Home
Kurtz, Katherine Adept 01 The Adept
Dunlop Barbara Gorący Romans 959 Gra pozorów
1025. McKay Emily Gorące popołudnie
Jordan Penny Gorący temat
Odżywianie z miłoÂścią. ÂŚwiadomy wybór
Arabian Nights Anonymous Vol4
55 Pierwsze drugie zapnij mi obuwie
MacLean Alistair (1970) Tabor do Vaccares
Sedziwoj DZIEKONSKI
Eden Cynthia Grzeszne szlaki
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lily-lou.xlx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    - Gotowi ruszyć zadki? - zawołał Allan, wraz z Johnem podchodząc bliżej.
    - Czy on już coś wypił? - zapytał Dec, potrząsając dłonią Johna.
    - Wygłupia się, jak zawsze - zaśmiał się John. - Miło znowu cię widzieć.
    - Dzięki. Brakowało mi naszych meczów.
    - Nie wyglądasz na kogoś, kto ostatnio tylko siedział na tyłku - zauważył Allan.
    - No skąd. Grywałem w squasha z kilkoma kumplami z Kanga Games.
    - Super. - Allan klepnął go po ramieniu. - My z Johnem niezle się przykładamy. Nasze wyczyny
    obrastają legendą.
    John roześmiał się, Kell schował komórkę i podszedł do nich.
    Rzucili monetą. Dec i Kell mieli serwować pierwsi. Dec wziął piłkę, mecz się zaczął. John i Allan grali
    na luzie, żartując z niepowodzeń i żywiołowo ciesząc się z każdego zdobytego punktu. Kell i Dec z zaciętą po-
    wagą.
    Jak to możliwe, że Allan jest taki inny?
    Pomyślał o DJ-u. Nie chce, żeby stał się taki jak Kell czy on. Pragnął, żeby jego syn był szczęśliwy i
    miał sprawdzonych przyjaciół.
    Chce dla niego szczęścia, nie zgorzknienia. Jeśli wyrzuci Cari, z czasem odbije się to na DJ-u.
    Po raz pierwszy tak niewiele mu trzeba, żeby zyskać pełną akceptację w oczach Montrose'ów. Tylko
    wtedy musiałby poświęcić szczęście syna i własną przyszłość.
    Nie ma złudzeń, że Cari zostanie przy nim, jeśli zrealizuje plan Kella. A jeśli nie pójdzie tą drogą? Czy
    zachowa swoją pozycję w Playtone?
    Miał znaczną część firmowych akcji, mógłby skutecznie zablokować Kella, lecz nie chciał stawiać
    sprawy na ostrzu noża. Lepiej znalezć inne rozwiązanie. Pokazać, że przyszłość można budować nie tylko na
    dawnej zemście.
    Tylko jak to zrobić?
    - Serwujesz czy będziesz, się gapić na piłkę? - zapytał Kell.
    - Przepraszam. Zamyśliłem się nad przyszłością Infinity.
    - Nie wykręcaj się myślami o zniszczeniu Chandlerów. Ja nic innego nie robię.
    - Tak?
    - No, poza snem - odparł Kell.
    Dec poczuł ucisk w żołądku. Kuzyni są dla niego jak bracia. Nie chce zrobić czegoś wbrew ich
    interesom. Allan łatwiej niż Kell pogodzi się z pozostawieniem jednej z sióstr w firmie. Musi być bardzo
    przebiegły, żeby to dobrze rozegrać.
    - Musimy znalezć ci jakieś hobby - rzekł.
    - A to? Co to jest?
    - Wygrywanie - powiedział, serwując i zdobywając ostatni punkt.
    - Zwietna gra - podsumował Allan. - Wpadniecie do mnie na piwo? - zaproponował. - Mam steki,
    pooglądamy wyścigi samochodowe.
    L R
    T
    - Ja odpadam - rzekł Dec. - Jestem umówiony.
    - Z kim? - zapytał Allan.
    - Skoro koniecznie chcesz wiedzieć, mam randkę z Cari.
    - Cari Chandler? - zapytał Kell.
    - Tak, spotykamy się.
    - Czy to rozsądne?
    Dec zmierzył go ostrym spojrzeniem.
