Home Saga rodu Michorowskich 02 CĂłrka Michorowskich RohĂłczanka Anna Sandemo Margit Saga o KrĂłlestwie ĹwiatĹa 01 Wielkie Wrota James Clavell Asian Saga 03 King Rat Sandemo_Margit_ _Saga_o_Czarnoksiazniku_Tom_5 Clark Mary Higgins Coreczka tatusia 163. Bevarly Elizabeth śÂwić teczne śźyczenia Roberts Nora_Czekajć c na Nicka Desiree Holt Downstroke [EC Breathless] (pdf) Long Julie Anne Nieuchwytny ksiaze Lisa Marie Rice M |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] głowy. 148 - Ty jesteś za młody - powiedział z naganą w głosie. - Ale ja nie mam czasu dłużej czekać. Więc mimo wszystko... w razie potrzeby... będziesz musiał... Umilkł rozgniewany. Najwyrazniej zastanawiał się, ile może powiedzieć. Sigleik czekał, był zbyt przerażony, żeby się poruszyć, choć robił dobrą minę. - Ty jesteś przecież jednym z moich - rzekł Tengel mając na myśli wygląd chłopca. - A ja nie mam nikogo innego. Chyba nie polegał na możliwościach Guro, matki Sigleika. Zresztą to tylko baba , a do nich Tengel Zły zawsze żywił głęboką pogardę. Znowu energicznie machnął w stronę brzęczących much i tym razem wszystkie padły martwe. - Muszę wyruszyć w świat - wymamrotał. - Nie mogę czekać dłużej. Ale taki dzieciuch... nie, muszę dostać Targenora! - W końcu podjął decyzję. - Zacznę cię przygotowywać - oświadczył. - Chodz! Ku przerażeniu Sigleika stary ruszył w kierunku niskiej chatki, z której nikt, a w każdym razie bardzo niewielu ludzi wyszło żywych. - Byłem tam tylko ten jeden jedyny raz! - krzyknął do zebranych na sali. - Nigdy więcej tam nie wróciłem! Wszyscy milczeli i czekali na opowieść o tym, co się stało w domu Tengela. W ciemnym, wypełnionym dusznym odorem pomieszczeniu stary zmusił Sigleika, by usiadł. Słaby strumień światła wpływał przez niewielki otwór w dachu. Chłopiec pragnął, by i ten otwór został zamknięty, bo wtedy nie musiałby patrzeć w paskudne, nieustannie go obserwujące oczy. - Nauczysz się kilku ważnych formuł - zaczął prapradziadek swoim nieprzyjemnym głosem. - Po co? - wyrwało się Sigleikowi. - Nie pytaj! - warknął Tengel Zły. - Dowiesz się w odpowiednim czasie. Sigleik musiał powtarzać pierwszą formułę, raz za razem, do znudzenia, niezrozumiałe, dziwaczne słowa, dopóki wszystkiego dobrze nie zapamiętał. - Jeszcze dzisiaj umiem to na pamięć, jakbym się nauczył dopiero co - roześmiał się Sigleik. - Ale te formuły były kompletnie pozbawione sensu. Posłuchajcie: Sgingnat vo pche urchusgat mnene tjsjta vot. %7łe też człowiek może zapamiętać coś tak idiotycznego! No i miałem przyjść znowu następnego dnia. Ale tymczasem... 149 - Poczekaj! - krzyknęli jednocześnie Tristan i Villemo. Ulvhedin i Dominik również zerwali się z miejsc niebywale podnieceni. Sigleik patrzył na nich zdumiony. Zresztą inni zebrani również. - O co chodzi? - zapytała Tula - Ta formułka! - krzyknął Tristan Paladin. - Powtórz trzy pierwsze słowa! - Sgingnat vo pche? Tamci czworo wstali i spoglądali po sobie. - Dobry Boże! - wykrzyknął w końcu Dominik. - Czy moglibyście być tak dobrzy i wytłumaczyć nam? - domagała się Tula. - Ludzie z Bagnisk! Ich kamienne tablice. Profesor, który przetransponował ich znaki na nasz alfabet - szepnęła Villemo. - To była ta sama formułka. - Na Boga, co wy mówicie? - krzyknął Heike. - Czyż Tengel Zły mógł mieć jakieś powiązania z Ludzmi z Bagnisk? - Przecież oni byli w Danii - wtrącił Tristan Paladin. - Dania czy Norwegia, to na jedno wychodzi - odparł Heike. - Ludzie z Bagnisk najbardziej przypominali istoty zwane w Norwegii błotnistymi elfami. To znaczy czarne elfy, choć jak na elfy były one bardzo wyrośnięte. W Norwegii elfy także istnieją. Wiem o tym po moim spotkaniu z szarym ludkiem. - Chcesz powiedzieć, że to istoty żyjące pod ziemią, tak? - zapytał Nataniel. - Takie też. To jedna z odmian. - Rany boskie - westchnął Ulvhedin. - Czy Ludzie z Bagnisk mieliby się znowu pojawić? - Nie, chyba uda nam się tego uniknąć. Pamiętaj, że Sigleik żył kilka stuleci przed tym, zanim spotkaliście się w Danii, ty i oni. - No tak. To już jakaś pociecha. Chyba jednak nie powinniśmy powtarzać tych formułek. - Ale zapisać powinniśmy - zażądała Tula. - Już zapisane! - krzyknął Andre. - W protokołach Najwyższej Rady też zostały umieszczone - potwierdziła Tula. - Sigleik, czy to była cała formułka? 