Home
Potter Karen Dom nadziei
Jan Paweł II PRZEKROCZYC PRÓG NADZIEI
Busch, Sandra The Tsar of Moscow
Connor Kerry Romans i Sensacja Pozdrowienia z Rosji
Tolkien_J_R_R_ _Silmarillion
Leigh Lora Twelve Quickies of Christmas 03 Heather's gift
Kindred of Arkadia 4 Fated Forgiveness Alanea Alder
Werfrand
Bryant Theodore, MSW Self Discipline In 10 Days. How To Go From Thinking To Doing
dowcipy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • katafel.pev.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

     Oczywiście, że się przejąłem. Ale chyba przyznasz, że lepiej zacząć coś robić. Maryo,
    czy możemy liczyć na jakąś pomoc w osadzie?
    Zmartwiała.
     Wszyscy mężczyzni pojechali do Haldarsvik.
     Więc jesteśmy zdani tylko na siebie. Czy uda się skądś zdobyć jakieś liny?
     W domku przy brzegu jest sprzęt ratowniczy. Nosze też.
     Dobrze. Kathrin, zostań tutaj, jesteś zbyt wyczerpana. My zabierzemy wszystko, co
    będzie potrzebne i jak najszybciej tu wrócimy.
     Ale pośpieszcie się, błagam.
    Marya uścisnęła siostrę.  Zaraz wracamy.  Szybko dołączyła do Craiga.
    Całą drogę przebyli biegiem. Po roku pracy w La Roulade straciła kondycję. Ciężko
    dysząc otworzyła drzwi domku. Craig zdjął wiszące na ścianie liny, chwycił ułożone przy
    wejściu haki i z aprobatą spojrzał na zabrane przez Maryę składane nosze i podręczną
    apteczkę. Minęli osadę i pobiegli w górę rzeki. Niesiony sprzęt utrudniał bieg. Kathrin nie
    doceniła ich wysiłków.
     Dlaczego tak długo?  wykrzyknęła i pędem puściła się w stronę wzgórz.
    Marya biegła za nią. Wreszcie dotarli do szczytu i przeszli ostatnie bazaltowe rumowisko.
    Otoczona wzgórzami dolina wychodziła na zatokę. Zawieszone wysoko nad wodą miejsce
    dzieliło od morza poprzecinane skalnymi półkami urwisko; ze skurczem żołądka
    przypomniała sobie, jak woda rozbija się u jego podstawy, a wodorosty unoszą się na falach.
    Z wysiłkiem dołączyła do reszty, ręce paliły od ciężkich noszy.
    Byli na miejscu. Kathrin upadła na kolana i nachyliła się nad krawędzią przepaści.
     Robb, och Robb! %7łyjesz!  Głos jej drżał, wycierała płynące po policzkach łzy. 
    Płaczę, bo tak się cieszę, już myślałam, że spadłeś stamtąd i utonąłeś.
    Marya, całkiem wyczerpana, opadła na kępę trawy.
     Co teraz zrobimy?
    Robb skrzywił się. Koszulę miał poplamioną, na lewej stronie twarzy widniały ślady
    krwi.
     Przypuszczam, że teraz czas na braterskie kazanie.
     Daruję to sobie.
    Marya patrzyła, jak Craig wbija haki, oplata na nich liny, zręcznymi palcami zakłada
    skomplikowane węzły. Przy pierwszym spotkaniu zastanawiała się, czy nie zajmował się
    górską wspinaczką. Chyba nie myliła się zbytnio.
    Dwa końce liny ześlizgnęły się po skale i upadły u stóp Robba.
     Robb!  zawołał Craig z poważną miną.  Jeśli czujesz się tak marnie, jak wyglądasz,
    zapomnij o zwierzaku. Wyciągniemy najpierw ciebie, a potem będziemy się martwić o owcę.
     Nie, najpierw owca.
    Craig kiwnął głową, wcale nie zdziwiony.
     Spróbuj obwiązać ją dookoła liną.
    Występ był wąski, owca protestowała. Po kilku minutach Robbowi udało się ją związać.
     Marya, Kathrin, możecie mi pomóc?  Craig wskazał im miejsce.  Ciągnijcie, kiedy
    powiem... teraz!
    Nad urwiskiem pojawiły się przerażone oczy owcy, nogami rozpaczliwie szukała oparcia.
    Gdy wreszcie stanęła na ziemi, skoczyła do przodu zwalniając linę. Marya tyłem upadła na
    trawę. Craig podbiegł, zaczął rozwiązywać węzły, owca się wyrywała. Wymamrotał pod
    nosem kilka nieparlamentarnych słów, Marya udała, że nie słyszy.
