[NCP] Diana Palmer Denim and Lace as Diana Blayne 072. Evans Jean Nie odrzucaj mojej miśÂośÂci Jan PaweśÂ II Encyklika (Redemptoris Missio) 4 Dead to the World Angel Shifters 3 Angel's Blade Erin M. Leaf 163. Bevarly Elizabeth śÂwić teczne śźyczenia KrzysztonâÂÂź_Barbara_ _Kapitan_Derko_ _Czlowiek_w_czarnym_kapeluszu |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] znajdowałam częściowo te słowa, które ona sama zamierzała wypowiedzieć. Inne mniszki słuchały jej w milczeniu lub powtarzały za nią, ja jej przerywałam lub ją wyprzedzałam, bądz mówiłam wraz z nią. Zachowywałam bardzo długo doznane wrażenie i widocznie udzielało jej się coś z tego, gdyż jeżeli rozpoznawano po innych mniszkach, że rozmawiały z przełożo- ną, to po niej rozpoznawano, że rozmawiała ze mną. Ale co to wszystko znaczy, gdy nie czuje się w sobie powołania?... Gdy skończyła się nasza godzina czuwania, ustąpiłyśmy miejsca następnej dwójce; uściskałyśmy się bardzo serdecznie, moja młoda towarzyszka i ja, przed rozstaniem. 32 VII Scena przed ołtarzem stała się głośna w klasztorze; niech pan do tego doda sukces naszych ciemnych jutrzni wielkopostnych: śpiewałam, grałam na organach, byłam oklaskiwana. O, szalone głowy mniszek! byłam już o krok od pojednania się z całą społecznością klasztoru, zakonnice zbliżyły się do mnie, przełożona pierwsza. Niektóre osoby z wyższego towarzy- stwa chciały ze mną zawrzeć znajomość; to zbyt dobrze godziło się z moim planem, bym mo- gła sobie tego odmówić. Poznałam pierwszego prezesa Trybunału, księżnę de Soubise i mnó- stwo ludzi ustosunkowanych, mnichów, księży świeckich, wojskowych, dygnitarzy sądowych i administracyjnych, nabożnych dam, kobiet światowych; a wśród tego wszystkiego tych zmanierowanych lekkoduchów, zwanych przez was czerwonymi obcasami 11, prędko ich pożegnałam. Zachowałam tylko takie znajomości, które nie mogły ściągnąć na mnie żadnych zarzutów; resztę pozostawiłam tym spośród naszych mniszek, co nie były tak wybredne. Zapomniałam panu powiedzieć, że pierwszą oznaką zmiany stosunku do mnie było odda- nie mi z powrotem mojej dawnej celi. Odważyłam się zażądać zwrotu portreciku naszej po- przedniej przełożonej nie śmiano mi odmówić; powrócił na swoje miejsce na moim sercu, pozostanie tam do końca mego życia. Codziennie rano pierwszym moim odruchem jest wzniesienie duszy do Boga, drugim ucałowanie tej pamiątki; gdy chcę się modlić, a czuję w duszy chłód, zdejmuję ten portrecik z szyi, stawiam go przed sobą, patrzę nań i zsyła mi na- tchnienie. To wielka szkoda, że nie znaliśmy świętych osób, których wizerunki mają być dla nas przedmiotem czci; inne wywierałyby na nas wrażenie; nie bylibyśmy u ich stóp lub pa- trząc na nie tacy oziębli, jak jesteśmy. Dostałam odpowiedz na mój memoriał od niejakiego adwokata Manouri; nie była ani pomyślna, ani niepomyślna. Przed wypowiedzeniem się w tej sprawie żądał wielu wyjaśnień, których trudno było udzielić nie widząc się z nim; podałam więc swoje nazwisko i poprosiłam adwokata Manouri o przybycie do Longchamp. Ci pano- wie niechętnie ruszają się z miejsca; jednak przyjechał. Rozmawialiśmy ze sobą bardzo dłu- go, umówiliśmy się