Home Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 02] Sunstorm (v4.0) (pdf) Bray Libba Magiczny KrÄ g 01 Mroczny Sekret Aldiss Brian Wilson Mroczne lata Ĺwietlne James Clavell Asian Saga 03 King Rat Charlotte Lamb Dark Music [HP 1410, MB 3326] (pdf) FROB MacDonald Laura Niepokorna praktykantka Check Your Vocabulary for Academic English 3. Cud w Milagro 08 Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i Kapitan Nemo |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Roland nie odpowiada, tylko patrzy na Eddiego. Nie każdy jest taki. Są lu- dzie, którzy muszą opiekować się innymi. Tak jak w tej piosence Barbry Streisand. Przykre, ale prawdziwe. To po prostu jeszcze jedna forma uzależnienia. Eddie wpatruje się w Rolanda. A skoro o tym mowa, to ty jesteś czysty, prawda? Roland obserwuje go bez słowa. Nie licząc Wieży. Eddie parska krótkim śmiechem. Jesteś wieżowym ćpunem, Rolandzie. Na jakiej wojnie? szepcze Roland. Co? Na jakiej odstrzelili ci poczucie godności i własnej wartości? Eddie gwałtownie odsuwa się, jakby Roland wyciągnął rękę i spoliczkował go. Pójdę przynieść trochę wody rzuca. Uważaj na te paskudne skoru- piaki. Wprawdzie przeszliśmy dziś kawał drogi, ale nie wiem, czy one porozu- 129 miewają się ze sobą, czy nie. Potem odwraca się, dostatecznie szybko, by Roland nie zauważył ostatnich promieni zachodzącego słońca, odbijających się w jego mokrych od łez policz- kach. Roland siada twarzą do wody i patrzy. Homarokoszmary pełzają i pytają, pyta- ją i pełzają, lecz obie czynności wydają się bezcelowe. Te stwory mają szczątkową inteligencję, lecz niewystarczającą, aby przekazywać sobie jakieś informacje. Bóg nie zawsze ciska ci piaskiem w oczy myśli Roland. Przeważnie, ale nie zawsze. Eddie wraca z drewnem. No? pyta. Co o nich sądzisz? Nic nam nie grozi chrypi rewolwerowiec i Eddie zaczyna coś mówić, lecz Roland jest już zmęczony. Kładzie się, spogląda na pierwsze gwiazdy zerka- jące przez baldachim fiołkowego nieba i tasowanie w ciągu trzech następnych dni stopniowo wraca do zdrowia. Czerwone linie na jego rękach najpierw zaczęły się cofać, potem przybladły, a w końcu zniknęły. Już następnego dnia po tamtej rozmowie czasem szedł sam, a czasem pozwalał, by ciągnął go Eddie. Na drugi dzień wcale nie trzeba go było ciągnąć, tylko co godzina lub dwie odpoczywali przez jakiś czas, dopóki nie przestały się pod nim uginać kolana. To podczas tych odpoczynków oraz w okresie między zjedzeniem kolacji a dopaleniem się ogniska i snem rewolwerowiec poznał prawdę o Henrym i Eddiem. Pamiętał, że zastanawiał się, dlaczego stosunki między braćmi były tak skomplikowane, lecz kiedy Eddie zaczął mówić, opornie i z gniewem zrodzonym z głębokiego bólu, mógł go powstrzymać, mógł powiedzieć: Nie fatyguj się, Ed- die. Wszystko rozumiem. Tylko że to nie pomogłoby Eddiemu. On nie mówił tego po to, aby pomóc Henry emu, gdyż ten już nie żył. Mówił, żeby pogrzebać go na dobre. a także przypomnieć sobie, że chociaż Henry umarł, to on, Eddie, żyje. Dlatego rewolwerowiec słuchał i nic nie mówił. Prosta sprawa: Eddie był przekonany, że zmarnował bratu życie. Henry też tak myślał. Może sam doszedł do tego wniosku, a może uwierzył w to, bo zbyt często słyszał, jak matka powtarzała Eddiemu, ile ona i Henry dla niego poświęcili, żeby mógł czuć się bezpiecznie jeśli ktoś może być bezpieczny w miejskiej dżungli żeby mógł być szczęśliwy jeśli ktoś może być szczęśliwy w miejskiej dżun- gli żeby nie skończył jak jego biedna siostra, której pewnie prawie nie pamięta, a która była taka piękna, niech ją Bóg ma w opiece. Ona przebywała wśród anio- 130 łów i niewątpliwie to cudowne miejsce, ale nie chciała, żeby Eddie poszedł tam za szybko, przejechany na ulicy przez jakiegoś zwariowanego pijanego kierowcę, tak jak ona, lub pchnięty nożem przez jakiegoś młodego ćpuna dla dwudziestu pięciu centów i zostawiony z wnętrznościami na chodniku, a ponieważ ona nie sądziła, że Eddie chce zaraz pójść do aniołków, więc niech lepiej słucha się starszego bra- ta, robi, co starszy brat mu każe, i niech zawsze pamięta, że Henry poświęca się, bo go kocha. Eddie powiedział rewolwerowcowi, że wątpi, by matka wiedziała o niektórych ich wybrykach, takich jak podkradanie komiksów ze sklepiku na Rincon Avenue, czy palenie papierosów za fabryką kuchenek elektrycznych przy Cohoes Street. Raz zobaczyli chevroleta z kluczykami w stacyjce i chociaż Henry ledwie umiał jezdzić miał wtedy szesnaście lat, a Eddie osiem wepchnął brata do samochodu i oświadczył, że pojadą do centrum Nowego Jorku. Eddie bał się i pła- kał, a Henry był wystraszony i wściekły na Eddiego. Mówił mu żeby się zamknął, żeby przestał być takim pieprzonym dzieciuchem, że ma dziesięć dolców, a Eddie trzy lub cztery, więc mogą przez cały pieprzony dzień siedzieć w kinie, a potem złapać pociąg z Pelham i wrócić do domu, zanim matka postawi kolację na stole i zacznie się zastanawiać, gdzie też się podziali. Lecz Eddie wciąż płakał, a w po- bliżu mostu Queensboro zauważyli radiowóz w bocznej uliczce, i chociaż Eddie był pewien, że siedzący w wozie policjant nawet nie spojrzał w ich stronę, powie- dział tak , kiedy Henry spytał go chrapliwym i drżącym głosem, czy Eddie myśli, że gliniarz ich zauważył. Henry zbladł i zaparkował samochód tak gwałtownie, że [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||