150 - Tak myślę. On w każdym razie nic więcej nie powiedział. Ale miałem tam przyjść również następnego dnia. Odniosłem jednak wrażenie, że wtedy miałem się uczyć czegoś zupełnie innego. Jakichś znaków... - Ale już do niego nie poszedłeś, jak mówisz? - Nie. Nie chciałem tam iść za nie na świecie i schowałem się w brzozowym zagajniku po drugiej stronie jeziora. - To bardzo dzielnie z twojej strony - powiedział Tengel Dobry. - Ale przecież nie mogłeś tam siedzieć przez całą wieczność. - No właśnie. W końcu i tak musiałbym wyjść. Zwłaszcza że nasza matka, Guro, była wściekła. Tengel Zły przychodził i straszył, że sprowadzi na rodzinę wszystkie możliwe plagi, jeśli się nie poddam. A ona była po jego stronie. Następnego ranka zobaczyłem, że rozmawiają ze sobą. Szli w stronę jeziora. To właśnie tego dnia udało im się oszukać Targenora i Tengel podporządkował go sobie za pomocą czarów. Wtedy mną przestał się interesować. Wszyscy milczeli znowu pogrążeni w żalu nad losem Targenora. - Wkrótce Tengel Zły i Targenor opuścili Dolinę Ludzi Lodu. A ja niewiele już mam do dodania. Poza tym, że kiedy dorosłem, znalazłem sobie żonę. Urodził nam się syn. Ma na imię Skrym i zdążyliście go już poznać. - Oczywiście - potwierdziła Tula. - To człowiek o jasnym umyśle. W takim razie przejdzmy teraz do jego historii. Skrym, możesz tu do nas przyjść? Czuję, że masz nam wiele do opowiedzenia. Na podium wszedł sympatyczny człowiek o mądrych oczach. - No, może nie aż tak wiele - uśmiechnął się. - Myślę jednak, że to dość ważne. Uderzyła mnie bowiem pewna sprawa. Otóż nikt jakoś nie pyta, co się stało z alrauną. Gdzie się podziała, kiedy Targenor odrzucił ją od siebie, a potem opuścił Dolinę. Tula otwartą dłonią plasnęła się w czoło. - Masz rację! Całkiem zapomnieliśmy! W porządku, no więc co się z nią stało? - Zajęła się nią, oczywiście, Dida, i opiekowała najlepiej jak mogła. Dida umarła, kiedy ja miałem zaledwie pięć lat, ale przedtem wręczyła mojemu ojcu, Sigleikowi, spadek. To wszystko ma być przekazywane obciążonym o dobrych sercach , nakazała. Mój ojciec przechowywał to aż do swojej śmierci. Dida jednak dała mu więcej rzeczy w spadku. Ona i Targenor mieli wielki zbiór środków leczniczych. Również zła Guro zebrała wiele magicznych przedmiotów, przeważnie szkodliwych dla człowieka. Część odziedziczyła po Tengelu, część 151 zgromadziła sama. Dida wybrała stamtąd, co uznała za potrzebne, resztę spaliła. Swój zbiór ukryła w domu, a potem wszystko otrzymał Sigleik, mój ojciec... Skrym zamilkł na chwilę, bowiem dwie istoty o końskich głowach wniosły na podium zbiór dziwnych przedmiotów, małych woreczków i paczuszek. Wszystko ułożono na stole. - To jest właśnie ów pierwszy zbiór - oświadczyły piękne stworzenia. - Pózniej przyniesiemy dalsze jego części. Wielu zgromadzonych na sali poczuło mrowienie pod skórą z podniecenia i chęci obejrzenia pierwszego skarbu Ludzi Lodu. Liczne środki tam zgromadzone nadal znajdowały się w rodowym skarbie i nadal mogły służyć. Inne, mniej użyteczne, przepadły. Heike, który siedział bardzo blisko, widział to wyraznie. - Rzecz jasna Sigleik nie mógł przekazać zbioru Ingegjerd, ponieważ ona była niebezpieczna - wyjaśnił Skrym. - Dziwne, że ani jej, ani mnie nie urodziło się dziecko obciążone. Wtedy wiele o tym myślałem, lecz nie znajdowałem odpowiedzi. Dopiero dzisiejszej nocy dowiedziałem się, że wtedy przekleństwo uderzyło nie w nas, lecz w Taran- [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||