Home
Lien_Merete_ _Zapomniany_ogród_03_ _Hotel_pod_Białą Różą
Hodgson Burnett Frances Tajemniczy OgrĂłd
Antonow Sztuka Bycia Szczesliwym
Forester C.S. Szcześliwy powrót
610. Fielding Liz Ideal bez skazy
Scott Lewis Dr Joe Vitale Marketing Impulsowy
Doyle Arthur Conan Studium w szkarśÂ‚acie
Koontz Dean TIK TAK
Benet, Juan Volveras a Region
Arabian Nights Anonymous Vol4
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wypiekibeaty.keep.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    łosne, prawda?
    - To ten pajac był żałosny. Czemu się po prostu nie
    zabezpieczył?
    - Prezerwatywa pękła, ale Sasza się nie przejął. Gdy
    usłyszał o ciąży, mruknął, że dyrektorka jest nowoczesna
    i załatwi sprawę, lecz ja nie chciałam nikomu mówić, że
    postąpiłam idiotycznie. Dlatego udawałam przed sobą, że
    nic się nie stało. Do czasu. Porannej niedyspozycji nie
    można ukryć, gdy się mieszka w internacie. Dyrektorka
    dowiedziała się i wezwała mnie. Rzeczywiście była nowo-
    czesna, bo nie miała pretensji o uczniowski seks.
    - Co to za szkoła?
    - Nie powiem. Dyrektorka jest realistką i wie, że w szko-
    le koedukacyjnej młodzież jest bardziej wyzwolona.
    - Ale ta nowoczesna dyrektorka nie pozwala ciężar-
    nym uczennicom chodzić do swojej szkoły, prawda? Co
    zrobiła?
    - Załatwiła usunięcie ciąży w prywatnej klinice.
    - Aha...
    - Potraktowano mnie tak samo jak uczennice, których
    rodzice płacili krocie za przywilej kształcenia dzieci w tej
    szkole. Muszę przyznać, że nie dyskryminowano mnie,
    chociaż miałam tylko stypendium. Przez wiele lat bezce-
    remonialnie odsyłano mnie od Annasza do Kajfasza, a tu-
    taj miałam niejakie przywileje. Wzięli mnie z przysłowio-
    wego śmietnika i dali życiową szansę. Opłaciło im się, bo
    mieli dowód swojego altruizmu.
    Umilkła, ponieważ zaschło jej w ustach. Dawno niko-
    mu o tym nie mówiła, nawet starała się nie myśleć o po-
    nurej przeszłości. Teraz opowiadała pozornie chłodno,
    lecz znowu przeżywała dawną tragedię.
    S
    R
    - Chętnie napiłabym się wody.
    Dominic czuł się okropnie. Nie zamierzał wyciągać
    bolesnych wspomnień, żeby zaspokoić ciekawość o wy-
    rostku, który porzucił zakochaną w nim dziewczynę i nie-
    narodzone dziecko. Miał ochotę objąć Kay i powiedzieć,
    że jest wspaniała, lecz w miejscu publicznym nie wypa-
    dało. Mógł jedynie spełnić jej prośbę. Przyniósł wodę, nie
    czekając na kelnerkę.
    - Bardzo mi przykro. Kay... wybacz mi... nie chcia-
    łem sprawić ci przykrości.
    Nie zauważyła, że zwrócił się po imieniu, że w ogó-
    le coś powiedział. Była głucha. Pochłonęły ją wspo-
    mnienia.
    - Nie chciałam iść na zabieg, a wtedy powiedziano
    mi bez ogródek, że albo usunę ciążę, albo siebie ze
    szkoły.
    - Jak zachował się hrabiowski synalek?
    - Udawał, że mnie nie widzi. - Uśmiechnęła się żałoś-
    nie. - Powiadomiono jego rodziców. Rzekomo byli przy-
    gotowani na to, że poniosą jakieś konsekwencje, będą
    łożyć na utrzymanie dziecka. - Lekceważąco wzruszyła
    ramionami. - Pewnie kazali synowi kupować lepsze pre-
    zerwatywy.
    Na twarzy Dominica odmalowały się myśli, które Kay
    bez trudu odczytała.
    - Widzę po pańskiej...
    - Daj spokój. Mówmy sobie po imieniu.
    - Jak pan... jak chcesz. Widzę po minie, że zastana-
    wiasz się, dlaczego żyję skromnie na łasce Hallamów,
    zamiast dostatnio na koszt hrabiego.
    - Przyznaję, że to dziwne.
    - Było tak: koleżanka powiedziała mi, że przyjechał
    S
    R
    hrabia. Po chwili wezwała mnie dyrektorka, zamknęła
    w jednym pokoju, a sama w drugim konferowała z ojcem
    Saszy. Bałam się, że będzie żądał usunięcia ciąży, bo gdy-
    bym urodziła chłopca...
    - Twój syn mógłby pokrzyżować szyki prawowitemu
    dziedzicowi. Co zrobiłaś?
    - Uciekłam.
    - Kiedy?
    - Natychmiast. Nie zastanawiałam się, dokąd ani jak
    sobie poradzę.
    - A matura? Oksford? Wykształcenie?
    - Oksford raczej nie byłby zainteresowany studentką
    z nieślubnym dzieckiem. - Pokręciła głową. - Może oce-
    niłam hrabiego niesprawiedliwie. Nie myślałam jasno.
    Pewnie mogłam poszukać innej szkoły i tam zdać maturę,
    ale wtedy musiałabym zostawiać dziecko z kimś obcym,
    może nawet oddać do adopcji, gdybym sobie nie radziła.
    Historia zaczynała się powtarzać, a nie chciałam, żeby
    moje dziecko spotkał taki los jak mnie.
    Dominic chwycił ją za rękę i mocno uścisnął.
    - Bez większego trudu znalazłam pracę w biurze, ale
    któregoś dnia zjawiła się kobieta z opieki społecznej, bo
    ktoś mnie poszukiwał. Zaczęła wypytywać, co zrobię po
    porodzie, i podsunęła parę możliwości. Mówiła, że jestem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.