Home 272. Fraser Alison Zatruta miĹoĹÄ Bond Stephanie ByÄ gwiazda The Call of the Wild C London Jack 01. Adams Audra BśÂćÂkitny śźeton DZHA Gordon Dickson Dragon 06 The Dragon and The Djinn Doyle A.C. Wspomnienia i przygody Jerry Pournelle Falkenberg's Legion 2 Falkenberg's Legio Zbuduj wlasna marke Karol Marks  Kapitał stały i kapitał zmienny (1867 rok) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] mknęła oczy. Nie zawsze. To dobrze szepnął jej prosto do ucha. Miło to słyszeć. Miał ciepły oddech i rozpalone ciało. Chciała poczuć to ciepło jak najbliżej siebie. Mimowolnie położyła dłonie na jego biodrach i zahaczyła palce o szlufki jego spodni. Dlaczego to ma dla ciebie znaczenie? Przecież nie czujemy nic do siebie. Uważasz, że nic do siebie nie czujemy? Zdumie- nie w jego głosie sprawiło, że Sydney otworzyła oczy. Gdy przebywamy w tym samym pomieszczeniu, unikamy się lub staramy się znalezć jak najbliżej siebie. Gdybyśmy nic do siebie nie czuli, twoje ciało nie reagowałoby w taki sposób na mój dotyk. Koniec palca, który wcześniej spoczywał na jej dekolcie, teraz przesunął się na środek klatki piersio- wej, zatrzymując się na mostku, ponad krawędzią koszulki. Po chwili Ray przeciągnął nim po brzuchu Sydney, zatoczył pętlę wokół pępka i dotarł do krawę- dzi jej wzgórka łonowego. Zadrżała, zacisnęła palce i przywarła do Raya, chcąc go poczuć całym ciałem. Głaskał ją i jednocześnie wsunął kolano między jej uda. Sydney rozchyliła nogi. Nie mów tylko, że w taki sposób reagujesz na każdego mężczyznę odezwał się pełnym napięcia głosem. Wiem dobrze, że nikomu nie pozwalasz się pieścić w taki sposób. Nikt nigdy nie dotykał jej tak intymnie, jak Ray. Czuła, że znalazła się na granicy orgazmu. Nigdy tak gwałtownie nie reagowałam... z nikim. Tylko z tobą. Ray zamruczał cicho. Dlaczego więc nie robimy tego cały czas? Dlacze- go nie dopuszczasz mnie do siebie, kiedy się zbliżam? Tym razem jednak był blisko, a Sydney się nie odsuwała. Przeciwnie, poruszała się tak, jak w swoich fantazjach, we wspomnieniach. Może boję się, że to, co między nami zaszło, nie stało się naprawdę. Czasami sama nie wiem, czy nie wymyśliłam sobie tego, co robiłeś. Zastanawiam się, czy rzeczywiście doszło do tego, co wciąż mam przed oczami. Wierz mi, Sydney, to wszystko prawda. Od- sunął dłonie od jej koszulki. Chyba jednak powinie- nem odświeżyć twoje wspomnienia. Przesunął ręce na jej plecy, objął ją mocno i przycis- nął do siebie. Poczuła jego erekcję, wybrzuszenie na dżinsach, które otarło się o delikatną skórę jej brzucha. Nagle zachciało się jej śmiać. Uważała, że uwiedze- nie Raya będzie wyjątkowo proste, ale myliła się. Jej uczucia do Raya Coffeya wcale nie były proste. Czuła do niego to samo, co wtedy, gdy po raz pierwszy się kochali. No dobrze, wiem, że to się stało przyznała w końcu. Zdaję sobie sprawę, że mi się podobało. Po prostu nie mogę przestać się zastanawiać, dlaczego seks z tobą był zupełnie inny od tego, który zdarzało mi się uprawiać pózniej. Nie uważasz, że to ma coś wspólnego z faktem, że kochałaś się wtedy po raz pierwszy? Roześmiała się. Nie, Ray. Dobrze wiem, jak wyglądają pierwsze razy. Nie zapominaj, że mam mnóstwo przyjaciółek. Rozmawiam z nimi, także o seksie, który uprawiają teraz i uprawiały w przeszłości. I o tym, co my ze sobą robiliśmy... Zawahała się, niepewna, czy dobrze robi, przyznając, jak mocno przeżyła tamte chwile. Oboje wydorośleli. Oboje się zmienili, a Ray mylił się, twierdząc, że wciąż coś do siebie czują. To, co ich kiedyś połączyło, należało do przeszłości. Teraz miała już własne życie, firmę i nie mogła sobie pozwolić na odrywanie się od pracy. To, co razem zrobiliśmy... Chcę wiedzieć, Sydney. Chwycił jej koszulkę i wsunął pod nią dłonie. Powiedz mi, dlaczego właśnie ja? Znam dziesiątki facetów, którzy cię prag- nęli. Wszystkich odrzuciłaś. Dlaczego mnie powiedzia- łaś ,,tak ? Czy kiedykolwiek mówiła mu ,,tak ? A może raczej Ray znalazł się w we właściwym miejscu o właściwym czasie, kiedy Sydney dochodziła do siebie po awan- turze z matką. Z werandy na parterze dobiegły ich stłumione dzwięki. Sydney znieruchomiała. Po chwili wyszarp- nęła palce ze szlufek w spodniach Raya i położyła dłonie na jego gołej talii. Pst. Posłuchaj. Słyszysz to? Ray znieruchomiał z jedną ręką na jej plecach, a drugą na pośladkach. Wymienili spojrzenia, wsłuchu- jąc się w odgłosy wydawane przez dwoje ludzi, upra- wiających seks na werandzie: ciche jęknięcia, szepty i tłumione chichoty. Sapnięcia i pojedyncze słowa nie pozwalały określić, kto się zabawia w taki sposób. Sydney poczuła ogromne podniecenie, choć także zakłopotanie, jako przypadkowy świadek intymnej sceny. Wiesz, że wydawałaś takie same odgłosy? spy- tał Ray. Oddychałaś głęboko i w niekontrolowany sposób. Sporo o tym myślałem. Chcę wiedzieć, co się w tobie zmieniło od tamtego czasu. Nic z tego nie rozumiem, Ray. %7ładne z nas nie ma powodu, aby tkwić w przeszłości, a przecież oboje nie możemy się od niej uwolnić. Nie przejmujesz się tym? Ray zamilkł na chwilę, a potem odezwał się poiryto- wanym tonem: Na pewno nie w taki sposób, jak ty. Zgadza się, często o tym myślę. Zastanawiam się nad tym za każdym razem, gdy cię widzę. To naturalne skojarze- nie. Odwróciła wzrok. Podejrzewała, że Ray się nie myli. W końcu ona robiła dokładnie to samo. Dlaczego więc czuła większą frustrację niż zwykle? Czy tylko dlatego, że jego ręce wędrowały po jej ciele? Dlatego, że w końcu zdecydowała się go do- tknąć? A może chodziło o coś więcej, o frustrację wywołaną faktem, że ich zbliżenie nie przebiegło tak lekko i bezproblemowo, jak to sobie wyobrażała? Dzwięki dobiegające z werandy nie były już przy- tłumione i ostrożne. Kochankowie najwyrazniej prze- stali się obawiać zdemaskowania. Nagle Sydney straci- [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||