Home Burroughs, Edgar Rice Tarzan 02 The Return of Tarzan Brian Daley Coramonde 02 The Starfollowers of Coramonde v4.1 (htm) Saga rodu Michorowskich 02 CĂłrka Michorowskich RohĂłczanka Anna H Beam Piper Fuzzy 02 Fuzzy Sapiens v2.0 (lit) W. Lenin â Rewolucja Proletariacka a renegat Kautsky Immanuel Kant Uzasadnienie metafizyki moralnośÂci Amy Meredith 2 Polowanie Redfield James Dwunaste wtajemniczenie Godzina decyzji Beckett Samuel Czekajac na Godota 10. Price Maggie Intryga i miśÂośÂć Przedmiot pośźć dania |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] Mam zejść z twoich sznurowadeł? Nie. Nie? Nie to miałem na myśli. Aha. Pochylił się i zbliżył do niej, jego oddech poruszył lekko jej włosy z lewej strony głowy. Pójdziesz ze mną na kolację, jak się to wszystko skończy? No wiesz, żeby uczcić fakt, że przeżyliśmy i tak w ogóle. Jeżeli przeżyjemy, oczywiście powiedziała czując, że Ian uśmiecha się do niej. Co byś powiedziała na Florencję? Zapraszasz mnie do Włoch? Uwielbiam włoską kuchnię. Rozmarzył się, zapominając na chwilę o tragi- cznych okolicznościach, w jakich się znalezli. 66 Carolyn Zane No to przygotuję dla nas lasagne. To będzie mnie kosztowało jakieś dziesięć dolców. Są napraw- dę znakomite. Nie musisz wydawać masy pienię- dzy, żeby mi zaimponować. Dlaczego? Bo już i tak jestem pod wrażeniem. Ja też wyszeptał. Ja też. ROZDZIAA CZWARTY Posłuchaj odezwał się Ian w chwilę pózniej. Z pokoi znajdujących się obok sali balowej docho- dziły ich rozmaite hałasy, nie do końca jednak czytelne. Najwyrazniej energicznie przetrząsano pomieszcze- nia, a ludzi zapędzono gdzieś do mniejszych pokoi. Słyszeli przytłumioną rozmowę prowadzoną w obcym języku przez co najmniej sześciu męż- czyzn, których głosy to unosiły się, to zanikały. Zdaje się, że postawili straże we wszystkich wejściach do sali balowej. Tak się cieszę, że jednak tam nie poszedłeś. Przynajmniej na razie. Tak, ja w sumie też. Wsparła brodę na jego ramieniu i wyjrzała przez otwór wentylacyjny. W drzwiach stoją strażnicy, a my nie mamy telefonu. Masz jakiś pomysł, co dalej? 68 Carolyn Zane Ian ściągnął bezradnie ramiona. Jak to się mówi? Jestem w kropce. Strumień światła z maleńkiej latarki oświetlał ściany i sufit ich tunelu. Za rogiem kończył się pomost ze sklejki. Wygląda na to, że dotarliśmy do końca naszej drogi. Uhm. I co teraz zrobimy? Po pierwsze poczekamy, aż nieproszeni goście opuszczą swoje posterunki w drzwiach. Może po- tem uda mi się wśliznąć niepostrzeżenie do środka. Właściwie jeszcze nie wiem. Muszę się zastanowić. Chodzmy. Gestem zaprosił ją do drogi powrotnej. Juliet okręciła się z trudem i posłusznie ruszyła przed siebie. Mam nadzieję, że to już długo nie potrwa. Wiesz, los jest rzeczywiście nieprzewidywalny. Właśnie szłam do sali balowej, kiedy Liza uparła się, żeby mi ciebie przedstawić. No i zapewne uratowała ci niechcący życie zauważył. Wytrzymasz jeszcze trochę? Chyba tak. Staram się tylko nie myśleć o wodo- spadach, oceanach i deszczu. I o z trudem po- wściągnęła emocje no wiesz, o mojej siostrze. Dzisiaj jest pierwszy dzień jej nowego życia. To będzie niezapomniane wesele, co? Tak, ale powiem ci, że ja bym sobie takiego nie życzył