Home McMahon Barbara Romans z szejkiem 07 Spotkanie na pustyni Krzysztonâ_Barbara_ _Kapitan_Derko_ _Czlowiek_w_czarnym_kapeluszu 01. Bretton Barbara Blaski i cienie Hollywood Tylko ty Dunlop Barbara GorÄ cy Romans 959 Gra pozorĂłw Barbara RybaĹtowska Bez poĹźegnania 02 SzkoĹa pod baobabem The Builders Diana Palmer Long Tall Texans 35 Lawman Drummond June Brzemić winy James Axler Outlander 08 Hellbound Fury Zbuduj wlasna marke |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] do tej pory zatrudnić nowych stajennych. - W takim razie David i ja z samego rana stawimy się w stajniach. - Zejdę o wpół do siódmej - obiecała Malvina. - Jestem do usług. David lepiej chyba zrobi, jeśli pojedzie na własnym wierzchowcu, Sennym Marzeniu. Malvina niespodziewanie uświadomiła sobie, że wolałaby wybrać się na przejażdżkę z samym lordem Flore, bez towarzystwa osób trzecich. Raz jeszcze obrzuciła spojrzeniem plan toru wyścigowego. - Powinnam już wracać. W tej samej chwili do pokoju wszedł hrabia Andover. Zdążył umyć ręce, włożyć marynarkę i luzno zawiązał fular wokół szyi. - Chyba jeszcze pani nie odchodzi? - spytał z nadzieją w głosie. - Muszę - rzekła Malvina. - Zaprosiłam gości. Zapewniam pana, przemiłe towarzystwo. Będzie pan miał okazję, wraz z lordem Flore, spotkać ich przy kolacji. - Jesteśmy zaproszeni do pani na kolację? - hrabiemu rozbłysły oczy. - Wspaniale! - Jestem pewna, że będziecie się świetnie bawili. Zaprosiłam kilka prześlicznych panien i młodych dżentelmenów, niektórych zapewne znacie. Hrabia Andover wydał się nieco wystraszony. - Gdyby byli zbyt ciekawi - uspokoiła go Malvina - powie im pan, że przebywa w gościnie u lorda Flore, z którym znacie się od dawna. - Mogą uznać za dziwne, że nie jestem w Londynie - zastanowił się hrabia. - Jeśli będą pana nękali pytaniami, proszę po prostu milczeć i pozwolić im się domyślać, że uciekł pan przed problemami. Nie wolno panu pozwolić wejść sobie na głowę. - Tak, oczywiście, ma pani rację. Obaj panowie odprowadzili Malvinę przez wielki hall. - Pewnego dnia - powiedziała dziewczyna do lorda Flore - musi pan wydać tutaj przyjęcie. Romantyczną kolację, która pozostawi po sobie niezatarte wrażenia. - Duchom mnichów by się to nie spodobało - zauważył lord Flore. - Nonsens! - sprzeciwiła się Malvina. - Obdarzyliby biesiadników swoim błogosławieństwem. - Z pewnością będą błogosławili panią - odezwał się hrabia Andover cicho - tak jak pani była błogosławieństwem dla mnie! Malvina uciekła wzrokiem od bezmiernej wdzięczności w spojrzeniu młodego arystokraty. - Proszę, niech pan pozna Lotnego Smoka - rzekła. - Bez względu na to, jak bardzo będzie się pan pospołu z lordem Flore zachwycał nowymi rumakami, które właśnie kupiłam, Lotny Smok na zawsze zajmuje w moim sercu poczesne miejsce. W tym momencie każdy z jej londyńskich zalotników powinien powiedzieć: Tak jak pani zajmuje poczesne miejsce w moim! Hrabia natomiast w milczeniu pełnym podziwu czule gładził konia po chrapach. Malvina wiedziała, że młody człowiek nie traktuje jej jak atrakcyjną bogatą kobietę, lecz jak świętą, która go wybawiła od katastrofy. Lord Flore najwyrazniej odgadywał jej myśli. Ujrzała w jego oczach znajome ogniki, a na ustach cień kpiącego uśmiechu. - Odświeżymy na dzisiejszy wieczór najlepsze ubrania i najbardziej wyszukane komplementy - przyrzekł. Rzeczywiście czytał w jej myślach. Ubiegł hrabiego w podsadzeniu Malviny na grzbiet Lotnego Smoka i starannie ułożył spódnicę amazonki na strzemieniu. - Prosiłem, by nie jezdziła pani sama. Za pózno już, niestety, żebym siodłał moją biedną starą szkapę i odprowadzał panią do domu. - Byłam pewna, że będzie pan chciał mnie odeskortować. Nawet powiedziałam to Hodgsonowi. - Nie podoba mi się, że jezdzi pani sama. Poproszę Hodgsona, by na czas pani pobytu na wsi któryś z koni z Maulton Park zamieszkał w mojej stajni. Mówił tonem nie znoszącym sprzeciwu. Nie dopuszczał możliwości jakiejkolwiek dyskusji. Jeśli się spodziewał protestu, spotkało go rozczarowanie. - Niechże pan przestanie mi dyktować, co powinnam, a czego nie powinnam robić - obruszyła się tylko Malvina. - Zupełnie jakbym słyszała zrzędliwego nauczyciela. Wzięła w dłonie wodze Lotnego Smoka i ruszyła, nim lord Flore zdołał wymyślić jakąś replikę. Przejechała przez Dziki Las równie szybko jak w przeciwną stronę, a kiedy ujrzała własny dom, przekonała się, że przed drzwiami stoi powóz. Tak więc goście przybyli. Zupełnie niespodziewanie uświadomiła sobie, że z pewną niechęcią myśli o tym, jak [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||