Home
Arthur C Clarke & Stephen Baxter [Time Odyssey 02] Sunstorm (v4.0) (pdf)
Douglas Arthur Złoto z Porto Bello
Howard Robert E. Conan i Skarb Tranicosa
Colin Kapp Chaos 01 Formy Chaosu
Anonim OpowieśÂ›ć‡ pielgrzyma
Christie Agatha Tajemnica Sittaford
Catherine Mann [Dark Ops 01] Defender (pdf)
Carroll Jonathan Drewniane Morze
Bond Stephanie ZakśÂ‚ad
Chmielewska_Joanna_ _Najstarsza_prawnuczka
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • lily-lou.xlx.pl

  • [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

    25
    V. Na ogłoszenie zjawia si go ć
    Nasza ranna wyprawa nadwer yła moje w tłe siły, tote po południu czułem si bardzo
    wyczerpany. Po wyj ciu Holmesa na koncert poło yłem si na kanapie i próbowałem zasn ć.
    Niestety daremnie. W moim mózgu, podekscytowanym rannymi wydarzeniami, snuły si
    najrozmaitsze przypuszczenia i domysły. Wystarczyło mi zamkn ć oczy, by ujrzeć przed sob
    wykrzywione, małpie rysy zamordowanego. Wyraz jego twarzy tak mnie przygn bił, e mi-
    mo wszystko czułem wdzi czno ć dla mordercy za uwolnienie ludzko ci od podobnego typa.
    W tpi , czy na całym wiecie znalazłoby si jeszcze jakie inne oblicze tak wyra nie napi t-
    nowane wyst pkiem jak oblicze Enocha J. Drebbera z Cleveland. A przecie rozumiałem, e
    sprawiedliwo ci musi si stać zado ć i e w oczach prawa niemoralno ć ofiary nie usprawie-
    dliwia zabójcy.
    Im wi cej my lałem o wszystkim, tym bardziej zadziwiaj ca wydawała mi si hipoteza
    Sherlocka Holmesa, e Drebbera otruto. Przypomniałem sobie, jak Holmes w chał wargi
    ofiary, i nie w tpiłem, e wykrył co , co go naprowadziło na t my l. A je eli tego człowieka
    nie otruto, to jak poniósł mierć, skoro na zwłokach nie stwierdzili my ani ran, ani ladów
    uduszenia? Lecz z drugiej strony, czyja krew tak obficie splamiła podłog ? Nie było adnych
    ladów walki, a przy ofierze nie znale li my adnej broni, któr mógłby zranić swego prze-
    ciwnika. Czułem, e obaj z Holmesem nie b dziemy mogli zasn ć tej nocy. Spokój i pewno ć
    siebie mego przyjaciela upewniły mnie, e ju sobie stworzył jasny pogl d na cał spraw . Ja
    jednak nie miałem najmniejszego wyobra enia, o co by mogło chodzić w tej zbrodni i jak j
    popełniono.
    Holmes wrócił bardzo pó no. Tak pó no, e zdawałem sobie spraw , i to nie tylko kon-
    cert trzymał go poza domem. Zanim si zjawił, podano ju obiad.
     To było wspaniałe  powiedział usadowiwszy si przy stole.  Czy pan pami ta, co po-
    wiedział Darwin o muzyce? Twierdzi, e ludzko ć znała j i potrafiła ocenić na długo przed
    powstaniem mowy. Być mo e, dlatego działa na nas tak silnie. W naszych duszach drzemie
    niejasne wspomnienie zamglonych wieków, kiedy wiat był jeszcze w kolebce.
     Bardzo szerokie uj cie.
     Nale y wszystko ujmować tak szeroko, jak szeroka jest sama natura, skoro ma si j
    tłumaczyć. Co si stało? le pan wygl da. Zm czyło pana to zabójstwo przy Brixton Road.
     Prawd mówi c, tak  odpowiedziałem.  Moje przygody w Afganistanie powinny były
    uodpornić mnie psychicznie. Spokojnym okiem patrzyłem przecie na kolegów r banych w
    kawałki pod Maiwand.
     Rozumiem to doskonale. Tajemnica otaczaj ca t spraw podnieca imaginacj , a gdzie
    nie ma imaginacji, nie ma grozy. Czy ju pan przegl dał wieczorne gazety?
     Jeszcze nie.
     Znajdzie pan w nich do ć dokładne sprawozdanie ze zbrodni. Milcz jednak o tym, e
    przy wynoszeniu trupa wypadła na ziemi kobieca obr czka. To dobrze.
     Czemu?
    Niech pan spojrzy na to ogłoszenie  odparł Holmes.  Dzi rano wysłałem ten tekst do pa-
    ru pism.
    Podał mi gazet przez stół. Spojrzałem na wskazane mi ogłoszenie. Było pierwsze w ru-
    bryce  znaleziono .
