Home Carey Mary Virginia Tajemnica Ĺmiertelnej PuĹapki Hard to Be a God Boris Strugatski Child Maureen SkĹĂłceni kochankowie ĹmierÄ Achillesa Akunin Boris James Axler Outlander 02 Destiny Run SUTRA SURANGAMA Anthony, Piers Cluster 5 Viscous Circle COBIT wytyczne zarzć dzania 185 James Susanne Biznesmen bez serca Carroll Jonathan KośÂci ksićÂśźyca (pdf) |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] pomocnika. Ty, Sienia, leć do noclegowni, na miejsce spotkania. Poprowadz Wampira podziemnym korytarzem i pamiętaj, że masz się zachowywać jak p przygłup. Nie mów nic, bełkocz coś tylko niezrozumiale. Moment krytyczny nastąpi wtedy, kiedy pojawią się Książę i Oczko. Jeżeli zrobi się zbyt gorąco, Motia może odzyskać dar mowy. Powiesz wtedy: A srebro jest tutaj i pokażesz je. To zajmie ich akurat do czasu, gdy nadejdę. Inżynier zamyślił się nad czymś i wymruczał półgłosem: Fatalnie, że zostałem bez herstala, a na zorganizowanie innego rewolweru już nie ma czasu& I jak pan pójdzie między tych bandytów bez broni? jęknął Sieńka. Przecież chował pan rewolwer do kieszeni, sam widziałem! Zgubił go pan gdzieś, czy co? No właśnie, zgubiłem& Ale to nic, obejdziemy się bez niego. Plan operacji nie przewiduje użycia broni palnej. Erast Pietrowicz uśmiechnął się beztrosko i dał Sieńce prztyczka w doklejony nos. No, %7łydu, trochę w więcej odwagi. Jak Sieńka kręcił głową Och, niedobrze mu się zrobiło, gdy tylko wszedł do Jerochy od zapachu piwnicznej stęchlizny, od ciemności, od przytłumionych odgłosów, które dochodziły zza zamkniętych drzwi kwater. Choć było już po północy, mieszkańcy wciąż awanturowali się między sobą, niektórzy wszczynali bójki, inni śpiewali ochrypłymi głosami lub płakali. Ale im bardziej Sieńka się zagłębiał w wilgotne korytarze podziemnego matecznika Jerochy, tym ciszej się stawało, jak gdyby ziemia sama tłumiła i pochłaniała odgłosy ludzkiego żywota, a żeby ująć to naukowo egzystencji. I nagle zalała Sieńkę fala wspomnień, stokroć gorsza niż zatęchła piwniczna woń i pijackie wrzaski. W tym miejscu właśnie zaatakował go od tyłu nieznany morderca, szarpiąc za włosy i usiłując skręcić kark. Ręka Sieńki sama się uniosła, by nakreślić znak krzyża na czole i piersi. A tu, za tymi drzwiami, mieszkali Siniuchinowie. Nagle wydało się Sieńce, że wszyscy oni wpatrują się w niego z ciemności krwawymi jamami wyłupionych oczu. Brrr& Jeszcze kilka zakrętów i już był w pomieszczeniu z przyporami, niechaj będą przeklęte. Z jego powodu zdarzyły się wszystkie te nieszczęścia. Tu leżał martwy Procha. Zaraz pewnie wyłoni się z ciemności, rozczapierzywszy palce. Aa, powie, Skorik, ścierwo, już od dawna się na ciebie szykuję. To przecież z twojej winy straciłem życie. Sieńka czym prędzej umknął z tego przerażającego miejsca, na wszelki wypadek oglądając się za siebie i trzymając w pogotowiu złożone palce, tak by od razu się przeżegnać, gdyby prześladowały go jakieś koszmarne majaki. Ale rozsądniej by zrobił, gdyby patrzył przed siebie. Wpadł na coś, ale nie na przyporę, gdyż te były twarde, kamienne, a to miększe, sprężyste. Chwyciło Sieńkę rękami za gardło i wysyczało: Aha, jesteś! No, gdzie ten wasz żydowski skarb? Wampir! Już tu był, czekał w ciemności. Skorik ze strachu tylko zawył zduszonym głosem. A prawda, tyś przecie niemowa wysapał mu w twarz ten potwór i rozluznił chwyt. No, dalej, prowadz. Naprawdę przyszedł sam! Nie chciał dzielić się z kumplami łupem. Oto co znaczy chciwość. Sieńka jeszcze chwilę stękał i mamrotał, po czym zaprowadził szantażystę w kąt, za ostatnią przyporę. Wyjął kamienie i pokazał gestem Wampirowi, żeby szedł za nim. I pierwszy wsunął się