rzekł, czołgając się za nią ku górze zimo- wych okryć. Noc Juliet 69 Kiedy dotarli szczęśliwie na miejsce, Juliet wdra- pała się na jego kolana, jak gdyby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie, a on nakrył ich paroma płaszczami i objął ją w talii. A co byś sobie życzył? spytała. Bo ja wiem, w zasadzie nie robiłem jeszcze żadnych planów w tej kwestii. Ale powiem ci jedno, bo to jest pewne, że tego wieczoru będziemy tylko my dwoje, ja i moja żona. No i łóżko. To zupełnie zaspokoi moje potrzeby. Poza tym miejsce akcji jest bez znaczenia. Aha. Pociągnęła nosem i potarła oczy. Tak, to by była niezła zabawa. No, zapewniam cię. Juliet nie wytrzymała, parsknęła śmiechem. Co? Jesteś taki zarozumiały. Nie jestem zarozumiały, tylko pewny siebie. Wszystko jedno. Wtuliła się w niego jeszcze bardziej, zaprzyjaznio- na już z jego zapachem. Z jego zapachem, dotykiem i z tym równym, uspokajającym rytmem jego serca. Bardzo dobrze do siebie pasowali, jakby stworzono ich specjalnie po to, żeby się spotkali i połączyli z sobą. Co jeszcze masz w torebce? Czemu pytasz? Bo interesuje mnie, czy masz jakąś inną broń poza pieprzowym sprayem i kastetem. Chyba jed- nak nie nosisz tam rewolweru, co? 70 Carolyn Zane Bardzo mi przykro, ale muszę cię rozczarować. Nie wzięłam go na przyjęcie weselne. A może znalazłabyś chociaż nową baterię do telefonu? zapytał z nadzieją. Nie. A stek? Nieee, ale... poczekaj, sprawdzę. Znalazła torebkę przy ścianie i prostując plecy, wyrzuciła jej zawartość na kolana. Ian wspomógł ją skromnym światłem z latarki. Na wygniecionej spódnicy leżała szminka do ust, grzebień, puder, zmiażdżony batonik czekolado- wy, portmonetka i klucze. Ian wziął do ręki prawo jazdy. Hm, przyjrzyjmy się temu. Juliet próbowała odzyskać dokument. Oddaj! Nie wolno ci dotykać takich osobistych rzeczy, dopóki cię lepiej nie poznam. Myślę, że jeszcze co najmniej przez dwie godziny. A to dlaczego? Czekaj, tutaj jest napisane, że masz metr pięćdziesiąt sześć wzrostu. To prawda? Na oko wyglądasz na dużo wyższą. Mam buty na wysokich obcasach. Aha. Te kobiece sztuczki. A co powiesz na pięćdziesiąt pięć kilo wagi? spytał z niedowierza- niem. No dobra, skłamałam. Wszystkie kobiety tak robią. Uraziła ją jego bezczelna dociekliwość. Noc Juliet 71 Nie rozumiem, dlaczego chcesz, żeby ludzie myśleli, że ważysz więcej niż w rzeczywistości. Juliet przełknęła głośno ślinę. Więcej? Na moje oko ważysz najwyżej czterdzieści pięć, i to wprost po wyjęciu z wody. Próbujesz mnie zdobyć pochlebstwami? A jestem przekonujący? Być może. W rzeczywistości jesteś też dużo ładniejsza. Patrzył na prawo jazdy przez zmrużone oczy, potem przeniósł spojrzenie na Juliet. Urodziłaś się w styczniu? A, jedenastego ob- chodzisz urodziny. Tak. To już niedługo. No to koniecznie trzeba będzie je uczcić, jak się stąd wydostaniemy. Jeśli nam się uda, na pewno będziemy mieć co świętować przyznała. Wcale nie będzie nam potrzeba pretekstu w postaci moich urodzin. Czas mijał, dla jednych nieubłaganie i niezauwa- żenie, a dla nich, uwięzionych w ciasnym tunelu, nieznośnie wolno. Tkwimy tu już ponad godzinę zauważyła wreszcie Juliet. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||