Home Dunlop Barbara GorÄ cy Romans 959 Gra pozorĂłw Jennifer L. Jordan Kristin Ashe Mystery 6 Selective Memory 1025. McKay Emily GorÄ ce popoĹudnie Garbera Katherine GorÄ cy ukĹad Jordan Penny Dynastia Leopardich 02 Zamek na Sycylii_2 Little Bentley Instynkt śÂmierci Fran Detela Malo śĹźivljenje Ellis Lucy ZarćÂczyny w Rzymie Cartland_Barbara_Poskromienie_tygrysicy (Ebook Ita Esoter) Bruno, Giordano Dell'infinito Universo E Mondi |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - Może zatem pocieszy cię świadomość, że wreszcie wsadziliśmy Wayne'a Ferrisa do więzienia - odparł z przekąsem inspektor. ROZDZIAA DZIESITY Mollie łkała i drżała przez sen. Odruchowo owinęła się szczelniej kołdrą, pragnąc zwalczyć uczucie wewnętrznego chłodu. We śnie po raz kolejny przeżywała te wszystkie straszne zdarzenia dzisiejszego dnia. Mogła stracić życie... - Aleks... - szeptała przez sen. W jej głosie pobrzmiewał strach, że nigdy go już nie zobaczy, że choćby nie wiadomo jak głośno przyzywała ukochanego, on nie pojawi się przy niej. Nagle sen zmienił się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Aleks był tutaj, przytulał ją i pocieszał, zapewniając, że wszystko jest w porządku, że przy nim jest bezpieczna i nic jej nie grozi. - Och, Aleks, jak to dobrze, że jesteś - mruknęła błogo, wtuliła się głębiej w jego bezpieczne ramiona i musnęła ustami ciepłą skórę jego szyi, a potem zrobiła to jeszcze raz, napawając się wspaniałym smakiem mężczyzny. - Och, Aleks... - powtórzyła sennie i przywarła do niego jeszcze mocniej. - Tak się cieszę, że jesteś. Przytul mnie mocno. W swoim śnie przeciągnęła się rozkosznie, gdy Aleks posłusznie przytulił ją mocniej, tak mocno, że czuła żar bijący od jego nagiej skóry. Objęła go i delikatnie zaczęła głaskać. Czuła, jak pod jej dotykiem napinają się jego mięśnie. - Mollie - wysapał ostrzegawczo, ale niespokojny ton w jego głosie był niczym w porównaniu z ostrymi jak stal rozkazami, jakie słyszała od porywacza. Tu wprost przeciwnie, głos Aleksa brzmiał raczej słodko i tęsknie, wręcz kusząco, a wszystko to pobudzało niezwykle jej wyobraznię. - Co? - spytała przekornie, wciąż jakby bezwiednie pokrywając drobnymi pocałunkami szyję Aleksa tuż nad obojczykiem. Zadrżał cały, lecz najwyrazniej powstrzymał się od bardziej zdecydowanych reakcji na jej pieszczoty. - Mollie... - jęknął, coraz bardziej spięty. Było już za pózno, by się przed nią bronić. Ręce, którymi mógł odsunąć ją od siebie, rozpoczęły gorączkową wędrówkę po ciele Mollie. Dłonie zbadały kształtność jej piersi, zaczęły je masować i ugniatać. Czuła dreszcz zmysłowej rozkoszy, równie trudny do opanowania, jak na przykład obezwładniający lęk. - Mollie... Czyżby wciąż się bronił? Jednak w mało przekonujący sposób, doszła do wniosku Mollie, podczas gdy dłonie Aleksa nieustannie masowały jej piersi. Na szczęście wiedziała, jak przerwać te zduszone, gardłowe męskie jęki. Najpierw zamknęła mu usta namiętnym pocałunkiem, a potem wyszeptała karcącym tonem: - Mollie, co? - Mollie, to - nadeszła zdecydowana odpowiedz. I nagle, w nieoczekiwany sposób, to ona znalazła się pod spodem, wciśnięta w poduszkę, a pocałunek, jakim obdarzył ją Aleks, był niebezpieczny