Home
Montgomery Lucy Maud Biała magia
0032. Monroe Lucy Grecki magnat
Gordon Lucy Zareczyny w Monte Carlo
Błękitny zamek Montgomery Lucy Maud
Lucy Monroe Sycylijska przygoda
Janet Morris Kerrion Empire 03 Earth Dreams
Donald Keyhoe Flying Saucers are Real
R
05 SMG III
William Shatner Tek War 06 TekPower
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lily-lou.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    niej.
    - Miejmy to już z głowy - mruknęła.
    Nie odpowiedział, tylko na nią patrzył. Niespokojnie poprawiła włosy.
    - Na co się gapisz? - burknęła.
    - Dlaczego ubrałaś się jak mężczyzna?
    Miała wrażenie, że się przesłyszała.
    - Jak mężczyzna? - powtórzyła.
    Naprawdę tak uważał?
    - Chyba nie zostałaś lesbijką? - dodał po chwili.
    - Owszem. - Uniosła brodę. - Właśnie tak. Jestem zdeklarowaną lesbijką i nie interesują mnie
    mężczyzni. Możemy już jechać? Im szybciej wyruszymy, tym wcześniej dotrzemy na miejsce.
    Otworzył przed nią drzwi.
    - Potrafię sama, wiesz? - warknęła i wsiadła. - To też potrafię - dodała, gdy je zamknął.
    Postawiła torbę na podłodze i zapięła pas. Po chwili Gianluca usiadł za kierownicą, ale nie
    uruchomił silnika.
    - Podobno się spieszymy - oznajmiła sztywno Ava.
    Teraz czuła się niepewnie w szytych na miarę, czarnych spodniach i w białej, jedwabnej bluzce,
    zapiętej pod samą szyję. Nie rozumiała, dlaczego czepiał się jej ubrań. Były bardzo praktyczne.
    Popatrzyła na jego dopasowaną marynarkę, wyprasowaną, jasnozieloną koszulę i obcisłe,
    czarne dżinsy. Wyglądał tak, jakby dopiero co zszedł z wybiegu w Mediolanie. Wyobraziła sobie, jaka
    kobieta powinna mu towarzyszyć: elegancka, szczupła jak gałązka i ubrana w żywe kolory.
    Mimowolnie obciągnęła rękaw. Jedwabna bluzka przynajmniej się nie gniotła, a czarne spodnie
    wyszczuplały. Dwanaście niemal identycznych par wisiało u niej w domu. Kobiety, które nie
    wyglądały jak zagłodzone modelki, zmuszone były ukrywać swoje oponki i brzuszek.
    Z kolei Gianluca miał ciało rzymskiego gladiatora, który właśnie zszedł z areny. Wyglądałby
    doskonale nawet w worku na ziemniaki.
    Nie, żeby zwracała na to szczególną uwagę. Po prostu nie była ślepa.
    L R
    T
    - Dlaczego nie jedziemy? - zapytała, nie patrząc na niego.
    - Obraziłem cię - powiedział nieoczekiwanie.
    - Nie bądz śmieszny - wymamrotała.
    - Nie przywykłem do kobiet w spodniach. - Starannie dobierał słowa. - Nie powinienem
    sugerować, że brak ci kobiecości z powodu takiego a nie innego stroju.
    - Nie wiem, dlaczego zakładasz, że interesuje mnie twoje zdanie na mój temat - odparła
    lekceważąco.
    Rzecz w tym, że jego zdanie naprawdę się dla niej liczyło. Teraz żałowała, że nie włożyła
    spódnicy. Cóż, nie miała ani jednej.
    Odwróciła głowę.
    - Wiem, że próbujesz mnie obrazić, ale to spływa po mnie jak woda po kaczce - dodała. - Może
    to dla ciebie szok. Podejrzewam, że żadna kobieta jeszcze nie powiedziała ci prawdy prosto w oczy.
    - Niewykluczone, że masz słuszność.
    - Ale ja się nie boję prawdy. Wolę, żeby wszystko było jasne.
    - Mów dalej - zachęcił ją łagodnie.
    Zmarszczyła brwi. Wcale nie był dla niej miły, po prostu się przyczaił, żeby zaatakować, gdy
    będzie się tego najmniej spodziewała.
    - Rzecz w tym, że jesteś przystojnym facetem z mnóstwem pieniędzy i nawykłym do kontroli,
    więc kobiety patrzą przez palce na wszystko, co robisz. Ja nie i to ci się nie podoba.
    - Czyżby? - Uśmiechnął się domyślnie, jakby potrafił ją przejrzeć na wskroś.
    Ava skrzyżowała ręce na piersi.
    - Właśnie tak - odparła, zastanawiając się, dlaczego jej słowa nie zabrzmiały przekonująco.
    L R
    T
    ROZDZIAA ÓSMY
    Gianluca zaparkował lamborghini przed wejściem i energicznie wysiadł. Ava zadrżała,
    sfrustrowana swoimi skomplikowanymi pragnieniami, ale również opuściła samochód.
    - Po co mnie tu przywiozłeś? - zapytała.
    - To mój dom.
    - Rozumiem - wycedziła z przesadną cierpliwością, ale on już wchodził po schodach.
    Nie dał jej czasu do namysłu. Zmełła przekleństwo w ustach i ruszyła za nim.
    W przestronnym holu ledwie zauważyła czarno-biały parkiet pod stopami, a także piękne
    schody. W zasadzie nie spuszczała wzroku z Gianluki.