     Teraz wyciągnięcie Robba to małe piwo. Nieoczekiwanie Robb okazał się bardzo
    ciężki. Od napinania mięśni Marya już prawie nie czuła ramion. Wreszcie głowa i ręce Robba
    pojawiły się na krawędzi. Wydostali go na górę. Przez chwilę leżał nieruchomo, z głową
    opartą na wyciągniętej ręce, lina oplątywała mu ciało. Kathrin opadła przy nim na kolana,
    załamywała ręce.
     Robb, jak się czujesz? Robb, odezwij się, Robb... Popatrzył na nią spojrzeniem tak
    pełnym miłości, że Marya aż odwróciła wzrok.
     Kathrin, kocham cię... byłem głupi, że cię nie posłuchałem. Miałaś rację, trzeba było iść
    po pomoc. Proszę cię, nie płacz...
    Podniósł się, Kathrin pomogła mu, podtrzymywała go za ramię. Był bardzo blady.
    Skrzywił się.
     Dzięki, Craig. Craig odezwał się cicho:
     Chciałbym was oboje przeprosić. Przekonałem się, że pieniądze nie mają żadnego
    znaczenia dla tego, co was łączy. Przepraszam, że mogłem myśleć inaczej... a jeszcze bardziej
    za to, że to powiedziałem. yle was osądziłem.
    Zapadła cisza. Po chwili Craig i Robb klepnęli się po plecach, a Kathrin rzuciła się
    Craigowi na szyję i uścisnęła go. Marya poczuła się jak intruz. Usiadła i zaczęła rozplątywać
    węzeł. W gardle ją dławiło. Odkryła w Craigu nowe cechy: kompetencję i opanowanie w
    trudnych sytuacjach i umiejętność przyznania się do popełnionego błędu.
    Nie jest taki jak Tony. Tony wymigiwał się, uciekał od swoich błędów. Ona też była taką
    pomyłką.
    Craig roześmiał się.
     To się robi tak.
    Podniosła oczy. Craig przyklęknął na trawie obok niej, zbyt blisko, żeby to nie miało na
    nią wpływu. Wykonał kilka zręcznych ruchów i węzeł na linie zniknął.
     Aha, widzę.
    Odsunęła się nieco. Przez chwilę myślała, że Craig chce coś powiedzieć, ale pochylił się
    tylko i wyciągnął hak z ziemi.
    Przyglądała się napiętym mięśniom jego rąk, odwróciła wzrok i zobaczyła Kathrin w
    objęciach Robba. Z przerażającą jasnością uświadomiła sobie, że uczucie, które ją nagle
    wypełniło, to zawiść. Zazdrościła Kathrin pewności, że kocha Robba i wie o jego miłości.
    Jakie to proste  pomyślała podnosząc się z ziemi. Ona sama była pewna tylko jednego,
    tego dzikiego, niepohamowanego pożądania, które wzbudzał w niej Craig. Starała się nie
    pamiętać o jego ewentualnym wyjezdzie.
    Robb zdecydowanie odmówił położenia się na noszach. Ruszyli w stronę osady. Kathrin
    podtrzymywała go z jednej strony, Craig, obwieszony linami, z drugiej. Marya obarczona
    piknikowym koszykiem szła z tyłu i ciągnęła za sobą nosze.
    Doszli do Tj0rnuvik. Kathrin i Craig nalegali, by zabrać Robba do szpitala. Z Craigiem
    trudno było dyskutować. Wsiadł do samochodu, uchylił okno.
     Mary o, jedziesz z nami?
    Potrząsnęła głową, gestem wskazała na leżący sprzęt.
     Muszę to wszystko poodnosić na miejsce. Oboje wiedzieli, że to tylko wymówka. Craig
    uśmiechnął się z ironią.
     To do zobaczenia, gdy wrócimy z Kathrin. Może  pomyślała Marya, zbierając nosze,
    liny i apteczkę. Grethe już wróciła do domu. Marya musiała opowiedzieć jej i Magnusowi
    całą historię... Magnus był pełen dobrej woli, zaprosił ją nawet na partyjkę kart. Pomyślała, że
    tym się wymówi, jeśli Craig zechce się z nią zobaczyć.
    Dochodziła ósma, gdy przed domem zatrzymał się samochód. Na schodach rozległy się
    szybkie kroki i na progu stanęła Kathrin. Od razu popatrzyła na Maryę, jej głos był pełen
    napięcia.
     Craig chce z tobą rozmawiać.
    Marya nie ruszyła się z miejsca, tasowała karty.
     Jak czuje się Robb? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.