Home Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 6 PowrĂłt Imperatora Lawrence Kim Ĺwiatowe Ĺťycie 257 PowrĂłt do Grecji J.R.R.Tolkien Hobbit, czyli tam i z powrotem Antonow Sztuka Bycia Szczesliwym Fielding_Liz__ _Ogrod_szczescia Cherry Adair Seducing Mr Right Morey Trish Mć śź z Toskani Tim LaHaye & Jerry Jenkins Left Behind Series 5 Apollyon Anderson Poul Time Patrol Straśźnicy czasu Burgess Anthony Rozpustne nasienie |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] nawet o dwadzieścia mil, czyli że obszar morza leżący w zasięgu jej obserwacji stanowił krąg o takim właśnie promieniu. W ciągu godzin, które pozostały do świtu, Hornblower usiłował obliczyć, w jakiej odległości od Lydii powinna być rankiem Natividad . Mogła być zupełnie blisko, ale równie dobrze mogła się znajdować sto pięćdziesiąt mil od nich. Czyli jeśliby pozycja obu okrętów względem siebie zależała od czystego przypadku prawdopodobieństwo, że Natividad znajdzie się o świcie w ich polu widzenia, wynosiło dokładnie niemal jeden do pięćdziesięciu. Hornblower miał więc jedną szansę na pięćdziesiąt, że zachowa swą zawodową reputację, i tylko jego umiejętności zawodowe mogły wyrównać tak niekorzystny dlań układ. Uratować go może jedynie prawidłowe przewidzenie planów wroga. Oficerowie Hornblowera równie dobrze zdawali sobie sprawę z tego jak on sam. Poprzez ciemność kapitan czuł na sobie zaciekawione spojrzenie Gerarda i ta świadomość kazała mu czekać nieruchomo na pokładzie, powstrzymując chęć przechadzania się po nim i opanowując drżenie, chociaż serce zaczynało bić szybciej, ilekroć pomyślał o zbliżaniu się świtu. Ciemność wokół okrętu poszarzała i można już było dojrzeć jego zarysy oraz wyrazne kształty grotmarsla i fokmarsli. Za rufą w szarość nieba pojawił się leciutki ślad różowości, a wokół okrętu widać było ciężkie szare fale z białymi grzywami. Gwiazdy znikły i w otaczającej ich szarości nawykłe oko mogło już dojrzeć, co się działo w promieniu mili od okrętu. A potem, gdy Lydia uniosła się znów na fali, za rufą, po wschodniej stronie, ukazał się nad widnokręgiem złoty punkcik, znikł, znów się pojawił i zaczął szybko rosnąć. Wschodzące słońce spijało chciwie delikatną mgiełkę wiszącą nad oceanem. Niezadługo tarcza słoneczna podniosła się w górę w całej swej okazałości i cud jutrzenki dokonał się. Widać żagle! dobiegło wołanie z topu masztu. Przewidywania Hornblowera sprawdziły się. W odległości dziesięciu mil prosto z dziobu Natividad nurzała się bezwładnie w falach, a jej wygląd stanowił absolutny kontrast w stosunku do tego, czym była poprzedniego ranka. W nocy założono jakiś awaryjny takielunek. Ze złamanej stengi zrobiono prowizoryczny fokmaszt, który odchylał się brzydko ku tyłowi, stengę grotmasztu zastąpiono wiotkim drzewcem była to chyba bombram-stenga. Ten awaryjny takielunek dzwigał przedziwny zestaw rozmaitych żagli wciągniętych tak nieudolnie, że jak się Bush wyraził wyglądały jak rozwieszone na sznurku pranie starej matki Brown . Zadaniem ich było umożliwić okrętowi posuwanie się z wiatrem z postawionym grotem, bezanmarslem i sterżaglem. Na widok Lydii okręt hiszpański obrócił ster i wykręcał, dopóki maszty nie znalazły się w jednej linii. Widać było wyraznie, że chce uciec od fregaty. Wystawia się na pościg za rufą powiedział Gerard, patrząc przez lunetę. Chyba wczoraj dosyć dostała. Hornblower dosłyszał tę uwagę, lecz on jeden rozumiał dobrze, co może kryć się za tym manewrem Crespa. Jeśli zwłoka w kontynuowaniu walki była dlań korzystna a była napewno miał ze swego punktu widzenia rację, że walkę odwlekał do ostatniej chwili. Na morzu nic się nie da przewidzieć. Coś może przeszkodzić Lydii w rozpoczęciu starcia, szkwał, przypadkowa utrata drzewca czy nagłe, korzystne dla Natividad , pojawienie się mgły każda z tysiąca rzeczy, które mogą się zdarzyć na morzu. Wciąż istniała szansa, że Natividad zdoła się wymknąć, i Crespo robił wszystko, co mógł, żeby to się udało. Postępowanie takie było logiczne, chociaż niezbyt bohaterskie; właśnie takiego można się było spodziewać po Crespie. Obowiązkiem Hornblowera było nie dać mu tej szansy. Obejrzał dokładnie Natividad , przebiegł wzrokiem po żaglach Lydii , by sprawdzić, czy wszystkie pracują, i pomyślał o swojej załodze. Poślijcie ludzi na śniadanie rzekł. Każdy kapitan okrętu królewskiego starał się w miarę możności, żeby załoga szła do boju z pełnymi żołądkami. Sam pozostał na pokładzie rufowym i nie mogąc już dalej ustać spokojnie, zaczął przechadzać się po nim tam i z powrotem. Natividad może teraz uciekać, ale był pewny, że gdy ją dopadną, będzie się bić do ostatka. Myślał z niepokojem, jak kruche poszycie Lydii zniesie miażdżące salwy z ciężkich dział dwudziestoczterofuntowych, ustawionych na dolnym pokładzie okrętu hiszpańskiego. Lydia dość od nich ucierpiała słyszał ciągle monotonny szczęk pomp usuwających wodę, która wdzierała się przez dziury od pocisków; pracowały od wczoraj bez przerwy. Mając tylko awaryjny bezanmaszt i przeciekając jak sito, mimo położenia na dnie plastra z płótna żaglowego, z sześćdziesięcioma czterema ludzmi z załogi niezdolnymi do walki, Lydia nie była w stanie stoczyć ciężkiej bitwy. Za skrawkiem błękitnego morza dzielącego ich od nieprzyjaciela mogła czekać okręt klęska, a jego dowódcę śmierć. Na pokładzie rufowym pojawił się Polwheal z tacą w ręku. Zniadanie, sir rzekł bo wygląda, że o tej porze, kiedy pan zwykle je, będziemy się już bili. Spojrzawszy na tacę podsuniętą mu przez Polwheala, Hornblower zdał sobie nagle sprawę, jak bardzo potrzebował kubka gorącej kawy. Chwycił go z tacy i zaczął pić łapczywie, zapomniawszy na chwilę, że nie powinien zdradzać wobec podwładnych takiej ludzkiej słabości, jak apetyt na cokolwiek. Dziękuję, Polwheal rzekł, pijąc teraz kawę małymi łyczkami. I jeszcze, sir, Jaśnie pani pozdrawia i pyta się, czy może zostać tam, gdzie siedzi teraz, na samym dole, jak się bitwa znowu zacznie. Hmm chrząknął Hornblower wyrwany z rytmu spaceru tym nieoczekiwanym pytaniem. Przez całą noc starał się zapomnieć o problemie, któremu na imię Lady Barbara, jak ktoś usiłujący zapomnieć o bólu zęba. Pokład najniższy to znaczy, że Lady Barbara znajdzie się tuż przy rannych, że będzie ich od niej oddzielać jedynie zasłona płócienna nie, to nie było miejsce dla kobiety. Ale nie była nim również komora lin kotwicznych. Na fregacie sposobiącej się do bitwy nie było właściwie w ogóle miejsca dla kobiety. Umieść ją, gdzie chcesz, żeby tylko nie była w zasięgu pocisków powiedział zirytowanym tonem. Tak jest, sir. I jeszcze& Jaśnie pani kazała powiedzieć, że życzy panu dzisiaj jak najlepszego powodzenia, sir& i& że jest pewna, że odniesie pan sukces, no, tego& na jaki pan zasługuje, sir. Polwheal wystękał to długie przemówienie w sposób świadczący o tym, że nie udało mu się wyuczyć go na tyle, żeby je wygłosić tak płynnie, jak tego pragnął. Dziękuję ci, Polwheal odrzekł Hornblower posępnie. Przypomniał sobie twarz Lady Barbary spoglądającej wczoraj ku niemu z pokładu głównego. Rysunek jej był czysty i ostry jak miecz. Uśmiechnął się, spostrzegłszy, że takie właśnie absurdalne porównanie przyszło mu do głowy. Hmm chrząknął ze złością. Zdał sobie sprawę, że na myśl o Lady Barbarze wyraz jego twarzy złagodniał i bał się, że Polwheal mógł to zauważyć i powiązać z jej osobą. Idz na dół i dopilnuj, żeby jej lordowskiej wysokości było tam wygodnie. Marynarze opuszczali tłumnie mesę po śniadaniu; rytm pracy pomp stał się szybszy, gdy stanęła [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||