    - Benedetti! - wrzasnęła, ale nie zareagował. - %7łądam odpowiedzi!
    Jej głos odbił się echem od ścian, a Gianluca westchnął z emfazą.
    - Musisz urządzać przedstawienia za każdym razem, gdy nie widzisz oczywistego? - zapytał.
    Ava miała ochotę go poinformować, że nie urządza przedstawień, że jest spokojną, wyważoną
    kobietą i nigdy nie podnosi głosu. Teraz krzyczała tylko dlatego, że on to robił. Nagle znowu ruszył
    przed siebie, więc pospieszyła za nim. Tylko po co szli na górę? Na piętrze była jego sypialnia. Wiele
    sypialni...
    - Co jest takie oczywiste? - zapytała lekko drżącym głosem. - Przecież to nie lotnisko.
    - Nie, to mój dom.
    - Pozwól, że powiem ci coś jeszcze bardziej oczywistego. - Zmrużyła oczy. - Twój dom nie jest
    lotniskiem. Jak mamy się stąd dostać do Ragusy?
    Zatrzymał się tak nagle, że na niego wpadła. Uśmiechnął się i chwycił ją, żeby nie straciła rów-
    nowagi. Natychmiast wyrwała rękę z jego uścisku.
    - Helikopterem - powiedział zwięzle.
    Helikopterem? Gdy dotarli na dach, Ava nie mogła oderwać wzroku od obracającego się
    wirnika. Nie zamierzała wsiadać do tej maszyny. Poza tym co za człowiek miał lądowisko dla
    helikopterów na dachu własnego domu? O ile można było nazwać domem pałac w samym środku
    Rzymu!
    Z dachu budynku rozpościerał się przepiękny widok na miasto, ale Ava myślała tylko o
    śmigłowcu.
    - Nie wsiądę do tego! - krzyknęła, gdy Gianluca gestem dał jej do zrozumienia, żeby do niego
    podeszła.
    - Za pózno, dolcezza - odparł głośno. - Mamy spotkanie w Ragusie i w ten sposób dostaniemy
    siÄ™ tam najszybciej.
    L R
    T
    No tak, ona też chciała tam polecieć. Nie musiał jednak tego mówić w taki sposób, jakby
    pragnął jak najszybciej mieć to z głowy.
    Przy wtórze ryku silnika zapięła pasy. Powtarzała sobie po raz kolejny, że tysiące ludzi
    codziennie lata helikopterami i nikt z nich nie wypada. Nagle przestraszyła się, że Gianluca nie
    zamierza jej towarzyszyć.
    - Ava, chyba nie cierpisz na lęk wysokości? - Pochylił się ku niej.
    Energicznie pokręciła głową. Pragnęła poprosić, żeby jej nie zostawiał, ale słowa uwięzły jej w
    gardle.
    - Masz chorobę lokomocyjną? - drążył.
    - Nie - zdołała wydusić.
    Popatrzył na nią uważnie, po czym niespodziewanie pogłaskał ją po głowie.
    - Bene - powiedział.
    Nie mogła znieść jego uprzejmości. Naprawdę nie rozumiał, jakie to dla niej trudne?
    Przebywanie w jego towarzystwie po upływie siedmiu lat i perspektywa spotkania z jego rodziną...
    Nie wiedział, że dawała sobie radę tylko dzięki gniewowi? Poczuła nagły przypływ furii, a gdy
    Gianluca usiłował wsadzić jej kask na głowę, wyrwała mu go z rąk.
    - Nie jestem niepełnosprawna - warknęła. - Umiem jezdzić na rowerze.
    Pilot obok niej wybuchnął gromkim śmiechem i powiedział do Gianluki coś po włosku, zbyt
    niewyraznie, żeby mogła to zrozumieć. Z pewnością nie był to komplement.
    Po chwili uświadomiła sobie, że pilot przekazuje stery Gianluce.
    - Ty zamierzasz pilotować? - zapytała z niedowierzaniem.
    - Mężczyzna powinien spróbować wszystkiego chociaż raz, cara.
    Usiłowała nie cieszyć się tą chwilą, ale gdy znalezli się w powietrzu, odniosła wrażenie, że
    serce wyskoczy jej z piersi z wrażenia. W dole rozciągał się Rzym w całej okazałości, a obok niej
    siedział potomek jednej z najsłynniejszych rzymskich rodzin. Obok niej, zwyczajnej Avy Lord, której
    nigdy nie przydarzyło się nic niezwykłego.
    - Przyjemnie, prawda?
    Patrzył na nią zafascynowanymi oczami, a jego szerokie, zmysłowe usta rozciągały się w
    uśmiechu.
    Nie wiedziała, co powiedzieć, żeby nie zrobić z siebie idiotki. Czuła się jak mała dziewczynka
    na górskiej kolejce.
    - Kiedy nauczyłeś się tym latać? - zapytała w końcu.
    - Podczas służby w marynarce wojennej.
    Tego się nie spodziewała.
    - Byłeś w wojsku?
    L R
    T
    - Si.
    - Przed tym czy po tym, jak stałeś się ulubionym piłkarzem milionów?
    - Bardzo krótko grałem zawodowo w futbol, cara - oznajmił.
    - Wydawało mi się... - Znów umilkła, żeby mu nie zdradzić, co też chodziło jej po głowie przez [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.