Home Donita K Paul [DragonKeeper Chronicles 03] DragonKnight (pdf) Denise A Agnew [Daryk World 03] Daryk Craving (pdf) Brandy Golden [Brocton Chronicles 03] More of Maddie Danvers [DaD] (pdf) Leigh Lora Twelve Quickies of Christmas 03 Heather's gift Krentz Jayne Ann Eclipse Bay 03 Koniec lata Ellis Lucy NeapolitaśÂ„skie noce L. J. Smith śÂšwiat Nocy 02 . . . , AniośÂ‚ CiemnośÂ›ci, . . [caśÂ‚a] komentarz_chorobowy Quentin Patrick CzśÂ‚owiek w matni Asimov Isaac 3. Fundacja Nieznany |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] teatr pękał w szwach. Wstęp był wolny, a Irina nie chciała żad nego wynagrodzenia. Poza przedstawicielami lokalnych władz i stałymi bywalcami imprez organizowanych przez Vannę w ho telu tłumnie przybyli mieszkańcy miejscowości, zarówno ci za możni, jak i nie, młodzi i starzy, całymi rodzinami wraz z małymi dziećmi. Irina uprosiła kobiety z Europy Wschodniej, by się ubrały w stroje narodowe. A niektórym z nich nawet własnoręcznie pomogła je uszyć. Sama miała na sobie suknię z muślinu, długą i drapowaną, oraz cudowny naszyjnik z korali. Wybrała Karnawał zwierząt Debus- sy'ego i Taniec ognia De Falli, muzykę przyjemną, miłą dla ucha również dla profanów. Zagrała z wielkim przejęciem. W teatral nym geście unosiła piękne, obnażone ramiona wysoko w górę, po czym opuszczała je zamaszyście na klawiaturę, to znów wykony wała tę samą czynność bardzo powoli, machając przy tym rękami; czasami rzucała powłóczyste spojrzenie w stronę publiczności i uśmiechała się do niej uwodzicielsko, kiedy indziej wyglądała jak święta Teresa w ekstatycznym uniesieniu. Każdy ruch tylko pod kreślał jej cudownie kształtne ciało: rozkładała ramiona i naprężała plecy i szyję, wypinając jędrne piersi i eksponując szczupłą sylwet kę, potem pochylała się nad klawiszami, tak że w całej okazałości widać było jej w sam raz umięśnione plecy, uda i pośladki; z ust nie schodził jej promienny uśmiech, jak baletnicom tańczącym reper tuar klasyczny. Koncert był prawdziwym sukcesem, publiczność oszalała z zachwytu. Tito nie przepadał za muzyką ani za popisami Iriny, którą wolał podziwiać z bliska, w wąskim gronie. Chętnie by się zdrzemnął, gdyby nie niewygodne siedzenie. Słuchał nieuważnie i rozglądał się wokół siebie. Wysoko, naprzeciwko, siedziała Dana. Wpatrywała 107 się w niego. Jak tylko to zauważył, przestał błądzić wzrokiem i patrzył już tylko na fortepian. Kiedy czekał na swoją kolej, by opuścić amfiteatr, Rumunka, przepychając się w tłumie, zdołała stanąć obok Marioli. - Dzwoniłam do domu, Sonia mówi, że ciocia jest zadowolona - powiedziała i się cofnęła, wpadając na Tita, który szedł za żoną. Niby niechcący do niego przywarła, zrobiła to bardzo wprawnie, i zaraz odstąpiła, ocierając się o niego, jakby się łasiła. Trwało to o tę jedną chwilę za długo, Mariola się zorientowała. Dyrektorowi hotelu bardzo zależało, żeby Tito i Mariola wzięli udział w przyjęciu wydanym na cześć Iriny, na głównym tarasie, tym rzymskim. Tito przystał na propozycję z ciężkim sercem. Siedział przy stole na uboczu i czekał na Mariolę, aż wróci z talerzem smażonych w głębokim tłuszczu przekąsek. Taras był pełen ludzi. W tej właśnie chwili zaproszeni kierowali się do stołów z poczęstunkiem, towarzyszyło temu duże zamieszanie. Tito rozpo znawał wielu ludzi, przeważnie były to osoby, z którymi znał się z pracy. Odnosił wrażenie, jakby chcieli odreagować ciszę, obowiązu jącą w czasie koncertu, pierwszego w ich miejscowości, jak sięgnąć pamięcią, zwracali się do siebie głośno, często mówili naraz do swoich rozmówców i ani na chwilę nie przestawali przeżuwać. Ten gwar był nieznośny i Tito marzył, by się znalezć w zaciszu swojego poddasza, gdzie się o tej porze zaszywał w oczekiwaniu na kolację. Kobiety i mężczyzni gestykulowali zawzięcie, z przejęciem, byle tylko zwrócić na siebie uwagę innych i wzbudzić ich uznanie. Ci, którzy jako pierwsi dotarli do bufetu, teraz już siedzieli i łapczywie przystępowali do ataku na spiętrzoną górę jedzenia, jaką nałożyli sobie na talerz, ale nawet oni nie przestawali mówić, gadali z peł nymi ustami, między jedną, zgarniętą na widelec porcją a drugą. Prostactwo" - myślał Tito. Dopatrzył się pośród tłumu własnych dzieci oraz zięciów. Teresa rozmawiała z obwieszonymi biżuterią przyjaciółkami, ubranymi 108 w cekiny. Sama była stonowana, ubrana ze wstrzemięzliwym umiarem, a jednak robiła wrażenie osoby całkowicie swobodnej i pewnej siebie. Elisa miała świetny humor, stała w towarzystwie ludzi całkiem młodych. Ona również, tak jak i cała reszta, robiła wszystko, byle tylko się wyróżniać i jednocześnie taksowała wzro kiem pozostałych gości, zerkała ukradkiem, ale czujnie, nic nie mogło jej umknąć, ani kreacja, ani jakiś sygnał lub spojrzenie. Nieopodal Antonio zanosił się donośnym śmiechem wraz z innymi mężczyznami; na podstawie ich wzroku oraz gestów Tito wyob raził sobie, że komentowali wicie się Iriny przy fortepianie. Piero był w towarzystwie prezesa sądu i innych kolegów; poważny i milczący, wyglądał, jakby się czuł nieswojo. Santi rozmawiał z kilkoma przedsiębiorcami; był elegancki, inni też, ale on się [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||