Home Morgan_Rafaello_ _Daleko,_daleko_od_Rzymu 353. Morgan Raye Ĺťona z katalogu Rachel Morgan 4 A Fistfull of Charms Trylogia sycylijska 03 Nikomu ani sĹowa Agnello Hornby Simonetta Jordan Penny Dynastia Leopardich 02 Zamek na Sycylii_2 Dorothy L.Sayers NieprzyjemnośÂć w klubie ''Bellona'' Anty teoria literatury ebook demo Noel Alyson NieśÂmiertelni 02 BśÂćÂkitna godzina Hawksley Elizabeth Szarada Dziesieciu murzynkow Agatha Christie |
[ Pobierz całość w formacie PDF ] tak". Nie wiedziała, czego się po niej spodziewał, i czoła się tak, jakby miała nie tyle wstąpić w związek małżeński, co wejść na pole minowe. Bardzo prawdopodobne, że jej życie zmierzało ku katastrofie. Ale jedna rzecz w tym wszystkim była na pewno stupro- centowo pozytywna - przyjazń. W ciągu ostatnich tygodni przeżyła z Giną i Danielą wiele szalonych, beztroskich chwil. Pomagały jej wybrać suknię ślubną, razem układały weselne menu. Daniela uwielbiała opowiadać anegdotki o rodzinie, a Fia, słuchając ich, miała poczucie, że coraz lepiej zna Ferrarów. Przyjaciółki były przy niej, kiedy ich po- trzebowała. Wierzyły w nią. %7łycie, w sumie, było naprawdę piękne. Mimo wszystko. Kiedy wybiło południe, Fia, wsparta na ramieniu dumnie wyprostowanego Giu- seppe, wchodziła po kamiennych schodkach starej nadmorskiej kaplicy, która pamiętała jeszcze czasy sprzed waśni dwóch rodów zamieszkujących tutejszą ziemię. Legenda gło- siła, że Baracchi i Ferrara zbudowali ją wspólnym wysiłkiem. Teraz, pod łukowo zwień- L R T czonym sklepieniem, we wnętrzu, gdzie jasny kamień i światło słoneczne prowadziły po- etycki, ponadczasowy dialog, Baracchi i Ferrara mieli wymienić przysięgę małżeńską. On czekał na nią: wysoka, ciemna postać u stóp ołtarza przystrojonego bukietami białych róż i smukłych gladiolusów w tej samej barwie. Ona szła ku niemu, jasna, świe- tlista, z włosami splecionymi na skroniach w misterną koronę i spływającymi na plecy ognistą burzą loków ujarzmionych szeroką wstążką w odcieniu matowego srebra. Taki sam był kolor jej sukni - prostej, długiej do kostek i pozbawionej rękawów, uszytej ze zwiewnego, prawie przezroczystego materiału mieniącego się haftem w zawiłe roślinne wzory. Jej szare oczy zdawały się świecić własnym światłem. Santo, olśniony, miał ochotę paść przed nią na kolana. I może by to zrobił, gdyby nie pojawił się ksiądz, stary przyjaciel rodziny Ferrarów, gotów pobłogosławić młodą parę. Fia dotarła przed ołtarz, eskortowana przez Danielę, Ginę i przybyłą w ostatniej chwili Laurel, żonę Cristiana Ferrary. Santowi towarzyszył Cristiano oraz niebywale przejęty Lucas, który zdołał wytrwać na swoim honorowym miejscu przez całe trzy mi- nuty uroczystości. Potem, odprowadzony rozbawionymi spojrzeniami dorosłych, dołą- czył do swoich kuzynek, żeby, wydając dzikie piski, biegać między ławkami. Santo wypowiedział przysięgę małżeńską głosem mocnym jak spiż, nie spuszcza- jąc oczu ze swojej panny młodej. Odpowiedziała mu dzwięcznie i pewnie. W duchu po- wtarzała sobie, że biorą ślub z miłości - może nie żywili jej do siebie nawzajem, ale obo- je kochali Lucasa. Wierzyła - musiała wierzyć - że ta miłość pomoże im przezwyciężyć obcość i zbudować trwałą relację. - Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela - ogłosił ksiądz uroczyście. Fia spojrzała na pędzącego przez główną nawę Lucasa. Istotnie, ona i Santo byli połączeni na zawsze w osobie tego małego chłopca. Zlub niczego nie zmieniał, potwier- dzał tylko stan faktyczny. Po ceremonii przyszła kolej na życzenia Starsza pani Ferrara przytuliła synową do piersi. - Nareszcie - powiedziała przez łzy. - Witaj w rodzinie, kochana. Daniela wycałowała Fię w oba policzki, uważając, żeby nie zrujnować makijażu, który własnoręcznie zrobiła jej dwie godziny wcześniej. Laurel krzepko uścisnęła jej L R T dłoń, a Cristiano, wyraznie wzruszony, gratulował młodej parze wspaniałego syna. Nikt nie patrzył na nią jak na podejrzaną parweniuszkę pochodzącą z marginesu. Przeciwnie. Otoczono ją bezwarunkową miłością i akceptacją. Choć prowadziła tylko małą restaura- cję, a nie międzynarodową sieć hoteli, w wielu oczach dostrzegała szacunek, a nawet podziw. To byłaby niewiarygodnie piękna chwila w jej życiu. Idealnie piękna - gdyby nie jedna rzecz. Santo unikał jej wzroku. Odkąd wypowiedzieli przysięgę małżeńską, nie spojrzał na nią ani razu. Nawet uroczysty pocałunek, który złożył na jej lekko rozchylo- nych ustach, był chłodny. [ Pobierz całość w formacie PDF ] |
||||
Wszelkie Prawa Zastrzeżone! Jeśli jest noc, musi być dzień, jeśli łza- uśmiech Design by SZABLONY.maniak.pl. | |||||