Home Mackenzie Myrna W miescie marzen 01 ZĹodzieje marzeĹ (Harlequin Romans 1074) McMahon Barbara Romans z szejkiem 07 Spotkanie na pustyni NajpiÄkniejsze opowieĹci 03 Irlandzki romans Sandemo Margit Dunlop Barbara GorÄ cy Romans 959 Gra pozorĂłw 151. Donald Robyn Nowozelandzki romans Bloodlines Laurence James(1) Angel Martinez Aftermath (pdf) Krentz Jayne Ann Eclipse Bay 03 Koniec lata Cykl Pan Samochodzik (01) Skarb Atanaryka Zbigniew Nienacki Christie Agatha Morderstwo to nic trudnego |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] na drodze. Co się stało? zapytała. On naprawdę uważa, że wiedziałaś, co kombinował Dmitri. 97 R L T Przyglądał się jej reakcji. Nic. Tak powiedział? W pewnym sensie. Czyli nie udało ci się go przekonać, żeby zostawił nas w spokoju. Nie odparł powoli. Miałaś rację. To nie jest człowiek, którego można do czegokolwiek skłonić. Czekał na drwiący uśmieszek albo komentarz w stylu a nie mówiłam?", lecz nie doczekał się. Nie drgnął jej nawet jeden mięsień twarzy. Powinien był się domyślić. Miała rację, ale nie oznaczało to niczego dobrego. Nadal była celem, nadal czyhało na nich niebezpieczeństwo. Co teraz? zapytała. Nie wiem. Jedzmy przed siebie. Spojrzał na wskaznik paliwa. Zatankowali, gdy tylko odebrali auto, została jeszcze ponad połowa zbiornika. Nawet jeśli żołnierzowi Solokova udało się zanotować numer rejestracyjny, raczej prędko ich nie wytropią. Mieli czas, którego tak bardzo potrzebowali, żeby zastanowić się, co dalej. Wieczór nie okazał się zupełnie zmarnowany bo Luke wiedział już dokładnie, z czym przyjdzie mu się mierzyć. Zapamiętał nutkę złości, która wkradła się do głosu Solokova, a także jego gorejący wzrok. To był człowiek, który nie zatrzyma się przed niczym, byle dopaść Karinę. Miał przy tym nie ograniczone środki, by zrealizować swój cel. Zastanawiając się nad tym wszystkim, Luke po raz pierwszy zwątpił, czy zdoła zapewnić Karinie ochronę. Oznaczało to, że będzie musiał zwrócić się do ostatniej osoby, która mogła zapewnić jej bezpieczeństwo. 98 R L T ROZDZIAA DZIEWITY Nie sądziłem, że jednak uda nam się stamtąd wydostać. Spoglądając przez pustą ulicę na palące się po drugiej stronie czerwone światła dla pieszych, Luke wyszczerzył zęby w uśmiechu. Nie patrz tak na mnie. Ta impreza to był twój pomysł. Zciskając dłoń Luke'a, Melanie zaśmiała się serdecznie. Zrobiło mu się błogo na sercu. Do kitu pomysł, co? Mhm, do kitu. Mogliśmy zostać w domu. Ty to byś zawsze siedział w domu. Al e tylko z tobą. Lubię siedzieć z tobą w domu. Zwiatło wreszcie zmieniło się na zielone. Luke rozejrzał się na boki. Pusto. Dochodziła północ, więc ruch był znikomy. Ruszył przed siebie, Melanie tuż za nim. Na imprezie też byłam przypomniała. Tylko dlatego dało się tam wytrzymać. Roześmiała się. To prawda. Ciepło emanujące z jej głosu wywołało w nim falę emocji. Z zaskoczeniem stwierdził, że po tylu latach nadal może czuć się w ten sposób. Widział, jak jego rodzice patrzyli na siebie, nawet po wielu latach małżeństwa, ale nigdy nie przypuszczał, że on również będzie zachowywał się tak samo. %7łe spotka kogoś, na kim aż tak bardzo będzie mu zależało. Ale spotkał Melanie. Kochał tę kobietę. Nie potrafił sobie wyobrazić, jak bez niej wyglądałoby jego życie. To ona była jego życiem. Jego przyszłością. Kocham cię. 99 R L T Chociaż to on myślał o miłości do niej, wyznała mu ją ona. Popatrzył na nią. Uśmiechała się promiennie. Nawet gdyby nie wypowiedziała tych słów, wystarczyło spojrzeć na jej twarz. Ta kobieta kochała go tak, jak on kochał ją, choć trudno wyobrazić sobie potężniejszą miłość. Nie zdążył jej odpowiedzieć. Nigdy mu się to nie udało, niezależnie od tego, ile razy przeżywał ten sam sen, nieważne, jak bardzo pragnął to uczynić. Wiedział, co się stanie. To, co trwało ułamek sekundy, rozciągało się w jego umyśle w nieskończoność, stało się zawieszoną w czasie chwilą kiedy tylko uświadomił sobie, że jedynie śnił o przeszłych zdarzeniach. Przeżywał wspomnienia, doświadczał ich, wiedząc jednocześnie, że nie są rzeczywiste. Uśmiechał się do niej głupkowato, gdy w tym samym czasie przerażenie miażdżyło mu wnętrzności i ściskało go za gardło. Chciał powiedzieć, że ją kocha. Chciał krzyknąć, żeby uciekała. Chciał zepchnąć ją z drogi albo zrobić cokolwiek, byłe nie gapić się jak idiota w te jej pełne miłości oczy. Jak na zawołanie za jej plecami pojawiło się światło, intensywne, złowieszcze, które z dużą prędkością zbliżało się coraz bliżej i bliżej... Przez cały czas uśmiechała się nieświadoma tego, co miało za chwilę nastąpić, podczas gdy on stal sparaliżowany z wyrazem twarzy będącym odbiciem ostatniego uczucia, jakie miało być jej udziałem... Nie! [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||