Home 0997. Braun Jackie NajpiÄkniejsza muzyka DUO Mayo Margaret Prezent na Gwiazdke Bond Stephanie ByÄ gwiazda Jackson Lilian Braun Kot, ktĂłry...17 Kot, ktĂłry pchnÄ Ĺ Ĺledztwo na wĹaĹciwe tory Cole Allan & Bunch Christopher Sten Tom 6 Powrót Imperatora Antonow Sztuka Bycia Szczesliwym Flirting Made Easy Immanuel Kant Uzasadnienie metafizyki moralnośÂci Linux Biblia Ubuntu Fedora Debian i 15 innych dystrybucji Kroniki Brata Cadfaela 13 Róśźa w dani Peters Ellis |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] - Wspaniały pomysł! - powiedział Qwilleran. - U Grotta kupiłam dwa steki, może jutro na kolację zjemy stek au poivre, z ziemniakami z rusztu? Zanim Qwilleran zdołał zareagować, dodała: - Wiesz, że jedna ze szpil zniknęła? Było pięć. Rozdział piętnasty Po owocowych naleśnikach Tess zabrała żółty autobus do niczego niespodziewającego się miasteczka Brrr propagować ideę Republiki Krukomanii. Qwilleran pojechał do Mooseville na wyścigi psich zaprzęgów. Ruch nad wybrzeżem był wyjątkowo duży. Kiedy zbliżał się do miasta, zobaczył samochody zaparkowane na podwórkach i po obu stronach drogi. Rzeka pieszych zdążała w kierunku centrum, gdzie trzy przecznice wokół hotelu były zablokowane. Wpuszczano tylko uczestników i organizatorów. Qwilleran pokazał legitymację prasową, powiedziano mu, że może zaparkować w porcie. Nigdy nie widział tylu dzieci w jednym miejscu: żądnych uwagi, piszczących z uciechy, krzyczących, skaczących, zagubionych, bijących się nawzajem. Dorośli, którzy byli zdecydowanie w mniejszości, trzymali maluchy na rękach, kołysali w wózeczkach, tulili w nosidełkach. Obydwa parkingi zostały opróżnione z samochodów. Jeden przeznaczono na tor wyścigowy, na drugim przygotowywali się zawodnicy. Wayne Stacy wypatrzył Qwillerana w tłumie i wyjaśnił mu system. Czterdzieścioro dzieciaków pojedzie w czterdziestu miniaturowych powozach zaprzężonych do czterdziestu rodzinnych pupilów. Do wyścigu szykowały się boksery, retrievery, pitbulle, teriery, wyżły i husky. Były tam też wilczury i olbrzymie sznaucery, a także ogromna ilość kundli, sklasyfikowanych według wagi. Woznice mieli na plecach numery, a psy miały na sobie bolera w kolorach rodzinnych. Jeden dorosły towarzyszył każdemu zaprzęgowi w boksie, drugi członek rodziny czekał na zaprzęg na mecie. Przez lata wyścig przemienił się w karnawałowy pokaz. Wozy dekorowano krepiną i malowano, młodzi woznice mieli na sobie kostiumy astronautów, balerin, diabłów, piratów, kowbojów i kowbojek, klaunów, czarnych kotów. Zamieszanie i zgiełk były olbrzymie. Qwilleran skomentował: - To wygląda jak kompletny chaos, ale zdaje mi się, że robicie to nie po raz pierwszy. - Pewnie, że tak! Robimy to od trzydziestu lat! - powiedział Stacy. - Niektórzy z rodziców sami byli kiedyś zawodnikami. - Nie ma w tym jednak ryzyka? - Nigdy nie straciliśmy ani dziecka, ani psa, odpukać w niemalowane. - Dobrze, w takim razie wyjaśnij mi zasady. - Są eliminacje i finał. Ogłaszasz imiona zawodników i ich numery w każdym biegu. Pięć zaprzęgów wychodzi z boksów i ustawia się na starcie. Gwizd oznacza rozpoczęcie biegu. Rodzice dopingują, czekając na mecie. - Skąd będę wiedział, kto jest kto i co i jak? - Qwilleran próbował przekrzyczeć ogólny zgiełk. - Cecil Huggins będzie ci podsuwał informacje. Na koniec wręczysz dwie nagrody, w klasie A i B. Będą zdjęcia. - Jakie są nagrody? - Kubki z napisem, poza tym każde dziecko dostaje lody w rożku i jakieś słodycze do domu. Psy dostają kość. - Czy mam też zaprezentować kości? Mężczyzni krzyczeli sobie do uszu. Qwilleran podszedł do mikrofonu, ale nawet jego mocny głos był ledwo słyszalny w hałasie, który zwiększył się dwukrotnie, kiedy rozbrzmiał pierwszy gwizd. Widzowie dopingowali swoich ulubieńców i witali krzykiem każde niespodziewane wydarzenie. W pewnym momencie na przykład basset zaprzestał wyścigu i potruchtał spokojnie ku trybunom, szukając zapewne towarzystwa. Pózniej dwa psy, które szły łeb w łeb, zaczęły między sobą walczyć, potrząsając wózkami. Na koniec olbrzymi sznaucer przekroczył linię mety, ale nie zatrzymał się i biegł dalej Main Street, podczas gdy przerażony pasażer krzyczał, wzywając pomocy. W pościg za zbiegiem ruszyli oczywiście rodzice i organizatorzy. Qwilleran cały czas szczerzył w uśmiechu zęby i wykonywał swoją robotę. Zwycięzcą w klasie B był mały żółtawy kundel w bordowym bolero, wiozący czteroletnią kowbojkę. - Dzieciaki musiały przedtem trenować - zauważył Qwilleran. - Oczywiście, przez cały rok. Bardzo poważnie podchodzą do tej imprezy. W klasie A wygrał czarny labrador w czerwono-biało- niebieskim wdzianku, prowadzony przez siedmioletniego astronautę. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||