Home Januszewska Krystyna PrzytulaÄ kamienie BiorÄ c oddech czÄĹÄ 2 Where do the real dangers of genetic engineering l 396. Bevarly Elizabeth Panna mśÂoda dla gangstera Camp Candace Jak grom z jasnego nieba 151. Donald Robyn Nowozelandzki romans Lowcy_meteorow 154. Flynn Christine Radosne śÂwićÂta Glen Cook Garrett 03 Cold Copper Tears Chmielewska Joanna Janeczka i PaweśÂek 05 Wszelki wypadek |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - Co za idiota ci to powiedział? Lindsay zgromiła mnie wzrokiem. - Robbie. Nie mogłam w to uwierzyć. - Powiedział, \e w czasie przerwy wszędzie za nim chodziłaś, a potem dosłownie rzuciłaś się na niego. Powiedział, \e było mu ciebie \al i \e okropnie się za ciebie wstydził. Coś wybełkotałam, bo nie mogłam wydusić z siebie ani słowa. - Więc cię ostrzegam - ciągnęła - nie bądz taka \ałosna. Jesteś tylko głupiutką dziewczynką. Niech mi się to więcej nie powtórzy. Przypomnieli mi się staro\ytni Egipcjanie, którzy wkładali ludziom do nosów ły\ki na długich trzonkach, po czym wydłubywali im mózgi. Oczywiście wtedy ofiara ju\ nie \yła, ale w wypadku Lindsay kompletnie nie ma ró\nicy, czy \yje, czy nie. Zdobędę taką ły\kę i wsadzę ją Lindsay do tego wrednego nochala, którego tak zadziera. 18.00 Jas i ja zamierzamy się zemścić na Lindsay. - Jak myślisz, czy Robbie naprawdę powiedział, \e jestem \ałosna i \e się na niego rzuciłam? Jas zachowała się jak prawdziwa kumpelka. - Nie, nie, oczywiście, \e nie... yyy... chyba tego nie zrobiłaś, co? 18.30 Och, dlaczego? Jak mógł się zachować tak po świńsku? Nienawidzę go, nienawidzę. Północ Nienawidzę go, nienawidzę. 0.30 Och, kocham go, kocham. LIPIEC Bóg Seksu wylądował Czwartek, 1 lipca Stołówka 13.00 Lindsay zostawiła swój kubek z kawą i poszła po teczkę i wtedy do niej naplułam (do kawy, nie do teczki, chocia\ przy najbli\szej okazji napluję i do teczki). Nienawidzę tej dziewuchy. Jackie i Alison jeszcze bardziej działają mi na nerwy, odkąd postanowiły, \e zaczną się ze mną przyjaznić. Dzisiaj Jackie kupiła mi tabliczkę czekolady. Jutro pewnie da mi jabłko. To \ałosne, \e osoba, której wykręcasz rękę, potem kupuje ci prezenty. 16.00 Jestem okropnie wkurzona na Robbiego. Mam ochotę mu powiedzieć, co o nim myślę, ale jestem na to zbyt dumna. 16.30 Dzwoniłam do Robbiego pod jego numer domowy (który dostałam od Jas). Kiedy odebrał, trzasnęłam słuchawką. (Ale przedtem zadzwoniłam pod 141, dzięki czemu mój numer nie został zapisany. Cha, cha, cha, cha, cha, cha!). 16.45 Znowu do niego zadzwoniłam. Kiedy podniósł słuchawkę, powiedziałam: - Robbie, tu Georgia. Tak jakby westchnął. - Yyy... nie mogę znalezć tego wypracowania, o które mnie prosiłeś, Mikę. Mogę zadzwonić pózniej? Dzięki, nara. 16.50 Zadzwoniłam do Jas. - Co to znaczy, \e powiedział do mnie Mike ? - Pewnie Lindsay stała obok. 17.30 Le\ę w łó\ku przy całkiem zaciągniętych zasłonach. 17.45 Weszła mama. - Chciałabyś mo\e ze mną o czymś porozmawiać? - spytała. - Tak, o samobójstwie. - Na pewno nie jest a\ tak zle. - Właśnie \e jest, a nawet gorzej. Nie chcę ju\ \yć, nienawidzę szkoły, nienawidzę Anglii. - Mo\e poprawi ci nastrój wycieczka do Nowej Zelandii, co? Po drodze mogłybyśmy wstąpić do Disneylandu. - Wszystko mi jedno. 18.30 A więc tacy są mę\czyzni. Dosyć tego, zostanę lesbijką. 19.00 Wyjęłam zdjęcia Claudii Schiffer i zaczęłam udawać, \e się z nią całuję. 19.05 Nie da rady. Poza tym ciągle mi się przypominają wąsy panny Stamp. I to, o czym mówiła Jas. Pocieranie. 