Home
Anne McCaffrey Cykl Planeta DinozaurĂłw (1) Planeta DinozaurĂłw
Rice Anne Spiaca Krolewna 1, Przebudzenie Spiacej Krolewny
Anne Hampson Petals Drifting [HP 44, MBS 212, MB 601] (pdf)
Boge Anne Lise Grzech pierworodny 01 Fatalne spotkanie
Edward Stachura Siekierezada
Bloodlines Laurence James(1)
32 GśÂ‚ód
Cox Connie Para prawie doskonaśÂ‚a
florus
Cross Caroline SpeśÂ‚niony sen
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anusiekx91.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    przerażona takimi słowami i zdołałaby mi wybaczyć, gdybym osobiście wyjaśnił, o co mi
    chodzi.
    %7łyję i mam się dobrze, Cioteczko. Nie zginąłem wcale podczas bitwy, jak wcześniej
    uznano. Jestem również zdrów na ciele i na duszy. I chociaż nie mam pewności, czy
    zechcesz mnie przyjąć, proszę o pewną przysługę: przywożę ze sobą zaprzyjaznioną
    młodą damę, która pragnie uciec przed zagrażającym jej fatalnym małżeństwem. Jestem
    pewien, że będziesz nią zachwycona i znajdziesz w jej osobie pilną uczennicę oraz
    bratnią duszę. Kiedy ją poznasz, z pewnością nie uznasz mego postępku za
    nieprzemyślany, lecz raczej, podobnie jak ja, uwierzysz, iż zrobiłem właściwą i jedynie
    słuszną rzecz w tych okolicznościach.
    Z góry przepraszam, jeśli miałoby to ciążyć twemu sumieniu, lecz proszę, nie pokazuj
    tego listu nikomu. Nie mam zamiaru upominać się o tytuł czy majątek ani też pozbawiać
    Richarda jego obecnej pozycji. Pragnę powierzyć młodą damę twojej opiece, a potem
    opuścić Europę. Możesz się spodziewać naszego przybycia do Szkocji przed końcem
    czerwca. Twój kochający siostrzeniec, Roarke"
    Lady Montgomery przeczytała list dwukrotnie, najpierw - by zrozumieć jego treść, a
    potem - by się nią delektować. Pózniej zaś opuściła rękę, w której go trzymała, na kolana.
    A więc ten zuchwalec żyje! Powoli napływały wspomnienia. Roarke był starszym synem
    jej siostry, Elizy. Lady Montgomery zawsze oskarżała jej męża o to, że był winien
    śmierci syna. Teraz jednak uśmiechała się pod nosem. Ach, jakżeż syn cię zdołał okpić,
    ty stary draniu! %7łyje i ani myśli upomnieć się o spadek. Pewnie nie wie, że jego brata nie
    ma już między żywymi. Może da się namówić do zmiany zamiarów? Najlepszą zemstą
    na szwagrze byłoby udzielenie pomocy Roarke'owi w tym, by mógł żyć, jak mu się
    podoba, a nie w sposób, jaki ojciec próbował na nim wymusić.
    Lady Montgomery uważała bowiem zemstę za rzecz zabawną. Założona przez nią szkoła
    dla dziewcząt też była czymś w rodzaju zemsty. Konserwatywny Szkot, za którego
    wyszła, zmarł i zostawił jej mnóstwo pieniędzy. Ten dobry protestant oniemiałby chyba,
    słysząc, jak panna Honeywell gra na fortepianie w jego salonie.
    Zobaczę, co będzie można zrobić dla Roarke'a i jego młodej przyjaciółki, postanowiła.
    Serce zabiło jej żywiej na tę myśl.
     Po naszej ucieczce możesz już nigdy więcej nie zobaczyć swojej rodziny". Słowa
    Connora brzmiały jej w uszach, kiedy opuszczała stajnię. Powiedziała mu to, co myślała.
    Dokładnie rozważyła wszelkie możliwe konsekwencje ucieczki i szczerze wierzyła, że
    postępuje słusznie.
    Co jednak nie znaczyło, że będzie to łatwe.
    W drodze do domu podjęła kolejną decyzję, która również wiązała się z dużym ryzykiem
    i którą także uznała za słuszną. Chciała się pożegnać z Lorelei. Czuła, że nie może uciec
    bez aprobaty i zrozumienia z jej strony, bo zniknięcie Rebeki mogłoby dotkliwie
    zaszkodzić widokom na przyszłość pięknej siostry.
    Zastała Lorelei w sypialni, gdzie całe łóżko pokrywały próbki tkanin - matowych i
    błyszczących jedwabi, połyskliwych atłasów - a także koronki i miarki krawieckie. Miały
    to być stroje na londyński sezon. Na jej widok Lorelei drgnęła raptownie.
    - Lorelei...
    - Och, jak mnie przestraszyłaś! Właśnie pracuję nad moimi kreacjami. Jak sądzisz, czy
    lawendowy jedwab pasuje do różowych pantofelków? Może ciemniejszy odcień...
    - Lorelei...
    Tym razem Lorelei wyczuła w głosie Rebeki coś dziwnego. Spojrzała na siostrę z
    zaskoczeniem.
    - Muszę ci coś powiedzieć... - zaczęła ostrożnie Rebeka.
    - yle się czujesz? Mam zawołać mamę?
    - O Boże, nie! Lorelei... proszę cię, posłuchaj. Czy... gdybym w jakiś sposób mogła
    uniknąć tego małżeństwa... pochwaliłabyś moje postępowanie?
    Lorelei patrzyła na nią z wahaniem.
    - Nie moją rzeczą jest pochwalać cię czy ganić, Rebeko, ale jeśli już chcesz wiedzieć... -
    tu Lorelei nabrała głęboko tchu - .. .twoje szczęście bardziej mnie obchodzi niż mój
    honor - zakończyła lojalnie.
    Tym razem to Rebeka zaczerpnęła tchu.
    - Lorelei... nie zamierzam poślubić Edelsona.
    - A jak chcesz to osiągnąć? Przecież ślub ma być w niedzielę!
    - Zamierzam... nie pojawić się na nim.
    Rebeka znacząco spojrzała prosto w błękitne oczy Lorelei, jakby chciała jej w ten sposób
    przekazać swoje intencje. I po chwili Lorelei pojęła myśl siostry.
    - Mam trochę pieniędzy - odparła powoli - możesz je sobie wziąć. Ale proszę cię, bądz
    ostrożna! - Lorelei otwarła szkatułkę i wyjęła stamtąd jednego funta. - Wygrałam go, bo
    założyłam się z Susannah Carson, że jej nowy kuzynek nie będzie chłopcem. Ona
    uważała inaczej. Dziewczynka urodziła się w zeszłym tygodniu.
    - Lorelei Tremaine, co się z tobą dzieje? Schadzki, zakłady... Nasz pastor gotów uznać,
    że zeszłaś z drogi cnoty!
    Lorelei wręczyła jej funta i z błagalnym spojrzeniem ścisnęła rękę siostry. Przez chwilę
    obie milczały.
    - Nie przyszłam do ciebie po pieniądze, Lorelei.
    - Wiem, ale będziesz ich potrzebować. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.