    26
    Dzi rano  na Brixton Road, mi dzy szynkiem  Biały Jele  i Holand Grove
    znaleziono złot obr czk . Zgłosić si po odbiór do dr. Watsona, 221b Baker Street,
    dzi wieczór mi dzy ósm i dziesi t .
     Prosz mi wybaczyć, e podałem pana nazwisko  mówił Holmes.  Gdybym u ył wła-
    snego, który z tych bałwanów poznałby si na rzeczy i chciałby si wtr cić.
     Nic nie szkodzi  odpowiedziałem.  Ale je li si nawet kto zgłosi, nie mam obr czki.
     Ma j pan  rzekł wr czaj c mi obr czk .  Ta jest zupełnie podobna, niemal identyczna.
     I jak pan przypuszcza, kto po ni przyjdzie?
     Jak to kto? Człowiek w br zowym palcie... nasz rumiany przyjaciel w bucikach o szero-
    kich noskach. Je li nie przyjdzie sam, przy le wspólnika.
     Nie b dzie si bał?
     Ani troch ... Je li mój pogl d na spraw jest słuszny, a s dz , e tak, ten człowiek b dzie
    wolał zaryzykować głow , ni stracić obr czk . Według mnie zgubił j , gdy si pochylił nad
    ciałem Drebbera, i nie zauwa ył tego w por . Po wyj ciu z domu połapał si , e jej nie ma i
    zawrócił. Ale ju natkn ł si na policj , któr ci gn ł przez własn głupot , zapomniawszy
    zgasić wiec . Musiał wi c udać pijanego, by odwrócić od siebie podejrzenie policjanta, które
    mógł obudzić swym widokiem. Niech si pan teraz postawi na jego miejscu. Gdy ponownie
    wszystko przemy lał, musiało mu przyj ć do głowy, e mógł zgubić obr czk na ulicy, ju po
    wyj ciu z domu. Có wi c zrobi? Niecierpliwie b dzie wyczekiwać na wieczorne gazety,
    spodziewaj c si , e mo e kto ogłosi o jej znalezieniu. Ucieszy si na widok spełnionej na-
    dziei. Nie b dzie si posiadał z rado ci. Czemu miałby podejrzewać pułapk ? Nie zrozumie,
    jaki zwi zek mo e mieć znalezienie obr czki z morderstwem. I przyjdzie. Musi przyj ć. Zo-
    baczy go pan za godzin .
     A wtedy?  zapytałem.
     Reszt niech pan mnie pozostawi. Czy ma pan jak bro ?
     Mam mój stary słu bowy rewolwer i par naboi.
     Dobrze by było, gdyby pan go oczy cił i nabił. To desperat i choć postaram si go zasko-
    czyć, dobrze b dzie przygotować si na wszystko.
    Poszedłem do sypialni i uczyniłem, jak mi radził. Gdy wróciłem z rewolwerem w r ku, za-
    stałem stół ju sprz tni ty, a Holmesa pochłoni tego swym ulubionym zaj ciem: wodzeniem
    smyczkiem po strunach.
     Zagadka si komplikuje  powitał mnie.  Wła nie nadeszła odpowied na depesz do
    Ameryki. Potwierdza si mój pogl d.
     To znaczy?  zapytałem gor czkowo.
     Moje skrzypce byłyby lepsze, gdyby im dać nowe struny  zauwa ył.  Niech pan wsa-
    dzi rewolwer do kieszeni. Gdy ten go ć wejdzie, musi pan z nim mówić jakby nigdy nic.
    Reszt prosz mnie zostawić. Niech go pan nie spłoszy przygl daj c mu si zbyt badawczo.
     Ju ósma  powiedziałem patrz c na zegarek.
     Tak. Pewnie tu b dzie za par minut. Niech pan troch uchyli drzwi. Tak, tyle wystarczy.
    Teraz niech pan przeło y klucz do wewn trz. Dzi kuj . Rzadk ksi k kupiłem wczoraj na
    straganie:  De iure inter Gentes , wydan po Å‚acinie w Liège w Niderlandach w roku 1642.
    Głowa Karola10 mocno jeszcze siedziała na karku, gdy wytłoczono ten mały tomik w br zo-
    wej skórze.
     Kto go tłoczył?
     Jaki Phillipe de Croy. Na pierwszej karcie widnieje spłowiały ju napis:  Ex libris Gu-
    lielmi Whyte . Zastanawiam si , kim był ten William Whyte. Pewnie jakim w cibskim
    prawnikiem siedemnastego wieku. S dz c po pi mie, musiał być wielkim legalist . Ale oto
    nasz go ć.
    10
    Mowa o ci tym Karolu I (1600  1649), królu Anglii i Irlandii.
    27 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sdss.xlx.pl
  • 
    Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl.