Home
Dorothy Cannell The Family Jewels and Other Stories (retail) (pdf)
Cartland Barbara Najpić™kniejsze miśÂ‚ośÂ›ci 08 Polowanie na m晜źa
Lucy Monroe Sycylijska przygoda
ASEM 51 instrukcja obsśÂ‚ugi
Bond Stephanie ZakśÂ‚ad
0032. Monroe Lucy Grecki magnat
Hammond Innes The Doomed Oasis
Cecily von Ziegesar 04 Plotkara 4. Bo jestem tego warta
Jeff Kirvin Unification Chronicles Between Heaven and Hell
Barret_William_E_ _Czarnoksieznik_scr
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • commandos.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    generał widział się w tym czasie?
    - Sekundę. To niezupełnie tak. Musiał ją zażyć w danym czasie, ale podana mogła być
    wcześniej. Załóżmy, na przykład, że ktoś wrzucił zatrutą pastylkę do jego buteleczki z
    tabletkami musującymi, które zwykle łykał. To można było zrobić o dowolnej porze.
    - No, nie za wcześnie, Peter. Przypuśćmy, że zmarłby o wiele wcześniej i to by dotarło
    do lady Dormer.
    - A cóż za różnica? Nie musiałaby zmieniać testamentu ani nic takiego. Zapis na rzecz
    panny Dorland pozostałby nie zmieniony.
    - Słusznie. Głupi byłem. No więc powinniśmy stwierdzić, czy regularnie zażywał
    jakieś leki. A jeśli tak, kto miałby okazję podrzucić mu pastylkę.
    - Po pierwsze Penberthy.
    - Lekarz?... Tak, musimy zanotować jego nazwisko w rubryce możliwości, choć nie
    miałby najmniejszego motywu. Mimo to umieścimy go pod nagłówkiem  Okazja .
    - Dobrze, Charles. Podoba mi się twoja metodyczność.
    - Przyciąganie przeciwieństw - odrzekł Parker dzieląc kartkę notesu na trzy rubryki.
    Okazja: Nr 1. Dr Penberthy. Jeśli on sam przepisał i sporządził tabletki lub globulki, czy co to
    tam było, miałby szczególnie dobrą okazję. Nie tak dobrą natomiast, gdyby należały do
    gatunku tych, które się dostaje w aptece gotowe, w zalakowanym flakoniku.
    - Nonsens! Mógł zawsze powiedzieć, że chce na nie zerknąć, bo jest ciekaw, czy
    dobre sprzedali. %7łądam wciągnięcia Penberthy ego na listę. A poza tym należał do osób,
    które widziały generała w krytycznym przedziale czasowym - w okresie podawania leku, jak
    to możemy nazwać, więc miał dodatkową okazję.
    - Istotnie. A zatem go wstawiam. Choć nie widzę powodu...
    - Nie ustąpię wobec tak błahego zastrzeżenia. Miał okazję, więc będzie na liście. A za
    nim panna Dorland.
    - Tak. Ją wpisujemy pod Okazję, jak również pod Motyw. Na pewno miała niemały
    interes w usunięciu starego, widziała go w okresie podawania leku i najprawdopodobniej
    poczęstowała go czymś w czasie tej wizyty. Więc bardzo nam tu pasuje. Trudno jest tylko
    wytłumaczyć, skąd mogła wziąć lekarstwo. Digitalisu nie dostaje się ot tak, na byle prośbę.
    - N-nie. A już na pewno nie czystego. Dość łatwo można go dostać w połączeniu z
    innymi lekami. Nie dalej jak dziś rano widziałem w  Przeglądzie Codziennym ogłoszenie, że
    są do nabycia pastylki zawierające pół grana digitalisu.
    - Naprawdę? Gdzie... och, tak! Tak, ale w tym jest także nasienie kulczywy, która
    uchodzi za antidotum. Tak czy siak, to ożywia czynność serca, pobudzając nerwy, a zatem
    przeciwdziała uspokajającemu działaniu digitalisu.
    - Hm. Cóż, wstaw pannę Dorland pod Sposób i dodaj znak zapytania. Och, Penberthy
    musi też oczywiście figurować w rubryce Sposób. On jeden mógł dostać to paskudztwo bez
    większego zachodu.
    - Dobra. Sposób: Nr 1. Dr Penberthy; Okazja: Nr 1. Dr Penberthy. Nr 2. Panna
    Dorland. Będziemy musieli dopisać służbę lady Dormer, co? A w każdym razie te osoby,
    które mu podawały coś do jedzenia czy do picia.
    - Dopisz je koniecznie. Mogły działać w zmowie z panną Dorland. A co powiesz o
    samej lady Dormer?
    - Dajże spokój, Peter. To by nie miało sensu.
    - Czemu nie? Mogła przez wszystkie te lata planować zemstę na bracie, skrywając
    uczucia pod płaszczykiem wielkoduszności. Byłby to niezły kawał zostawić ogromny spadek
    komuś znienawidzonemu, a potem, kiedy on się już czuje zadowolony, wdzięczny i pełen
    skruchy, otruć go dla pewności, żeby figę dostał. Bezwzględnie musimy umieścić lady
    Dormer. Wpisz ją pod Okazję i Motyw.
    - Nie zgadzam się na nic więcej jak Okazja i Motyw ze znakiem zapytania.