    - Moje prywatne życie to moja sprawa. Nie ma wpływu na biznes.
    - Jeśli nie zaburzy twoich priorytetów - zripostował Kell.
    - Wyluzuj, stary - wtrącił się Allan.
    - Moim priorytetom nic nie grozi - powiedział Dec.
    - Teraz tak mówisz, ale... Tak mało brakuje, by spełnić marzenie dziadka. Chcesz dla jakiejś kobiety
    postawić to pod znakiem zapytania? - naciskał Kell.
    - Ona nie jest jakąś kobietą.
    Kell zrobił taką minę, jakby zaraz miał eksplodować.
    - Od jutra ja zajmę się przejmowaniem ich firmy.
    - Mój raport jest gotowy. Mam kilka rzeczy do uzupełnienia, ale przedstawię go w poniedziałek. Nie
    musisz mnie wywalać.
    - I co proponujesz?
    - Wolę zaczekać z tym do poniedziałku.
    - Chcę wiedzieć, czy to nie sprytne zagranie Gregory'ego Chandlera. Może znów zamierza nas załatwić,
    tym razem z pomocą uwodzicielskiej wnuczki.
    - Ona nie jest taka.
    - Zobaczymy - rzekł Kell.
    Dec odszedł, nim Kell zdążył powiedzieć coś więcej. W głębi serca wiedział, że klamka zapadła - musi
    wybrać między przeszłością a przyszłością. Dla kogoś, kto najlepiej czuje się w terazniejszości, to bardzo
    trudna decyzja.
    L R
    T
    ROZDZIAA DWUNASTY
    Dopiero o czwartej udało się jej położyć DJ-a. Próbowała zrobić to wcześniej, żeby mały był w formie,
    gdy przyjdzie Dec, jednak chłopczyk za bardzo się opierał. Dlatego zostało jej niewiele czasu na przygotowanie
    kolacji.
    Zrezygnowała z wcześniejszego planu i zamiast pieczeni postanowiła przyrządzić danie z makaronem.
    Zaczęła szykować kawową granitę. Nieskomplikowany i szybki deser, jedynie co pół godziny musiała
    przemieszać mrożącą się masę. Teraz pora zająć się sobą. Nastawiła minutnik na pół godziny i pobiegła do
    sypialni.
    Jak to możliwe, że czas tak gna? Już prawie szósta. Pośpiesznie przyczesała włosy, przebrała się w
    letnią sukienkę odsłaniającą ramiona i maskującą brzuszek, który został po ciąży. Popatrzyła na swoje odbicie.
    Zadowolona z wyglądu ruszyła do kuchni. W tej samej chwili zadzwonił dzwonek u drzwi.
    Zaczerpnęła powietrza. Niepotrzebnie się denerwuje. Ten jeden wieczór nie odmieni jej życia, choć
    bardzo by tego chciała. Dwa miesiące temu nawet przez myśl jej nie przeszło, że pokocha Deca. Mężczyznę,
    który ją rzucił, zostawił samą z dzieckiem.
    Podeszła do wejścia. Stukot obcasów uprzytomnił jej, że nie włączyła muzyki. Otworzyła drzwi. Dec
    miał lekko wilgotne włosy, był w szortach khaki, rozpiętej pod szyją koszuli i jachtowych butach. Zdjął ciemne
    okulary.
    - Witaj, ślicznotko. Mam wrażenie, że strasznie dawno się nie widzieliśmy.
    - Ja też - odparła, rumieniąc się. Dec wręczył jej bukiet kolorowych gerber.
    - Dziękuję.
    - Nie wiedziałem, jakie kwiaty lubisz. Te przypominają mi ciebie.
    Patrzyła na żółte, różowe i pomarańczowe płatki otulające ciemne środki. Przepiękne.
    - Dlaczego?
    - Bo uśmiecham się na ich widok.
    Zrobiło się jej bardzo miło. Wiedziała, że musi być czujna, nie przyjmować każdego słowa za dowód
    skrywanej miłości, jednak nie radziła sobie z tym. Uczucia zaburzały jej obraz rzeczywistości, widziała go w
    zupełnie nowym świetle.
    - Dlaczego tak się do mnie uśmiechasz? - zapytał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.