Home
Mackenzie Myrna W miescie marzen 01 Złodzieje marzeń (Harlequin Romans 1074)
McMahon Barbara Romans z szejkiem 07 Spotkanie na pustyni
Najpiękniejsze opowieści 03 Irlandzki romans Sandemo Margit
Dunlop Barbara Gorący Romans 959 Gra pozorów
Connor Kerry Romans i Sensacja Pozdrowienia z Rosji
Anton Szandor LaVey Biblia Szatana
He
Dean Cameron Candace Steele 01 PćąĂ˘Â€Âšomienne Pragnienie (nieof.)
Gloria Polo Egzamin z Dekalogu w ZaśÂ›wiatach
Fielding_Liz__ _Ogrod_szczescia
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • anusiekx91.opx.pl

  • [ Pobierz całość w formacie PDF ]

    nianą koszulkę i wytarte szorty i pośpieszyła do
    drzwi. Otworzyła je szeroko, odgarniając z twarzy
    mokre kosmyki.
    - Witam - powiedziała, mrużąc oczy, oślepiona
    słońcem.
    Nagle jej oczom ukazała się znajoma sylwetka
    potężnego mężczyzny. Szeroko otworzyła usta ze
    zdumienia i zakręciło się jej w głowie. Musiała
    chwycić się klamki, żeby nie upaść. Curt chwycił ją
    w ramiona i wykrzyknął coś, czego nie zrozumiała.
    155
    S
    R
    - Co się z tobą stało? Jesteś taka chuda?
    - zdenerwował się. - A do tego omal nie zemdlałaś.
    Jego troska całkiem zbiła ją z tropu.
    - Czego chcesz? - zapytała, ignorując pytania.
    - Przynieść ci szklankę wody i zaopiekować się
    tobą.
    Odsunęła się od niego. Gdyby pozwoliła mu się
    dotknąć raz jeszcze, rozpadłaby się na tysiąc
    kawałków.
    - Curt, nie chcę cię tutaj. Nie chcę, żebyś się
    mną opiekował!
    - Awanturnica - zadrwił, szczerząc zęby w
    uśmiechu.
    Potem oboje przeszli do kuchni. Curt chwycił
    szklankę z kwiatem gardenii, wyrzucił zawartość i
    umył ją, żeby po chwili napełnić wodą.
    - Pij - rozkazał głosem nieznoszącym sprzeciwu.
    - Widzę, że nie pozbyłaś się jeszcze mebli - dodał po
    chwili, rozglądając się po domu.
    - Skąd wiesz, że się wyprowadzam?
    - Bo kupiłem to miejsce - wyjaśnił bez cienia
    emocji.
    Oczywiście! Czemu wcześniej na to nie wpadła.
    Pewnie nie mógł doczekać się chwili, kiedy po-
    zbędzie się jej raz na zawsze. Tak bardzo go
    nienawidziła.
    - Firma przewozowa przyjedzie po meble jutro
    rano? - zapytał i zaczął rozpinać guziki koszuli.
    156
    S
    R
    Nie dowierzając własnym oczom, Peta nerwowo
    polizała usta.
    - Co ty wyprawiasz?
    Na jego ustach pojawił się leniwy uśmiech.
    - Zamierzam się z tobą kochać - oświadczył,
    rzucając koszulę na podłogę.
    - Nie - zaprotestowała, chociaż jej ciało krzy-
    czało: Tak!
    Peta nie sądziła, że go powstrzyma, ale ku jej
    zdumieniu Curt zatrzymał się i przeklął cicho. W
    jednej chwili odwrócił się do niej plecami. Na widok
    muskularnych ramion Peta mogła myśleć tylko o
    tym, że prawdopodobnie straciła ostatnią szansę na
    dzielenie z nim erotycznych fantazji.
    - A co z twoją kochanką? - zapytała, zanim
    zdążyła ugryzć się w język.
    Odwrócił się, żeby spiorunować ją wzrokiem.
    - Z jaką kochanką?
    - Mówię o Annie Lee. Widziałam wasze zdjęcie
    w gazecie. Ona wie, że tutaj jesteś?
    - Spotkaliśmy się na pięć minut i wtedy zrobili
    nam to zdjęcie. Nie należy wierzyć we wszystko, co
    widać na fotografiach.
    - I kto to mówi?
    - Przyznaję, popełniłem błąd. Peta z trudem
    przełknęła ślinę.
    - Curt, po co przyjechałeś?
    - Przyjechałem, bo nie mogłem wytrzymać z
    dala od ciebie. - Chociaż stał do niej plecami,
    157
    S
    R
    wyraznie słyszała każde słowo. -Nie wiem, co mi
    zrobiłaś, ale czuję się jak idiota. Przyjechałem, żeby
    się do ciebie zalecać, żeby pokazać ci, że nie jestem
    zaślepionym głupcem, któremu zależy tylko na
    niezobowiązującym seksie. Ale wystarczyło jedno
    spojrzenie na ciebie, żebym stracił nad sobą
    kontrolę. - Zamilkł na krótką chwilę, a potem
    obrócił się twarzą do niej. - Peto, wszystko zrobiłem
    nie tak. Czy możemy zacząć od nowa?