19.10 W takim razie muszę zostać zakonnicą. To na nic. Je\eli ściągam włosy do tyłu, jak to robią zakonnice, mój nos staje się ogromny. Chocia\ to chyba nie ma znaczenia, kiedy się tylko zbawia ludzi i gotuje dla nich zupę. 21.00 Ktoś do mnie zadzwonił. - Kto to? - spytałam mamę, a ona na to: - Nie wiem, jakiś chłopak. 21.30 Jutro po szkole ma przyjść Robbie. Dzwonił z automatu i powiedział, \e na razie nie mo\e nic wytłumaczyć i \e pogadamy jutro. Jeśli mu się wydaje, \e mo\e się z tego wytłumaczyć , to bardzo się myli. Mam swoją dumę. Ju\ ja mu coś powiem na temat tych tłumaczeń !!! 21.45 W co się ubrać? Mo\e jutro w ogóle nie pójdę do szkoły, \eby mieć czas na doprowadzenie się do naturalnego wyglądu. Piątek, 2 lipca 8.05 Po\egnałam się normalnie z mamą i Libbs, po czym, jak zwykle, poszłam do Jas. Czekała na mnie na rogu. - Dzisiaj nie idę do szkoły - powiedziałam. - Umówiłam się z Robbiem. Mogłabyś przekazać, \e przyjechała do mnie ciotka? Dzięki. I wróciłam. Odczekałam, a\ mama i Libbs wyjdą, po czym wślizgnęłam się z powrotem do domu. Mój plan na ten dzień: 1. Zrobić sobie parówkę na twarz. 2. Poło\yć maseczkę. 3. Wybrać ciuchy. 4. Posprzątać w pokoju (to znaczy wepchnąć pod łó\ko wszystko z podłogi i łó\ka). 5. Rozło\yć koło łó\ka trochę interesujących ksią\ek (schować komiksy i magazyny dla chłopaków). 6. Usunąć plakat ze szczeniaczkami. 7. Sprawdzić, czy Libby nie zrobiła gdzieś w kącie siku albo kupy. 11.00 Właśnie sprzątałam w swoim pokoju, kiedy usłyszałam, \e otwierają się drzwi frontowe. Je\eli to włamywacz, to do obrony mam tylko pęsetkę mamy. Gdzie się podziewa Angus, kiedy jest potrzebny? Ju\ od ładnych paru godzin nie widziałam tego stukniętego futrzaka. 11.02 To nie włamywacze, tylko jeszcze gorzej... mama. I to nie sama! Przyszedł z nią ten Jem. No cudownie, moja mama romansuje z budowlańcem. I do tego jest od niego starsza - a poza tym ju\ mam ojca, który co prawda jest beznadziejny, ale wolę tatę, którego znam, od budowlańca, którego nie znam w ogóle. Poszli do salonu, więc przekradłam się na dół, \eby sprawdzić, czy uda mi się coś podsłuchać. Przyło\yłam ucho do drzwi, ale nic nie usłyszałam. Przycisnęłam je mocno do dziurki od klucza i wtedy rozległ się głos Jema: - Te drzwi się zacinają. Zaraz je... - i w tym momencie otworzył drzwi, a ja z hukiem wleciałam do pokoju. Południe W łó\ku. Nie muszę udawać, \e zemdlałam. Le\ałam na podłodze, a mama podetknęła mi pod nos coś obrzydliwego, co pachniało solą. Myślałam, \e mi głowa odpadnie. Nabujałam, \e nie wiem, co się dzieje, i \e w drodze do budy zrobiło mi się słabo. Mama kazała mi się poło\yć do łó\ka i przyniosła aspirynę. - Yyy... wyskoczyłam na godzinkę z pracy, \eby omówić z Jemem parę szczegółów. - On chyba ze sto lat remontuje ten jeden pokój. Libby myśli, \e to nasz nowy tata. - Nie gadaj głupstw. - Mama się roześmiała. - Dlaczego tak sądzisz? - Bo mówi o nim mój nowy tata . Mama zignorowała moje słowa i ciągnęła dalej: - No, muszę ju\ wracać do pracy, na pewno sobie poradzisz? - O tak, ja doskonale sobie poradzę, a TY? (Powiedziałam to bardzo znaczącym tonem, ale chyba się nie zorientowała, co mam na myśli). Po paru minutach wróciła do mojego pokoju i powiedziała: - Georgia, wiem, \e lubisz dramatyzować, ale rozczaruję cię: mnie i Jema nie łączy gorące uczucie. - A więc co? Bardzo letnie uczucie? Usiadła na moim łó\ku. - W ogóle \adne. Słuchaj, kochanie, ja naprawdę bardzo tęsknię za twoim tatą. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||