i uwodzicielski zarazem. Mogłaby tak leżeć godzinami, poddając się słodkiej, zniewalającej pieszczocie. Brać i dawać, kochać i być kochaną. I tak bez końca, aż do końca świata... Mollie szybko otworzyła oczy. To wcale nie był sen. - Aleks - szepnęła oszołomiona i zdumiona. Natychmiast przerwał pocałunek, lecz nie odsunął się od niej, co sprawiło jej dużą przyjemność. Zorientowała się, że leży w łożu królowej w Otel Place. Płomienie leniwie lizały polana w kominku, a przez otwarte okno zaglądał do środka księżyc w pełni. Kiedy rozglądała się niepewnie, spoglądając to na pokój, to na twarz Aleksa, przypomniały się jej wszystkie wydarzenia mijającego dnia. Znowu zaczęła trząść się z przerażenia. - Sza, już wszystko w porządku - szepnął Aleks i tuląc ją w ramionach, zaczął kołysać. Uspokajał ją, jakby była małym, zagubionym dzieckiem. - Myślałam, że zginę - wyznała mu wstrząśnięta Mollie. - Myślałam, że mężczyzna, który odciągnął mnie na bok, zamierza mnie zabić. Wayne powiedział... - To był podstawiony policjant. Nie zrobiłby ci najmniejszej krzywdy - zapewnił ją Aleks. - Wiem... powiedział mi o tym - odparła. - Niemniej tak się bałam... - I nie bez powodu - rzekł ponuro Aleks. W jego głosie było tyle emocji, że Mollie wysunęła się nieco z przytrzymujących ją ramion i spojrzała mu w twarz. - Gdyby zajął się tym Wayne czy jeden z tych dwóch... - Umilkł i pokręcił głową. - Ilekroć pomyślę o tym, co mogło ci się stać, nie mogę przestać się obwiniać... - Obwiniać się? - przerwała mu Mollie. - Nie byłeś niczemu winien. To ja... - Owszem, miałbym o co... Powinienem powstrzymać cię przed wyjazdem do obozu. Naprawdę zamierzałem to zrobić, ale... ale sprawy wymknęły mi się z rąk. Cierpiałem męki z powodu zazdrości, ponieważ myślałem, że spędziłaś noc z innym mężczyzną i... O Boże, Mollie... gdyby stało ci się cokolwiek... - jęknął. Z drżenia jego rąk wywnioskowała, że jest dogłębnie wstrząśnięty. - A ja myślałam, że... że po prostu mnie wykorzystałeś... - Wykorzystałem cię? Mollie przygryzła wargę, słysząc niekłamane zdumienie w jego głosie. - Cóż, właściwie, to wszystko na to wskazywało... - usprawiedliwiała się nieporadnie. - Wszystko wskazywało na co? - spytał cicho Aleks. - No wiesz... rozumiesz, co mam na myśli. To, że jesteś utytułowany, że ty i ja wywodzimy się z różnych środowisk. Jesteś ustosunkowany, uprzywilejowany, bogaty... - Owszem, jestem uprzywilejowany i mam tytuł - zgodził się Aleks. - Jednak z przywilejów wynika poczucie odpowiedzialności i obowiązki. Można tego nadużywać, nie przeczę, ale ja na pewno tego nie robię, Mollie. - Tak, wiem... wiedziałam o tym już od pewnego czasu, ale bałam się w to uwierzyć. Ty byłeś... nie, to raczej ja nie byłam gotowa, by się zakochać - powiedziała nieśmiało. - Nie chodziło nawet o ciebie, tylko tak, w ogóle. - A zatem broniłaś się przed miłością, ponieważ obsadziłaś mnie w roli zepsutego i bezwzględnego dziedzica. Dobrze zrozumiałem? - spytał gorzko. Mollie zwiesiła głowę. - Tak. Wydawałeś mi się... zbyt idealny. Nie mogłam uwierzyć, że taki mężczyzna mógłby być mną zainteresowany. Bałam się swoich emocji - wyznała szczerze. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||