    Jej serce zamarło na krótką chwilę, a potem znów
    zaczęło bić, tylko tym razem znacznie szybciej. Biło
    tak mocno i tak głośno, że zagłuszało jej własne
    myśli.
    - Co mielibyśmy zaczynać?
    Na twarzy Curta na moment wykwitła złość.
    - Kiedy tak na mnie patrzysz, mam wrażenie, że
    widzisz kogoś zupełnie innego. Ojca?
    - Czasami. - Po chwili milczenia dodała: - On
    też lubił dominować.
    Ale to już nie miało znaczenia. Kochała Curta tak
    bardzo, że zamierzała podjąć każde ryzyko. Jeśli
    chciał ją na parę miesięcy, zgodzi się. Jeśli na
    dłużej, zrobi to tym bardziej. Nauczy się żyć z jego
    silnym charakterem.
    - Nieważne.
    - Ależ ważne. - Zciągając brwi, rozejrzał się. -
    Usiądz, a ja zaparzę herbatę.
    - Ja to zrobię - odparła automatycznie.
    Ale, gdy ona napełniała czajnik wodą, on
    158
    S
    R
    podszedł do lodówki i wyjął mleko. Ona znalazła w
    kredensie pudełko z herbatą i dzbanek, a on zajął się
    kubkami. Oboje poruszali się bardzo ostrożnie, żeby
    tylko przypadkiem się nie dotknąć. Kiedy już
    usiedli, Curt podjął temat.
    - Opowiedz mi o swoim ojcu. Wydaje mi się, że
    był gotów poświęcić dla swojej obsesji wszystko i
    wszystkich, nawet tych, których kochał.
    - Trama uwaga - zgodziła się, spoglądając na
    kubek. -Najgorsze było jednak to, że kochał moją
    matkę, a nie widział, jak jego działania ją wynisz-
    czały. Doskonale grała na wiolonczeli, ale praca
    fizyczna zniszczyła jej ręce. Kochała sztukę, ale
    mawiała, że uprawianie ogródka warzywnego to
    sztuka sama w sobie. Uwielbiała kwiaty, ale twier-
    dziła, że ich pielęgnowanie zabiera czas potrzebny
    na inne rzeczy. W pewien sposób ojciec pozbawił ją
    wszystkiego, co kochała, ale on tego nie widział.
    - Jestem pewien, że twoja matka mogła bronić
    własnych interesów.
    - Kochała go tak bardzo, że nie chciała odbierać
    mu szczęścia. I chociaż nie jestem taka jak ona,
    chyba ją rozumiem.
    - Jednak czegoś się boisz. Mam wrażenie, że nie
    przeraża cię męska dominacja, ale miłość. Boisz się
    zakochać, bo wiesz, jak wielką moc może mieć to
    uczucie. Mam rację?
    - Nie mam pojęcia, o czym mówisz - mruknęła
    bez przekonania.
    159
    S
    R
    Ale cień, który dotąd przesłaniał jej życie, znik-
    nął. Z lżejszym sercem Peta próbowała zebrać myśli.
    - Policjant powiedział, że ten wypadek nie
    powinien był się wydarzyć. Naoczny świadek ze-
    znał, że samochód nagle przyśpieszył, gwałtownie
    skręcił i wjechał prosto w słup wysokiego napięcia. -
    Curt ujął jej dłoń, a Peta wzięła głęboki wdech,
    zanim znów się odezwała. - Myślę, że w końcu
    zrozumiał, ile kosztowało ją dopasowanie się do
    jego życia. I nie mógł tego znieść.
    - I dlatego uważasz, że miłość wiąże się z cał-
    kowitym poświęceniem jednej osoby dla drugiej?
    - Miłość? - wyszeptała, nie mogąc uwierzyć, że
    użył właśnie tego słowa.
    Nie poruszył się.
    - Jeśli to, co czuję, nie jest miłością, to nie wiem,
    jak to nazwać! Kocham cię. Wywróciłaś moje życie
    do góry nogami. Wytrąciłaś mnie z równowagi.
    Zamieniłaś mój mózg w jajecznicę. Moi prawnicy
    martwią się, że straciłem rozum, a moja asystentka
    świeci za mnie oczami. Mój dom nawiedza twój
    cudowny duch. A kiedy czuję zapach gardenii,
    pragnę cię tak bardzo, że nie mogę złapać tchu.
    Do oczu Pety napłynęły piekące łzy.
    - Rozumiem. To trochę jak życie w otchłani.
    - Więc to do mnie czujesz? - zapytał niepewnie.
    160
    S
    R
    Nerwowo uniosła głowę i spojrzała mu w oczy, a
    kiedy dostrzegła w nich nadzieję, zrozumiała, że on
    też chciał to od niej usłyszeć.
    - Kocham cię. Jak mogłeś tego nie wiedzieć? [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.