Home Strugaccy Arkadij i Borys Pora deszczĂłw 351. Anderson Natalie Pierwszy pocałunek Macomber Debbie Pierwszy, którego spotkasz Macomber Debbie Pora na ślub Pratchett_Terry_ _Dywan Anthology Cherry Brust_Steven_ _Taltos 687. Michaels Leigh śÂšlub na śźyczenie Hitchcock Alfred Tajemnica bezgśÂ‚owego konia Fallen Angel |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] pamiętasz? Jak mogłaby o tym zapomnieć? To było wkrótce po przeczytaniu przez nią artykułu o Nacie w Business Monthly. W dniu, kiedy zawalił się jej cały świat. - Wspominaliśmy o twojej karierze zawodowej, ale chciałbym ci zaproponować jeszcze coś innego. - Tak? - Co byś powiedziała, gdybym zaproponował ci odejście z H&J Lima? - Czemu? - Ponieważ zamierzam rozkręcić produkcję lataw ców. Planuję otwarcie dziesięciu sklepów w strategicz nych miastach w całym kraju. Przeprowadziliśmy już wstępny sondaż, z którego wynika, że będzie to absolutny hit. Ale... - zawiesił głos - ...brakuje mi niezwykle ważnego członka zespołu. Potrzebny mi ekspert w dziedzinie marketingu i byłoby wspaniale, gdybyś zechciała objąć to stanowisko. - Cóż - powiedziała, podejmując jego grę - ale pamiętaj, że zażądam najwyższego wynagrodzenia, wysokiej premii, czterodniowego tygodnia pracy, 154 DESZCZOWE POCAAUNKI zabezpieczenia emerytalnego, opieki zdrowotnej i urlo pu macierzyńskiego. - Załatwione. - Naprawdę nie wiem, Nate, mogą być problemy - zawiesiła głos, pozwalając mu sądzić, że się namyśla. - Ludzie będą plotkowali. - Dlaczego? - Ponieważ zamierzam sypiać z szefem. A jakiś stary mamut pewnie będzie uważał, że w taki właśnie sposób załatwiłam sobie pracę. - A niech sobie gadają. - Roześmiał się, chwytając ją w pasie i sadzając sobie na kolanach. - Czy już ci mówiłem, że za tobą szaleję? Skinęła głową, patrząc mu w oczy. - Jest jedna rzecz, którą powinniśmy sobie wyjaśnić na przyszłość, Nacie Townsend. %7ładnych sekretów! Zrozumiałeś? - Słowo skauta! - Podniósł dwa palce do góry. - Robiłem tak, gdy byłem dzieckiem. To oznacza, że mówię bardzo poważnie. - Hm - zamruczała Susan - ponieważ jesteś w tej chwili skłonny do przysiąg, chciałabym wymóc na tobie jeszcze kilka. - Na przykład? Zamiast odpowiedzi zbliżyła twarz do jego twarzy na odległość centymetra i, tak jak ją kiedyś sam nauczył, obrysowała koniuszkiem języka jego wargi. - Susan, na miłość boską... Cokolwiek miał na myśli, nie zdążył tego powiedzieć, przeszkodził mu bowiem dzwonek do drzwi. Susan podniosła głowę. Minęła chwila, zanim uporządkowała poplątane myśli i uświadomiła sobie, że to Emily i Robert wstąpili po Michelle, wracając z kolacji z szefem. Chciała się zsunąć z kolan Nate'a, on jednak zaprotestował niezadowolonym pomrukiem i mocniej ją do siebie przytulił. DESZCZOWE POCAAUNKI 155 - Ktokolwiek to jest, niech sobie idzie - szepnął jej do ucha. - Nate... - Rób dalej to, co przedtem i zapomnij, że ktoś stoi za drzwiami. - To Emily i Robert. Nate puścił ją niechętnie. Gdy Susan otworzyła drzwi, Emily wpadła do salonu jak wystrzelona z katapulty, stanęła pośrodku i rozejrzała się dookoła. Za nią wszedł Robert, równie wściekły. Susan nigdy nie widziała go w takim stanie. - Co się stało? - spytała z bijącym sercem. - Nas o to pytasz? - Robercie - Emily położyła łagodnie rękę na ramieniu męża - nie denerwuj się tak. Zachowaj spokój. - Nie denerwuj się? - wykrzyknął. - W połowie drinka po kolacji wrzasnęłaś tak, że omal nie umarłem z przerażenia, a teraz każesz mi zachować spokój? - Emily - zaczęła jeszcze raz Susan - może powiesz wreszcie, co się stało? - Czy jest tu Nate? - przerwał jej Robert, zaciskając pięści. - Chcę pogadać z nim na osobności! - Robercie! - wykrzyknęły chórem obie siostry. - Czy ktoś wymienił moje imię? - spytał Nate, wychodząc z kuchni. Emily podbiegła do męża, opierając dłonie na jego szerokiej piersi. - Kochanie, uspokój się. Nie ma powodu do takich nerwów. Susan była kompletnie zbita z tropu. Nigdy nie słyszała, by szwagier tak podnosił głos. - Nie uda mu się to! - krzyczał Robert, wyrywając się z rąk żony. - Ale co? - spytał Nate ze spokojem, który doprowadził Roberta do jeszcze większej furii. - Odebrać mi córkę! 156 DESZCZOWE POCAAUNKI - Co takiego? - Susan dziwiła się, że Michelle może spać w całym tym zamieszaniu. - Myślę, że będzie lepiej, jeśli zaczniesz od początku - powiedziała Susan, zapraszając wszystkich do kuchni. - To z całą pewnością jakieś nieporozumienie. Usiądzcie, zaparzę trochę bezkofeinowej kawy i poroz mawiamy rozsądnie. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||