Home Celmer, Michelle Royal Seductions 07 Wovon eine Prinzessin traeumt 1057. DUO Celmer Michelle Erotyczne fajerwerki 0705. Celmer Michelle Fantazje w lustrze Dwie miśÂośÂci Mortimer Carole Dee Tenorio All of You (pdf) 1919 Bergson L'energie spirituelle Hagen, Lynn Remembering to Breathe Cartland Barbara NajpićÂkniejsze miśÂośÂci 61 Zakochany hrabia Forsyth Frederick Upior Manhattanu Anne Hampson Petals Drifting [HP 44, MBS 212, MB 601] (pdf) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] prostego i uspokajającego faktu: otaczali mnie ludzie rzetelni. Być może myliłem się, chcąc pływać w akwarium z rekinami, ze stworami typu Charriaca. Chyba istnieją jeszcze na tej zindustrializowanej, zglobalizowanej planecie jakieś niewielkie spokojne firmy o niezbyt wygórowanych ambicjach, które starają się wykonywać swoją pracę bez ostrzenia sobie kłów. Rozmarzyłem się, ale zaraz spadłem na ziemię: nie takich ludzi poszukuje De Wavre International. Brigitte Aubert dotknęła mojego ramienia swoim polakierowanym paznokciem. - Wygląda pan na spiętego. Powinien pan się zrelaksować. - Tak? A jak to się robi pośród stada wilków? - O, są różne techniki. Medytacja. Sofrologia. Wielu ludzi to praktykuje, nawet yuppies. Bez tego nie da się wytrzymać. Mastroni podniósł głowę. - Znałem takiego jednego, robił sobie zastrzyki z witaminy C. %7łeby dostać kopa. Taszczył ze sobą całą aptekę. - A kiedy sportowiec pali haszysz, dyskwalifikują go... Nie chcę powiedzieć, że przydałyby się kontrole antydopingowe w radzie nadzorczej... W końcu zadowoliłem się kawą, którą przyniosła mi Marilyn. Tak jak w domu starców posiłki były najważniejszym wydarzeniem w życiu społeczności. Nieregularna obecność niektórych osób podczas obiadu nie pozwalała na powstanie stałych grup. Tym razem znalazłem się obok Morina, który użalał się nad tym, jaka krąży opinia o Południowcach. Jego zdaniem na całej naszej planecie, tak jak i w każdym kraju świata z osobna, od zawsze Północ pogardzała Południem. - Marsylia - mówił - jest drugim miastem Francji. A gdy w Paryżu wypowiada się tę nazwę, ludzie wzruszają ramionami i od razu zaczynają się śmiać, tak jakby tam byli sami komicy. Przyjeżdżają do nas na wakacje i myślą, że my wciąż mamy wakacje. %7łe jesteśmy niepoważni. Niech pan sobie wyobrazi, że idzie pan do najlepszego chirurga z La Timone. Kiedy stwierdza, ze swoim południowym akcentem, że należy panu zrobić trepanację, myśli pan sobie, cholera jasna, trzeba uciekać! Jeśli to samo powie z akcentem paryskim, zaufa mu pan. Czy to normalne? W biznesie jest podobnie. Proponuję panu interes: jeśli mówię tak jak w telewizji, dobijamy targu. Jeśli mówię z moim akcentem, myśli pan, że chcę pana wyrolować, i wzywa pan policję. Wy uważacie, że spędzamy czas na piciu anyżówki w domku przy plaży i kombinujemy, jak by tu obedrzeć ze skóry turystów. Kiedy otwieram usta, wszyscy się śmieją. Myślą, że gram w Mariusie i że chcę im sprzedać Pitalugue. Pana zdaniem to przyjemne? Na ten pełen oburzenia wywód wszyscy przy stole wybuchnęli śmiechem. Udał, że się złości, po czym ciągnął dalej: - Tak więc nie mam wyjścia. Biorą mnie za błazna, nawet kiedy tracę całą rodzinę w katastrofie lotniczej; no to jestem błaznem. I dlatego nikt się mnie nie boi. Więc jakoś sobie radzę. Al bo piszę. Kiedy się pisze, nie słychać wymowy. Co racja, to racja. Odstawiając ten numer, sprytnie dawał nam do zrozumienia, żebyśmy nie ufali pozorom. - Specjalnie przesadzam z moim akcentem! Nie chcą go? Jeszcze bardziej go wzmacniam! Mówi się Francja, Francja... Coś takiego nie istnieje! Kiedyś w Paryżu poszedłem do redakcji codziennej gazety, żeby zamieścić komunikat; dziennikarz powiedział mi: Ej, ten twój komunikat jest zbyt skomplikowany, pamiętaj, że mamy też czytelników w Romorantin . Chciał powiedzieć: to również idioci. W Paryżu sami inteligentni, a gdy przekraczasz obwodnicę, sami idioci. Tak myślą w tych swoich łepetynach. Nawet ludzie od nas, kiedy jadą do Paryża, zmieniają akcent. W samolocie zmieniają koszulę i mowę. Bo jeśli nie, to nawet gdy tłumaczą ci fizykę kwantową, myślisz, że opowiadają bajeczkę i że to nieprawda. Cholera, trzeba powtórzyć rewolucję francuską, mówię wam! - Ale przecież - zauważył Chalamont - z Południa też pochodzą nasi ludzie... - Tak, Ricard! Rozumiesz, co chcę powiedzieć? Znajdz mi choć jednego. Ministra, który nie ma akcentu paryskiego... - Pasqua. - No dobrze. Jeszcze ktoś? Nie. Nawet Defferre prawie nie ma akcentu. - Tapie - zaproponował Delval. - Przestań, on nie jest marsylczykiem. Widziałeś, co się działo, kiedy chciał się zająć Marsylią? Bank go zrujnował i poszedł siedzieć. A ten drugi gnom z Credit Lyonnais, który zaprzepaścił sto miliardów? Nikt mu nawet jednego słówka nie powiedział. Nie ma ani jednego ministra z prowincji! - Jak to - wtrącił się Delval - wszyscy zostali wybrani na prowincji. Prawie wszyscy. Aubry w Lille, Chevenement w Belfort, Jospin w Cintegabelle, a Juppe w Bordeaux. - Nie chodzi o to, gdzie byli wybrani. Jak mamy ich wybierać, to jesteśmy dobrzy. Ale Jospin w Cintegabelle to już sprawa marsylska. Jedzie tam za każdym razem, gdy mu spada popularność. Pochodzi stamtąd? Nie. To paryski absolwent ENA, tak jak inni. A Juppe zamknął oczy, wskazał przypadkowe miejsce na mapie i spytał: Gdzie leży Bordeaux? Niedaleko Abidżanu, prawda? - Jesteś poujadystą - stwierdził Delval. Morin się nie speszył. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||