Home Agatha Christie Dom nad kanaĹem Potter Karen Dom nadziei Dom Luka The Other S 163. Bevarly Elizabeth śÂwić teczne śźyczenia Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 02] Sunstorm (v4.0) (pdf) Taylor Janelle Strach w ciemnośÂciach Andrzej Zbych Bardzo duśźo pajacyków Alan Dean Foster The Chronicles of R Carter, Lin Terra Fantasy 0021 Flug Der Zauberer (Ebook German) Latifa Ukradziona twarz |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] dlatego nigdy z tobą nie spałem. Jeśli ktoś przez dziesięć lat przesypiał się z czarnuszkami, po prostu nie może się przestawić na białą dziewczynę. Najpierw trzeba odwyknąć. Musisz cierpliwie czekać, a zobaczysz, że to się ułoży. Teraz, kiedy już się wszystkiego dowiedziałaś, wcale to tak strasznie nie wygląda, prawda? Potrząsnęła głową z powagą. — Nigdy tego nie zniosę, Grady. Możesz mówić od rana do nocy, ale mnie nie przekonasz. — Pomyśl o tym, mała Lucjanko. Po paru dniach będziesz na tę historię patrzyła moimi oczami. — Nic już się zmienić nie może. Cokolwiek byś jeszcze powiedział, Grady. — Ano zobaczymy — odparł pewny swego. Skinął głową. — Jesteś jeszcze bardzo młoda. Masz czas na naukę. Wstał i wolno podszedł do kanapy. Bała się, że go dotknie, przechyliła się w tył, by nie mógł jej dosięgnąć ręką. Poczuła, że kolanami przyciska jej nogi. Ukląkł przy niej na kanapie, chciał ją złapać Za ręce. Gwałtownym ruchem przesunęła się pod ścianę i nie zdążył jej objąć. Wiedziała, że gdyby wziął ją w ramiona, uległaby mu bez chwili wahania. — Co ci jest? — spytał zdziwiony. — Nie tykaj mnie, Grady. — Dlaczego? — Bo nie możesz przychodzić do mnie od tej Murzynki. — Mówisz, jakbyś sama była zarozumiałą białą, Murzynką. — Kolor jej skóry nic nie ma do rzeczy. Gdyby to była biała dziewczyna, też bym cię po niej nie chciała. — Próbujesz udawać niedostępną kobietę. Mam dość twoich sztuczek. Potrząsając głową odsunęła się od niego. — Nie ma sensu nad tym się rozwodzić — odparła stanowczo. — Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdybym teraz zmieniła zdanie. — Poważnie? — Tak jest. — Jesteś moją żoną — szybko odpowiedział — i będziesz robiła, co ci każę. Więc wbij sobie to w głowę, czy ci się podoba czy nie, bo tak ma być. Mam dosyć twej bezczelnej gadaniny. Potrząsnęła głową i nie odezwała się. — A teraz może byś posłuchała, co ci powiem — zaczął krzyczeć. — Masz się trzymać z daleka od tych białych Murzynów, Harrisonów. Jeżeli nie wiesz, co będzie, jak jeszcze raz cię złapię z tym O’Bradem Harrisonem, to zobaczysz. Siedź w domu. Nie chcę słyszeć, żeś znów opuściła dom bez mojego zezwolenia. Gdybyś spróbowała to zrobić, już moja w tym głowa, byś się więcej nie zapomniała. Zrozumiałaś? — Nie chcę tu zostać, Grady — odparła stanowczo. — Chcę odejść. — O czym ty mówisz, do licha? Podszedł do niej, brutalnie chwycił za ramiona i gwałtownie potrząsnął. — Co to ma znaczyć? — Muszę wyjechać. Nie mogę tu zostać. — Czyżby? — odstąpił w tył i spojrzał na nią z dystansu. — Tak, Grady. — To by znaczyło, że chcesz mnie puścić w trąbę? O to chodzi? — Tak jest, Grady, jeśli inaczej tego nie umiesz nazwać. — Ty cholero… Uderzył ją w twarz tak mocno, że upadła na plecy. Pochylił się i jeszcze raz ją uderzył. Lucjanie piekły policzki, w głowie jej się kręciło. — Cały kłopot z tobą polega na tym, żeś jeszcze dobrze ode mnie nie dostała! — krzyczał Grady. — Trzeba było wbić ci trochę rozumu do głowy, Jak tylko tu przyjechałaś! Nikt nie śmie bezkarnie tak się do mnie odzywać! Złapał ją za kołnierz koszuli i gwałtownie posadził na kanapie. Koszula się rozdarła, obnażając jej ramiona. Chciała się zakryć, ale trzepnął ją w rękę. — A teraz masz ochotę powtórzyć, coś powiedziała? — spytał pogardliwie krzywiąc usta. Popatrzyła na niego i skinęła głową. Natychmiast strzelił ją w twarz. Przewróciła się na plecy. Oczy zaszły jej łzami. — Nigdzie nie pojedziesz. Zostaniesz tutaj. Już ja tego dopilnuję. Gdybyś próbowała się wymknąć i zwiać, odnajdę cię i ściągnę do domu. Jeśli uważasz, żeś za mocno dostała po buzi, spróbuj uciec, zobaczysz, jak ci się dostanie, gdy cię dopadnę. Mówisz, jakbyś nigdy nie była moją żoną. A teraz zamknij twarz, bo mogę się wściec. — Twoje pogróżki mnie nie powstrzymają, Grady. Decyzji nie zmienię. Nie masz prawa zmusić mnie do pozostania tutaj. Możesz mnie bić od rana do nocy, decyzji nie zmienię. Znów dało się słyszeć ciche pukanie do drzwi. Grady je zignorował, ale gdy się kilka razy powtórzyło, odwrócił się w stronę drzwi. — Kto tam? — ryknął. Nikt się nie odezwał, lecz po krótkiej chwili znów dało się słyszeć pukanie. Grady wielkimi krokami podszedł do drzwi i gwałtownie je otwarł. Okazało się, że był to jeszcze raz Beckum, bardzo wystraszony. Gdy ujrzał wściekłą twarz Grady’ego, niezgrabnie cofnął się w głąb korytarza. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||