    - Niech będzie, jak uważasz. No i jest jeszcze dwóch naszych przyjaciół taksówkarzy.
    - Nie sądzę, żeby ich można było brać pod uwagę. Strasznie trudno byłoby przecież
    taksówkarzowi otruć pasażera.
    - Obawiam się, że tak. Ale posłuchaj! Wpadłem właśnie na kapitalny sposób otrucia
    taksówkarza. Dajesz mu fałszywą półkoronę, on ją nadgryza...
    - I umiera na zatrucie ołowiem. To kawał z brodą.
    - Głupi. Zatruwasz półkoronówkę kwasem pruskim.
    - Wspaniale! A on pada z pianą na ustach. To niesłychanie oryginalne. Nie
    zechciałbyś skupić uwagi na interesującej nas sprawie?
    - Więc myślisz, że możemy skreślić taksówkarzy?
    - Chyba tak.
    - Zgoda. Pozostawiam ich do twego uznania. Przykro powiedzieć, lecz tym sposobem
    dochodzimy do George a Fentimana.
    - Czujesz do niego miętę, co?
    - Tak... lubię biedaka. Pod pewnymi względami to straszna świnia, ale dosyć go lubię.
    - Cóż, ja nie znam George a, więc zdecydowanie go wpiszę. Okazja nr 3 to on.
    - W takim razie będzie też musiał figurować pod Motywem.
    - Dlaczego? Co on miałby zyskać, w razie gdyby scheda przypadła pannie Dorland?
    - Nic... jeśli o tym wiedział. Ale Robert stanowczo podkreśla, że nie wiedział.
    Podobnie twierdzi George. A skoro nie wiedział, czyż nie rozumiesz, że śmierć generała
    oznaczałaby natychmiastowe odziedziczenie tych dwóch tysięcy funtów, których zwrotu tak
    natarczywie domagał się Dougal MacStewart?
    - MacStewart?... ach tak, ten lichwiarz. Punkt dla ciebie, Peter; ja o nim zapomniałem.
    Wobec tego George niewątpliwie winien się znalezć na liście możliwości. Był też dość
    rozgoryczony, prawda?
    - Bardzo. I pamiętam, jak się wyrwał przynajmniej z jedną rzeczą dość nie
    przemyślaną w klubie właśnie tego dnia, kiedy odkryto morderstwo... czy raczej śmierć.
    - To w każdym razie przemawia na jego korzyść - rzekł pogodnie Parker - chyba że
    jest naprawdę bardzo lekkomyślny.
    - Nie będzie to przemawiało na jego korzyść na policji - burknął Wimsey.
    - Mój drogi!
    - Przepraszam. Na chwilę się zapomniałem. Obawiam się, że trochę zaczynasz
    wyrastać ponad swe stanowisko, Charles. Tak wielka inteligencja oznacza, że albo zostaniesz
    nadkomisarzem, albo ci grozi ostracyzm, jeżeli nie zachowasz rozwagi.
    - Zaryzykuję. Dalej... wracajmy do tematu. Kogo mamy jeszcze?
    - Jest jeszcze Woodward. On miałby najlepszą okazję manipulowania generalskimi
    pudełeczkami na proszki.
    - A przypuszczam, że mógł mieć motyw w postaci tego skromego zapisu na jego
    rzecz.
    - Albo mógł być opłacony przez wroga. Wiesz, że to się często zdarza w przypadku
    ponurych służących. Pomyśl, jaki urodzaj mieliśmy ostatnio na przestępczych lokajów i
    kradzieże dokonywane przez idealnych służących.
    - To fakt. No a tamci z Bellony?
    - Jest Wetheridge. Niemiły typek. I zawsze patrzył pożądliwie na fotel generała przy
    kominku. Sam widziałem.
    - Bądz poważny, Peter.
    - Jestem absolutnie poważny. Nie lubię Wetheridge a. Irytuje mnie. Poza tym
    pamiętajmy o umieszczeniu Roberta.
    - Roberta? Dlaczego? Jego jednego zdecydowanie możemy skreślić. Wiedział, że w
    jego interesie jest zachowanie starego przy życiu. Spójrz, jak się natrudził, żeby tę śmierć
    zataić.
    - Właśnie. Jest Najmniej Prawdopodobną Osobą i dlatego Sherlock Holmes od razu by
    go zaczął podejrzewać. Sam przyznał, że ostatni widział generała Fentimana przy życiu. A
    jeśli pokłócił się ze staruszkiem, zabił go i dopiero potem dowiedział się o zapisie?
    - Skrzysz się dzisiaj dobrymi pomysłami, Peter. Gdyby się pokłócili, mógłby
    ewentualnie zwalić dziadka z nóg - choć nie posądzam go o czyn taki wstrętny i niehonorowy
    - ale z całą pewnością by go nie otruł.
    Wimsey westchnął.
    - W tym, co mówisz, jest trochę racji - przyznał. - Ale nigdy nic nie wiadomo. No
    więc, które z tych nazwisk występuje we wszystkich trzech rubrykach?
    - %7ładne. Kilka pojawia się jednak dwa razy.
    - W takim razie zacznijmy od nich. Oczywiście najbardziej podejrzana jestpanna
    Dorland, potem George, nie uważasz? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.