do dziury. Specjalnie posuwał się dość wolno, chociaż Wampir zapalił lampę i do skarbca można było dotrzeć w pięć minut. Ale po co się spieszyć? I tak będzie musiał cackać się sam na sam z tym monstrum (mówiąc prościej, potworem) jeszcze całe piętnaście minut, dopóki Zmierć nie przyprowadzi kolejnych dwóch bestii Księcia i Oczka. No, a co się wtedy stanie, o tym lepiej na razie nie myśleć. Jednak mimo że Sieńka zwlekał i mitrężył, jak długo się dało przejście doprowadziło w końcu do wyłożonego płytami białego kamienia wylotu. Stąd dzieliły ich już trzy kroki od tajemnej komory. Hy, hy zacharczał Skorik, wskazując na stertę srebrnych prętów. Wampir odepchnął go i rzucił się naprzód. Rozejrzał się po pomieszczeniu, unosząc wysoko lampę. Na ścianach i łukach sufitu zatańczyły cienie. Szantażysta przystanął u zawalonych tłuczoną cegłą i kamieniami drzwi. To tam, czy jak? Sieńka wciąż trzymał się blisko wejścia. Przemknęła mu nawet przez głowę myśl, czyby nie dać drapaka z powrotem. Ale to nie miało sensu. Jak nic, wpadnie na Księcia, który z pewnością już tu zmierza podziemnym przejściem. Gdzie jest skarbiec? Potwór zbliżył się do Sieńki. Co? Skarbiec, rozumiesz? Gdzie srebro? Bu, bu zabeczał Motia, potrząsnął głową i zamachał rękami. %7łeby przeciągnąć sprawę, wygłosił całe przemówienie w swym obłąkańczym języku: Ululu, haha chraps, ordy bu rdy hulumba, Surdyk durdyk oho! Aszmy li bundugu? Kar manda! Sykos wykos szyrupono, duru buru hop la la& Wampir chwilę słuchał oszołomiony, po czym chwycił nienormalnego za ramiona i zaczął nim potrząsać. Gdzie srebro?! wrzeszczał. Tu są same śmieci i złom! Oszukaliście mnie? Pasy z ciebie zedrę, gudłaju! Sieńce głowa odskakiwała raz do przodu, raz do tyłu, jak piłka. Mdliło go. Nigdy nie przypuszczał, że tak niecierpliwie będzie czekał na nadejście Księcia. Gdzie oni są, usnęli czy co w tym cholernym przejściu? A może już teraz zdradzić Wampirowi prawdę o prętach? Erast Pietrowicz powiedział przecież: Jeżeli zrobi się zbyt gorąco, Motia może odzyskać dar mowy . Goręcej już chyba być nie może. Wampir dosłownie ciska iskry z oczu. Sieńka otworzył usta, żeby odezwać się wreszcie nie obłąkańczym bełkotem, lecz zrozumiałym językiem, gdy nagle Wampir przestał nim potrząsać drgnął i nastawił uszu. Chyba coś usłyszał. Po chwili do Skorika też dobiegło dudnienie kroków i głosy. Szantażysta kopnął odstawioną na podłogę lampę, która upadła i zgasła. Zapanowała zupełna ciemność. Jednak nie trwało to długo. & ciągle milczysz? doleciały z ciasnego przejścia stłumione, głuche słowa i zaraz wystrzelił stamtąd wąski, jaskrawy promień światła, który prześlizgnął się po ścianach i suficie. Znieruchomiałych Wampira i Sieńkę na razie ominął. W drzwiach stanęło troje ludzi. Pierwszy, mężczyzna w długopołym surducie, trzymał w ręku elektryczną latarkę. Drugą osobą była kobieta. Mówił ten trzeci, który wszedł do komory ostatni. Milcz sobie, milcz gorzko rzucił Książę. Zamieniłaś mnie na tego śmierdzącego pastucha i milczysz? Bezwstydna szmata z ciebie, a nie Zmierć& Trzasnęła zapałka to pierwszy z przybyszy zaświecił lampę naftową. W pomieszczeniu zrobiło się jasno. Olała! rzucił półgłosem walet, szybko postawił naftówkę na podłodze, a latarkę zgasił i wsunął do kieszeni. Co za spotkanie! Wampir! wykrzyknął Książę. To ty?! Szantażysta nie odezwał się. Szepnął tylko Sieńce na ucho: Chytre z was sztuki, %7łydy parszywe. Możesz się żegnać z życiem, szczeniaku. Ale i Książę uznał, że został oszukany. Wystawiłaś mnie tej gnidzie, suko? Zamachnął się na nią pięścią, w której trzymał kastet! Zmierć nie [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||