co do sposobu korespondowania, tak żeby on mógł pewną drogą przesy- łać mi swe pytania, a ja jemu odpowiedzi. Ze swej strony użyłam całego czasu, który adwokat Manouri poświęcił mojej sprawie, aby przychylnie usposobić do siebie umysły, zainteresować moim losem pewne osoby, wyrobić sobie protekcję. Podałam swoje nazwisko, ujawniłam swe zachowanie się w pierwszym klasztorze, gdzie przebywałam, opisałam to, co wycierpiałam w domu, udręki klasztorne u Panny Marii, protest podczas składania ślubów, mój pobyt w Longchamp, obłóczyny, profesję, bezwzględność, z jaką byłam traktowana po złożeniu ślu- bów. %7łałowano mnie, ofiarowano pomoc; okazywaną mi dobrą wolę zachowałam na czas, gdy będę mogła jej potrzebować, nie wdając się na razie w bliższe szczegóły. Nic z tych za- biegów nie przeniknęło do klasztoru; uzyskałam z Rzymu pozwolenie na wszczęcie kroków o unieważnienie moich ślubów; w momencie gdy proces miał być lada chwila wytoczony, w klasztorze nie przeczuwano, co się święci. Może więc pan sobie wyobrazić, jak była zaskoczona moja przełożona, gdy otrzymała za- wiadomienie sądowe o zgłoszonym w imieniu siostry Marii Zuzanny Simonin proteście prze- 11 Czerwone obcasy dawne popularne przezwisko dawane dworzanom królewskim (nosili czerwone obcasy); potem być czerwonym obcasem znaczyło być człowiekiem wyrafinowanym. zmanierowanym. 33 ciw jej ślubom, z żądaniem umożliwienia jej zdjęcia szat zakonnych i opuszczenia klasztoru, aby mogła rozporządzać sobą, jak uzna za stosowne. Przewidziałam oczywiście, że spotka się to z różnego rodzaju opozycją: prawa, klasztoru i moich szwagrów i sióstr ogarniętych trwogą cały majątek rodzinny był w ich rękach; będąc wolna mogłabym odebrać im poważną część tego mienia. Napisałam do moich sióstr, błaga- łam je, by nie zgłaszały żadnego sprzeciwu co do mojego wyjścia z zakonu; apelowałam do ich sumienia przypominając im, jak znikomy był udział mojej woli przy składaniu ślubów; proponowałam im, iż zrzeknę się aktem prawnym wszelkich roszczeń do spadku po ojcu i po matce, nie szczędziłam niczego, aby je przekonać, że mój krok nie był podyktowany ani inte- resem materialnym, ani namiętnością. Nie łudziłam się bynajmniej co do ich uczuć. Akt, który im proponowałam, sporządzony wtedy, gdy byłam jeszcze związana ślubami, stawał się tym samym nieważny; siostry moje nie były pewne, czy po odzyskaniu wolności potwierdzę go; prócz tego miały wątpliwości, czy przystoi im przyjąć moje propozycje. Pozo- stawić siostrę bez dachu nad głową i bez środków do życia? Korzystać nadal z jej majątku? Co ludzie na to powiedzą? Jeżeli przyjdzie do nas prosić o chleb, czy będziemy mogły jej odmówić? Jeżeli strzeli jej do głowy wyjść za mąż, kto wie, co to będzie za człowiek ten, którego poślubi? A jeżeli będzie miała dzieci?... Należy sprzeciwić się wszelkimi siłami tej niebezpiecznej dla nas próbie... Tak sobie pomyślały i tak zrobiły. Natychmiast po otrzymaniu pozwu sądowego z moim żądaniem przełożona przybiegła do mojej celi. Jak to, siostro Zuzanno, chcesz nas opuścić? Tak jest, wielebna matko. I chcesz odwołać swoje śluby? [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||