Home 135 Power Elizabeth PamiÄtny rejs Hawksley Elizabeth Szarada Elizabeth Bevarly Mccormick 03 Georgia Meets Her Groom 163. Bevarly Elizabeth ĹwiÄ teczne Ĺźyczenia Crossways Laurence James(1) Craig_Rice_ _Roze_Pani_Cherington Koontz Dean TIK TAK Doyle Arthur Conan Tajemnica zśÂotego Pince nez Bć dśĹź pewny siebie John Caunt Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 02] Sunstorm (v4.0) (pdf) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] S R - ...przez gangstera i mordercę? - dokończył głosem wypranym z wszelkich emocji, a jego palce zamarły. - Zgadza się. Znowu przesunął palcami po jej skórze, odkrywając co- raz to dalsze obszary jej ciała. Serce Angie zatrzymało się na chwilę, a potem zaczęło walić jak szalone. - Chyba wygląda na to, że będę musiał ci udowodnić, iż nie jestem tego rodzaju człowiekiem. - Nigdy ci się to nie uda - odpowiedziała prawie stanow- czo. - Tak sądzisz? A może się przekonamy? I rozpoczął wszystko od nowa, delikatnie pieszcząc każ- dy dostępny dla ńiego centymetr jej ciała. Angie zagryzła wargi, żeby nie jęczeć z rozkoszy. Jej milczenie dodało mu odwagi. Powoli posuwał rękę coraz niżej, aż dotknął jej piersi. Angie wygięła się w łuk, wychodząc na spotkanie jego piesz- czotom. - Masz cudownie aksamitną skórę - wyszeptał. - Jesteś taka rozpalona, jakbyś miała gorączkę. - Proszę... - błagała, nie wiedząc sama, czy w ten spo- sób sprzeciwia się temu, co się dzieje, czy prosi o jeszcze. Wiedziała tylko, że musi coś zrobić, by powstrzymać Ethana, zanim zupełnie straci głowę. - Prosisz... a o co? - pytał, nie przestając pieścić jej piersi. - Proszę... - powtórzyła, nie wiedząc, czego tak napra- wdę chce. Wydawało jej się, że zupełnie opuścił ją rozsądek zastąpiony przez szaleńcze pragnienie bycia z tym męż- czyzną. Próbowała się uwolnić z więzów, które ją krępowały, i dopiero w tym momencie zrozumiała, co się tu dzieje. Strona 97 z 152 S R - Przestań, proszę - powiedziała tonem, który od biedy można było uznać za stanowczy. Ale Ethan nie reagował. Nie przerywał pieszczot, chcąc doprowadzić ją do szaleństwa. - Nie możesz zaprzeczyć, że jest coś między nami, Angel - szeptał jej do ucha. - Coś bardzo silnego. Możesz winić za to kometę, jeśli chcesz, ale ja wytłumaczyłbym to inaczej. Angie zdawała sobie sprawę, że jej zaprzeczenie byłoby kłamstwem. Więc nie odzywała się, patrząc Ethanowi w oczy i starając się uspokoić oddech. - Ale obiecuję ci - kontynuował - że więcej cię nie do- tknę, dopóki mnie o to nie poprosisz. Nawet po naszym ślubie. - Nie zamierzam za ciebie wychodzić - powiedziała An- gie, choć jej słowa nie brzmiały zbyt przekonywająco. -I nie będziesz już więcej mnie dotykał. - Chyba że mnie poprosisz. - Na pewno nie. - Zobaczymy. Schylił się i zaczął rozwiązywać więzy, które ją krępowa- ły. Angie rozprostowała się, czując ból w nadgarstkach i ko- stkach. Ethan natychmiast to zauważył. - Przepraszam, chciałem tylko, żebyś wysłuchała mnie w spokoju, a nie wpadłem na żaden inny pomysł. - A może spróbowałbyś ze mną poważnie porozmawiać? Ethan uniósł brwi. - W porządku. Porozmawiajmy poważnie. Proszę bar- dzo. Siadł na krześle naprzeciwko Angie. Przez długą chwilę milczał, wpatrując się w nią z uwagą. Rozpamiętywał to, co działo się przed sekundą. Miał rozmarzony wyraz twarzy. Angie zaczęła się bać, że Ethan nigdy nie zacznie mówić. Chrząknęła, chcąc przywrócić go do rzeczywistości. Dojście do siebie zajęło mu kilka minut. Strona 98 z 152 S R - Postawmy to w ten sposób, Angel - powiedział po chwili, próbując mówić rzeczowo. - Węszyłaś tam, gdzie nie powinnaś była tego robić. W efekcie kilka osób jest przera- żonych, że ujawnisz to, co wiesz. Angie próbowała jakoś sobie poradzić z tak nagłą zmianą tematu i nastroju, ale przed oczyma miała ciągle swoją re- akcję na jego pieszczoty. Udało jej się jednak zapanować nad sobą i zacząć myśleć po dziennikarsku. - I mają rację, że się boją, bo ja naprawdę zamierzam wyjawić wszystko, co wiem na temat ich działalności. - Jeśli tak postąpisz - stwierdził Ethan - zrobią ci krzyw- dę. Angie zdała sobie sprawę, że tym razem jej nie groził. Nawet jej nie ostrzegał, lecz po prostu stwierdzał fakt. Je- śli będzie kontynuować to, co zaczęła, ktoś się u niej zjawi i na pewno nie będzie to miła wizyta. Tylko tyle. A, co dziwne, wydawał się tym martwić w takim samym stopniu jak ona. - W porządku - powiedziała niechętnie. - Więc się wy- cofam. - Jest już za pózno. - Co masz na myśli, mówiąc, że jest już za pózno? - za- pytała trochę przerażona. - Jest za pózno, chociaż nie potrafisz tego zrozumieć. To nie są sympatyczni ludzi. Nagminnie łamią prawo, prowa- dząc swoje interesy, a ty ich rozgniewałaś. Wstał i nerwowo przeszedł się po kuchni. - Przestraszyłaś ich, a oni tego nie lubią, Angel. A szcze- gólnie wtedy, gdy chodzi o słabą kobietkę z małego miaste- czka. - Nie bardzo rozumiem, o co ci chodzi - powiedziała Angie, przełykając ślinę. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||